Kłopoty z ropą
Mimo zapowiedzi państw OPEC o zwiększeniu produkcji ropy o 800 tysięcy baryłek dziennie, ceny tego surowca na światowych giełdach utrzymują się na najwyższym od 10 lat poziomie ponad 35 dolarów za baryłkę.
Wczoraj, po niewielkim porannym spadku, po południu
cena baryłki osiągnęła prawie 35 i pół dolara. Wysokie notowania ropy,
a co za tym idzie rosnąca cena benzyny sprawiły, że w Europie od ponad
tygodnia trwa paliwowa wojna.
W ubiegłym tygodniu horror pustych stacji benzynowych przeżywała Francja,
teraz to samo czeka Brytyjczyków. Na jednej czwartej stacji benzynowych
w Wielkiej Brytanii nie ma zapasów paliwa. Kierowcy ciężarówek i rolnicy
odcieli dostawy, blokując sześć z dziewięciu rafinerii na Wyspach.
Od dwóch dni protestują też transportowcy w Belgii. Dziś, mimo strajku
i blokady stolicy, wchodzą tam w życie kolejne podwyżki cen ropy i benzyny.
Negocjacje z minister transportu Izabelle Duran zakończyły się fiaskiem.
Władze Brukseli, by uniknąć całkowitego paraliżu komunikacyjnego, zabroniły
mieszkańcom korzystania z samochodów. W najlepszej sytuacji są ci, którzy
mogą się przesiąść na rower lub motocykl.
Tymczasem przewodniczący OPEC Eli Rodriguez, po zakończeniu wiedeńskiej
konferencji kartelu podkreślił, że producenci nie są w stanie w nieskończoność
zwiększać wydobycia ropy. Rodriguez zaznaczył jednocześnie, że państwa
OPEC dostają zaledwie około szesnastu procent z ceny każdej baryłki ropy.
Według Rodrigueza, kwestia zmniejszenia cen paliwa należy teraz do zachodnich
rządów, które obkładają paliwo bardzo wysokimi akcyzami.
Z państw OPEC tylko Arabia Saudyjska i Kuwejt mogą jeszcze zwiększyć wydobycie.
Pozostałe kraje nie mają wystarczającej ilości urządzeń wydobywczych, zaś
Irak jest objęty międzynarodowymi sankcjami. "Wąskie gardło" stanowi także
transport ropy. Eli Rodriguez ostrzega, że jeśli zachodnie władze nie zmienią
swej polityki, światu grozi poważny kryzys paliwowy.