Kolejne banki w USA będą upadać? To może być cisza przed burzą

Pierwszy majowy weekend był wyjątkowo spokojny. Tym razem nie ogłoszono upadku żadnego banku regionalnego w USA. Kryzys może jednak powrócić, zwłaszcza jeśli Rezerwa Federalna w najbliższym czasie nie wykona piwotu, czyli nie przejdzie od ostrej do łagodnej polityki pieniężnej.

  • Po sporych spadkach zanotowanych w minionym tygodniu, na ostatniej sesji giełdowej w piątek 5 maja amerykańskie banki regionalne odrabiały straty. PacWest podrożał o 33 proc., a Western Alliance zwyżkował o 22 proc.
  • W USA nikt nie chce się zgodzić na tak poważne konsekwencje krachu wielkiego banku, jak to miało miejsce kilkanaście lat temu w przypadku Lehman Brothers. Amerykańscy regulatorzy pozwalają, by pieniądze tracili akcjonariusze banków, ale nie ich klienci
  • Inwestorzy grający na giełdach przeciwko regionalnym bankom amerykańskim wypracowali w tym roku zyski w granicach 7 miliardów dolarów

Reklama

Problemy banków rozpoczęły się w marcu, kiedy inwestorzy zaniepokoili się kilkoma amerykańskimi kredytodawcami notującymi duże straty na inwestycjach w obligacje lub mającymi znaczną liczbę nieubezpieczonych depozytów.

Wielkie bankowe zamieszanie

Najpierw zbankrutował Silvergate Capital Corp., a następnie Silicon Valley Bank i Signature Bank. Zaraz potem w Szwajcarii w tarapatach znalazł się Credit Suisse i w rezultacie doszło do fuzji tego banku z UBS. Czwartym regionalnym pożyczkodawcą w Stanach Zjednoczonych, który upadł w ostatnim czasie jest First Republic z siedzibą w San Francisco, przejęty ostatecznie przez JP Morgan Chase.

Trzeba tu przypomnieć, że w latach 2020-21 decydenci z Fed "wyzerowali" stopy procentowe i zalali system finansowy prawie 5 bilionami dolarów wykreowanymi w ramach wielkiego "drukowania pieniędzy". Te środki trafiały do banków, które "parkowały" je w obligacjach.

Sytuacja gwałtownie zmieniła się, gdy stopy procentowe Rezerwy Federalnej zaczęły rosnąć. Wówczas rentowność obligacji nieuchronnie wystrzeliła w górę, a tym samym spadły ich wyceny. W konsekwencji wiele banków komercyjnych znalazło się w potrzasku, gdyż, by zwracać depozyty klientom, musiały ze stratą sprzedawać obligacje.

Co prawda przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell oświadczył, że rozwiązanie problemu First Republic było “ważnym krokiem w wyznaczaniu linii, która chroni przed bankowym zamieszaniem", ale rynki nie poczuły się uspokojone. Wręcz przeciwnie, inwestorzy zwrócili uwagę na sytuację kilku innych amerykańskich banków regionalnych, przede wszystkim: PacWest i Western Alliance. Trzeba tu przypomnieć, że w kwietniu agencja Fitch obniżyła rating tego pierwszego banku do poziomu śmieciowego.

Burzliwe weekendy banków

Cena akcji PacWest spadła w czwartek 4 maja aż o 51 proc., co było największą jednodniową stratę pożyczkodawcy w historii. W pewnym momencie czwartkowej sesji kurs akcji spadał nawet poniżej poziomu 2,5 dolara i tym samym był o 75 proc. słabszy niż pod koniec kwietnia. Tymczasem jeszcze w lutym notowania banku zbliżały się do pułapu 30 dolarów.

Także w czwartek 4 maja Western Alliance został dotknięty ponad 40-procentową wyprzedażą. W dodatku, TD Bank poinformował, że zdecydował się wstrzymać fuzję z First Horizon. W związku z tym ten drugi bank stracił na wartości blisko 40 proc. Karta odwróciła się podczas sesji giełdowej w piątek 5 maja, kiedy to banki regionalne odrabiały straty. PacWest zwyżkował o 33 proc., a Western Alliance wzrósł o 22 proc.

Próbując uspokoić inwestorów, PacWest ogłosił pod koniec minionego tygodnia, że depozyty podstawowe wzrosły od marca, a bank “nie doświadczył anomalii" w przepływach depozytów po upadku First Republic Bank i po doniesieniach o problemach innych banków regionalnych. Bank oświadczył też, że ubezpieczone depozyty wzrosły do 75 proc. Western Alliance również poinformował, że nie ma żadnych problemów z nietypowymi przepływami depozytów, a depozyty ubezpieczone stanowią już ponad 74 proc. ich całości.

Dla wielu ekonomistów wyjątkowo dobrym zjawiskiem jest brak kolejnych weekendowych wiadomości o bankrutujących instytucjach finansowych. Doświadczenie ostatnich tygodni uczy bowiem, że banki upadają właśnie w weekendy. W poprzedni piątek został zamknięty i sprzedany gigantowi JP Morgan bank First Republic. Wcześniej marcowych weekendów nie przetrwały Silicon Valley Bank i Credit Suisse.

Fed rozdaje karty

Dla wielu analityków oczywiste jest, że systemowi bankowemu w USA bardzo pomogłoby porzucenie restrykcyjnej polityki pieniężnej przez Rezerwę Federalną, a już najbardziej szybkie rozpoczęcie obniżek stóp procentowych. Wysokie stopy są jednym z głównych powodów, dla których banki znajdują się pod presją. Majowa podwyżka stopy rezerwy federalnej o 25 punktów bazowych i plan długotrwałego utrzymania stóp na obecnym poziomie komplikują sytuację amerykańskiej branży finansowej.

Co więcej, nie jest wykluczone, że Fed poczuje się zmuszony do kolejnej podwyżki stóp. Wiele wskazuje bowiem na to, że inflacja w Stanach Zjednoczonych nie została okiełznana. Ważnym sygnałem jest proinflacyjny wzrost płac. Wynagrodzenia w USA w kwietniu wzrosły o 4,4 proc. w skali rok do roku oraz o 0,5 proc miesiąc do miesiąca. Oczekiwano, że dynamika płac pozostanie na niezmienionym poziomie i wyniesie odpowiednio: 4,2 proc. i 0,3 proc.

Fed po podniesieniu stóp na początku maja zasugerował, że może to już być koniec twardej polityki monetarnej. Jeśli jednak najbliższe dane inflacyjne pokażą, że ceny nie spadają tak szybko jak oczekiwano lub nawet rosną, to kolejna podwyżka stóp procentowych nie jest wykluczona.

Taka informacja z pewnością byłaby fatalna dla rynku giełdowego, a w szczególności dla sektora finansowego w USA. W tej chwili kłopoty mają już nie tylko banki, które prowadziły wadliwą politykę zabezpieczenia swoich aktywów, ale również takie, które mają całkiem niezłą strukturę bilansów, ale nadmiernie wzrosły im depozyty w ciągu ostatnich dwóch lat.

Akcjonariusze w opałach

Scenariusz jest zawsze bardzo podobny. Zaraz po tym jak roznosi się wieść, że bank ma kłopoty, zaniepokojeni klienci chcą wypłacać pieniądze. Tymczasem żaden bank na świecie nie ma tylu pieniędzy, ile znajduje się na rachunkach klientów. Każdy bank ma jednak obowiązek odłożyć pewną część zdeponowanych w nim środków na osobnym rachunku w banku centralnym. Jest to stopa rezerwy obowiązkowej. W ten sposób bank centralny usiłuje zapobiegać niewypłacalności komercyjnych instytucji finansowych.

W krajach mających dojrzałe systemy finansowe obowiązują procedury, które w razie plajty banku gwarantują klientom wypłacalność środków. W Stanach Zjednoczonych państwowy organ gwarantuje deponentom zwrot pieniędzy do wysokości 250 tysięcy dolarów. Jednak w przypadku ostatniej fali bankructw, rząd USA zdecydował się na bezprecedensowe działanie. Przy okazji upadku Silicon Valley Bank prezydent Joe Biden przeforsował rozwiązanie, że wszystkie środki w bankach, które ogłosiły upadłość, zostaną klientom wypłacone.

Oznacza to, że wszyscy amerykańscy podatnicy poniosą konsekwencje upadłości banków. Środki z budżetu USA są przeznaczane na ratowanie kapitału klientów banków, którzy nie dywersyfikowali swoich inwestycji finansowych. Jest jasne, że w USA nikt nie chce się zgodzić na tak poważne konsekwencje krachu wielkiego banku, jak to miało miejsce kilkanaście lat temu w przypadku Lehman Brothers. Amerykańscy regulatorzy pozwalają, by pieniądze tracili akcjonariusze banków i posiadacze obligacji, ale nie klienci.

Nie są więc wykluczone następne wstrząsy w branży amerykańskich pożyczkodawców. Inwestorzy z Wall Street o najbardziej stalowych nerwach próbują zarobić na kolejnych kryzysach. Z badań przeprowadzonych przez S3 Partners wynika, że osoby grające na giełdach przeciwko regionalnym bankom amerykańskim wypracowały w tym roku zyski w granicach 7 miliardów dolarów.

Jacek Brzeski


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | USA | upadek banku | Fed | stopy procentowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »