Kolejna dziura w budżecie
W tegorocznym budżecie pojawiła się kolejna dziura. Przyczyną jest wyższy od oczekiwanego kurs euro.
Resort finansów zaplanował, że tegoroczna składka unijna wyniesie ponad 5,8 mld zł. Jednak będzie ona o przeszło 0,5 mld zł wyższa.
W tym roku do kasy Unii Europejskiej będziemy musieli wpłacić ok. 1,35 mld euro. To polska składka członkowska. Problem polega na tym, że wartość składki liczona jest w euro, ale Polska będzie wpłacać pieniądze w złotych. A następnie środki te będą przeliczane po z góry ustalonym kursie. Jakim? Takim, jaki był w ostatnim dniu ubiegłego roku, czyli - 4,7019 zł za euro. Razem daje to blisko 6,38 mld zł.
Tymczasem w budżecie zaplanowano na ten cel 5,83 mld zł. Dlaczego? Ponieważ przy wyliczaniu wartości składki resort - jak przy większości wyliczeń - brał kurs 4,3 zł za euro. Różnica wyniesie więc ok. 540 mln zł.
Składka unijna będzie wpłacana w ratach - przez pierwszych kilka miesięcy będzie to ok. 700 mln zł, następnie - kwota rośnie do ok. 800 mln zł. Oznacza to, że budżet nie będzie musiał zgromadzić dodatkowych środków od razu, ale będzie mógł dokładać brakujące pieniądze do składki co jakiś czas. Średnio będzie to po niespełna 70 mln zł.
Zdobycie takiej kwoty może nie być łatwe. Już wcześniej Elżbieta Suchocka-Rogulska, wiceminister finansów odpowiedzialna za budżet, mówiła, że nie ma dużego pola do oszczędności w kasie państwa. Powodem były decyzje parlamentu w sprawie VAT, obniżające wpływy budżetu, oraz decyzja Trybunału Konstytucyjnego, zwiększająca wydatki. Na dodatek - nadal nie ma wpływów z prywatyzacji. Biorąc pod uwagę fakt, że wydatki budżetu na UE będą większe od przewidywanych, sprzedaż majątku państwowego powinna przynieść większe wpływy. W innym przypadku - zadłużenie Skarbu Państwa przekroczy poziom 55% PKB w tym roku.
