Postępowanie KE ma wyjaśnić, czy Google nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku, narzucając wydawcom i twórcom treści nieuczciwe warunki, a także czy zapewnia sobie uprzywilejowany dostęp do materiałów wykorzystywanych przy tworzeniu narzędzi sztucznej inteligencji.
KE zbada działania Google
Zdaniem Komisji może to stawiać konkurencyjne modele sztucznej inteligencji w niekorzystnej sytuacji.
"Sztuczna inteligencja przynosi niezwykłe innowacje i wiele korzyści ludziom i firmom w całej Europie, ale postęp ten nie może odbywać się kosztem zasad leżących u podstaw naszych społeczeństw. Dlatego badamy, czy Google nie narzuciło wydawcom i twórcom treści nieuczciwych warunków, jednocześnie stawiając w niekorzystnej sytuacji konkurencyjnych twórców modeli sztucznej inteligencji, co stanowi naruszenie unijnych przepisów dotyczących konkurencji." - wskazała cytowana w komunikacie Teresa Ribera, unijna komisarz ds. czystej, sprawiedliwej i konkurencyjnej transformacji.
Google nieprawidłowo wykorzystuje treści?
W komunikacie KE wyjaśniono, że celem postępowania będzie zbadanie, czy wykorzystywanie trybów AI przez Google opiera się na treściach wydawców internetowych bez należnego im wynagrodzenia i możliwości udzielenia odmowy przez wydawców bez utraty dostępu do wyszukiwarki Google.
"Twórcy treści przesyłający filmy na YouTube mają obowiązek udzielić Google zgody na wykorzystywanie swoich danych do różnych celów, w tym do trenowania generatywnych modeli sztucznej inteligencji. Google nie wynagradza twórców treści na YouTube za ich treści ani nie zezwala im na przesyłanie ich treści na YouTube bez zgody Google na wykorzystanie tych danych. Jednocześnie, zgodnie z regulaminem YouTube, konkurencyjni twórcy modeli sztucznej inteligencji nie mogą wykorzystywać treści z YouTube do trenowania własnych modeli sztucznej inteligencji."- wskazano.
Google na celowniku KE
To nie pierwsze postępowanie UE przeciw Google. W listopadzie br. wszczęto śledztwo ws. dyskryminowania niektórych stron informacyjnych w wynikach swojej wyszukiwarki, czemu ta amerykańska firma zaprzecza.
Google podjął kroki w celu walki z technikami manipulacji, stosowanymi przez niektóre strony, aby poprawić swe miejsce w wynikach wyszukiwania. Amerykański koncern traktuje je jako spam.
Komisja Europejska twierdzi jednak, że ma informacje, iż prowadzi to do osłabienia przez Google klasyfikacji stron informacyjnych, gdyż zamieszczają one treści pochodzące od partnerów handlowych. To z kolei dyskryminuje wydawców prasy, bo prowadzi do rzadszego wchodzenia na ich strony, a zatem spadku ich dochodów z reklam.
KE liczy, że zakończy śledztwo w ciągu 12 miesięcy. Jeśli KE dojdzie do wniosku, że holding Alphabet, do którego należy Google, dopuścił się naruszenia DMA, będzie mogła nałożyć na niego grzywnę sięgającą 10 proc. jego globalnych obrotów.














