- Patrząc na to inaczej, dezagregacja wskaźnika inflacji wskazuje, że pracownicy zupełnie przegrali walkę o podział wartości dodanej, podczas gdy firmy są w coraz większym stopniu (!) odpowiedzialne za wzrost cen. To jest przygnębiające - napisał na Twitterze Możdżeń.
Nawet rosnące ceny eksporterów nic nie dają
Sporo mówi się o tym, że polski eksport traci obecnie konkurencyjność, ze względu na wzrost efektywnego realnego kursu walutowego. I rzeczywiście nasza dotychczasowa przewaga konkurencyjna, czyli ceny produkcji przemysłowej rosną szybciej niż u głównego partnera handlowego, czyli Niemiec. - Ale już chyba domyślacie się, że nie zawdzięczamy tego skutecznej bojowości polskich robotników. I macie rację. Dekompozycja wzrostu cen w produkcji przemysłowej pokazuje, że w ostatnim kwartale 85 proc. korzyści ze wzrostu cen trafiło do przedsiębiorstw - dodał.
To oznacza, że mimo najwyraźniej bardzo dobrej sytuacji dla eksporterów, pozwalającej im dynamicznie podwyższać ceny sprzedaży, polscy robotnicy w fabrykach nie widzą z tego prawie żadnych korzyści, co odbija się na udziale płac w wartości dodanej też w tym sektorze.
Siła nabywcza spada od wielu miesięcy
- Faktycznie, to sporo mówi o sile nabywczej, ale wystarczy właściwie porównać dane o realnym wynagrodzeniu, które spada od maja 2022 roku, to najdłuższy taki okres od początku gospodarki rynkowej w Polsce, i to jeszcze nie koniec. Te spadki w ujęciu do PKB mogłyby zostać zrównoważone przez mocne wzrosty w zatrudnieniu, ale tego nie doświadczamy - zauważa w rozmowie z Biznes Interią Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB i analityk rynków finansowych.
Jego zdaniem dane dotyczące płac w Polsce pozostają wypaczone, gdyż prosta sprawozdawczość GUS dotyczy tylko największych spółek zatrudniających około 45 proc. Polaków. - Pozostałe 55 proc. pracuje w małych firmach, na samozatrudnieniu. Lepszym narzędziem są rzadziej publikowane statystyki wynagrodzeń w gospodarce narodowej obejmujące około 66 proc. siły roboczej. Pełne dane GUS publikuje raz na dwa lata z rocznym poślizgiem, przez co w momencie publikacji są już danymi historycznymi - dodaje Marek Zuber.
- Gdyby przyjrzeć się realnym wynagrodzeniom w małych firmach, to mógłbym się założyć, że ich spadek jest już dwucyfrowy. I widać, że mamy już prawdziwy kryzys, który ujawnia się w spadających danych sprzedaży w sklepach, w tym że Polacy częściej je odwiedzają (wypatrując promocji), że wybierają tańsze produkty niż kiedyś. Po prostu zbiednieli, jeśli chodzi o możliwości zakupowe. Spadek udziału płac w PKB to tylko kolejny dowód, że ten kryzys przyszedł szybciej niż się wielu spodziewało - podsumowuje Marek Zuber.
Krzysztof Maciejewski