Kolebka Solidarności dla Norwegów?

Stocznia Gdańska może znaleźć inwestora, pozyskać nowe kontrakty i umocnić więzi z Centromorem albo trafić do branżowej korporacji. Może też upaść...

Stocznia Gdańska może znaleźć inwestora, pozyskać nowe kontrakty i umocnić więzi z Centromorem albo trafić do branżowej korporacji. Może też upaść...

W 25. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych ważą się losy związkowej kolebki, czyli Stoczni Gdańskiej Grupy Stoczni Gdynia (SG GSG). Państwo planuje włączyć stocznię do branżowej korporacji, ale jednocześnie wprowadzić inwestorów. Związkowcy zaś starają się odłączyć ją od Stoczni Gdynia. Który plan zostanie zrealizowany?

Razem czy osobno

- Nie upieram się przy funkcjonowaniu Stoczni Gdańskiej w grupie Gdyni. Nic na siłę - przymusowa współpraca nie służy nikomu. Mam nadzieję, że do końca sierpnia otrzymam list intencyjny od jednej z dużych europejskich grup stoczniowych zainteresowanych zaangażowaniem kapitałowym w Stocznię Gdańską - tak Arkadiusz Krężel, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), komentuje dążenia gdańskich związkowców.

Reklama

- Agencja nie jest właścicielem stoczni i nie może decydować o wprowadzeniu inwestora - tak z kolei słowa prezesa agencji komentują przedstawiciele polskich stoczni.

Od kogo ARP spodziewa się listu, nie wiadomo. Przedstawiciele branży twierdzą, że zainteresowanie SG GSG wyraził Aker, norweski gigant działający w branży. Ale polscy stoczniowcy sceptycznie oceniają tego partnera.

- Przedstawiciele Akera byli kilka razy w stoczni. Nie dyskredytujemy żadnego z inwestorów. Obawiamy się jednak, że Aker nie zamierza produkować u nas statków. Norwegia nie jest w Unii, ma własny system pomocy dla stoczni. Możliwe więc, że Aker zlecałby stoczni tylko produkcję elementów statków, a u siebie konsumował zyski - mówi Roman Gałęzewski, szef Solidarności SG GSG. Bogdan Oleczek, dyrektor administracyjny stoczni, informuje, że Aker jest przede wszystkim zainteresowany współpracą handlową z polską spółką. Mógłby zamawiać elementy statku, np. kadłuby. Te są języczkiem u wagi decydującym o tym, czy w ogóle Stocznia Gdynia zechce sprzedać Gdańską lub pozwolić jej na samodzielność.

- Usamodzielnienie się Stoczni Gdańskiej jest możliwe. Musiałby jednak znaleźć się inwestor, który chcąc kupić Stocznię Gdańską, podpisze umowę kupna-sprzedaży chroniącą interesy produkcyjne Stoczni Gdynia. Podpisując kontrakty Stocznia Gdynia zakładała bowiem, iż niektóre statki i sekcje okrętowe będą budowane w Stoczni Gdańskiej. Program musi być zrealizowany - podkreśla Krzysztof Grabowski, rzecznik Stoczni Gdynia.

Tymczasem gdyńscy związkowcy chcą dać gdańskiej firmie wolną rękę. Razem z reprezentantami jej załogi proponują, by państwo umorzyło swoje akcje w SG (razem z walorami, które ma objąć ARP, warte 120 mln zł) i w zamian przejęło Stocznię Gdańską.

Statki albo upadłość

Henryk Ogryczak, prezes Centromoru, od 55 lat kontrakującego statki, podkreśla, że obecnie Stocznia Gdańska produkuje rocznie dla gdyńskiej dwa statki, a pokrycie kosztów zapewni jej budowa przynajmniej siedmiu.

- Straty operacyjne, skala zadłużenia i zaleganie z płatnościami Stoczni Gdynia pogłębiają kryzys Stoczni Gdańskiej. Jakiekolwiek tąpnięcie w Gdyni to natychmiastowa upadłość Stoczni Gdańskiej - uważa prezes Ogryczak.

Dlatego Stocznia Gdańska powinna wykorzystać w pełni zdolności produkcyjne i zająć się budową kompletnych statków. Przy obecnej koniunkturze i współpracy z Centromorem wzmocni skuteczność pozyskania nowych zamówień. Stocznia zyskuje też możliwość restrukturyzacji.

- Skupienie się na dostawach kadłubów można porównać z zaproponowaniem fabryce samochodów, by zamiast kompletnych aut dostarczała błotniki czy pokrywy silnika i oczekiwać od niej rentowności. Obecnie liczne polskie zakłady produkują sekcje kadłubów dla konkurentów polskich stoczni. Przy tak bogatym rynku dostaw z Polski dostawa sekcji z Gdańska nie może być rentowna, bo znaczna część aktywów produkcyjnych nie pracuje i jest źródłem strat nie do odzyskania - komentuje prezes.

Podkreśla też, że zawarcie dziś rentownych kontraktów na budowę statków w Stoczni Gdańskiej pozwoli zredukować obciążenia podatników wspierających sektor.

Katarzyna Jaźwińska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: stocznia gdańska | Norweg | Stocznia | stoczni | Gdynia | statki | ARP | norwegowie | Gdańsk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »