Konflikt rząd - RPP: happy end czy the end

Pytanie, czy Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej powinny być niezależne, czy może zależne, od bieżącego i instrumentalnego wpływu rządu i polityków, gatunkowo niewiele odbiega od licznych zapytań kierowanych do radia Erewan lub wątpliwości czy lepiej być zdrowym, pięknym, i bogatym, czy też może chorym, brzydkim i biednym.

Pytanie, czy Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej powinny być niezależne, czy może zależne, od bieżącego i instrumentalnego wpływu rządu i polityków, gatunkowo niewiele odbiega od licznych zapytań kierowanych do radia Erewan lub wątpliwości czy lepiej być zdrowym, pięknym, i bogatym, czy też może chorym, brzydkim i biednym.

Niewątpliwie najlepiej mieć niezależny bank centralny i niezależną, mądrą, kompetentną i nieomylną radę, a przy okazji niejako, jeszcze niską inflację, tani kredyt, szybki wzrost gospodarczy, małe bezrobocie, stabilną walutę...

Spór pomiędzy rządem i Radą Polityki Pieniężnej wchodzi w nową fazę. Zaproszenie, "sformułowane w łagodnym tonie", "w trosce o dobro kraju", autorstwa premiera Leszka Millera, zostało przez radę (bez większego zadowolenia, nie mówiąc już o entuzjazmie) przyjęte i następuje faza rozmów. Ze strony rady (według zapowiedzi) obok przewodniczącego, prezesa NBP Leszka Balcerowicza, mają uczestniczyć w nich mianowani przez prezydenta "gołębie" (Dariusz Rosati i Grzegorz Wójtowicz) i sejmowi "jastrzębie" (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski). Trochę szkoda, bardzo brakuje mi w tym gronie Marka Dąbrowskiego, bo od dawna nie zabiera głosu, a zdaje się uważać, że stopy procentowe w Polsce powinny być na poziomie ponad 20 proc, gdyż ani razu nie głosował za ich obniżką. Interesujące byłoby poznanie uzasadnienia. Za to poglądy np. Dariusza Rosatiego (złoty jest nienormalnie mocny - bo musi być) czy Bogusława Grabowskiego ( nie boję się zamachu na radę, bo jestem człowiekiem wykształconym i dam sobie radę) znamy aż nadto dobrze.

Reklama

Ze strony rządu za stołem zasiądą najbardziej ciekawi, z mającym całą litanię pytań wicepremierem Jarosławem Kalinowskim, i długą listę diagnoz wicepremierem Markiem Polem na czele. To, stosując analogiczną jak dla RPP ptasią terminologię, "jastrzębie". Za "gołąbka" będzie Marek Belka, może Jerzy Hausner, a kto jeszcze?

Nie sposób jednak nie zauważyć, że mamy do czynienia ze sporem pomiędzy radą i rządem, sporem w dużej mierze ambicjonalnym, a nie sporem o stopy procentowe. One oczywiście są gdzieś w tle, ale na pierwszy plan, tak z jednej jak i z drugiej strony, wysuwane są argumenty proceduralne, poza merytoryczne. Rząd twierdzi, że rada ma obowiązek współpracować z nim w zbożnym dziele stymulowania wzrostu i ograniczania bezrobocia, rada, że jej zadania są inne. Rząd grozi ustawowym ograniczeniem jej niezależności (poprzez rozszerzenie składu i zadań), rada odpowiada, że się nie boi, bo prezydent zawetuje ustawę, bronił jej będzie Trybunał Konstytucyjny i Komisja Europejska.

I tak się wobec tego zastanawiam: o co w tym wszystkim chodzi, o to kto kogo i kto do kogo, czy może jednak o stopy procentowe, poziom inflacji, realny koszt kredytu, mające bezpośredni wpływ na nasze codzienne życie. Tym to smutniejsze, że znowu ujawnili się samozwańczy rzecznicy jednej i drugiej strony i liczba niedorzeczności, którymi nas zalewają, z dnia na dzień, rośnie w tempie geometrycznym. Proszę więc: wróćmy do meritum. Może dzisiejsze spotkanie będzie dobrą ku temu okazją. Oby nie było początkiem końca.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »