Koniec pożyczanych emerytur

Stało się tradycją, że minister finansów, chcąc uchodzić za "pogromcę" deficytu budżetowego, zaniża dotację do ZUS. Ten musi zadłużać się w bankach. W tym roku będzie to kosztować ponad 0,5 mld zł. Kandydat na premiera K. Marcinkiewicz zapowiedział właśnie, że skończy z tym procederem.

Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (zarządza nim ZUS) to największy fundusz celowy. Wypłaca m.in. emerytury, renty, zasiłki chorobowe. W 2005 r. jego wydatki wyniosą 112,6 mld zł. To około 12 proc. polskiego PKB. W 2006 r. wyda 119,7 mld zł. Zaplanowane wpływy ze składek, mimo wysokiego ich poziomu (za co płaci każdy zatrudniony), wyniosą 80,13 mld zł. Gdyby nie dodatkowe pieniądze z budżetu, w FUS zabrakłoby prawie 40 mld zł.

Wydajemy ponad stan

Dotacja do FUS składa się z dwóch części. Pierwsza na kwotę 12,76 mld zł wynika z tego, że ZUS przekazuje część składek do otwartych funduszy emerytalnych. To koszt reformy emerytalnej. Ponoszony teraz sprawia, że maleją zobowiązania ZUS w przyszłości. Część emerytur wypłacą OFE. Ten wydatek można więc nazwać inwestycją. Druga cześć dofinansowania to dotacja na świadczenia. W 2006 r. będzie ona o prawie 4,7 mld zł wyższa niż w br. i wyniesie 23,33 mld zł. To głównie efekt zaplanowanej na 2006 r. waloryzacji świadczeń.

Reklama

Tak ogromna dotacja oznacza, że żyjemy ponad stan. O wiele więcej wydajemy na świadczenia, niż wpłacamy jako składki. Ponieważ nie da się już podnieść tych ostatnich, jedynym rozwiązaniem są niższe wydatki.

Obydwie kwoty przekazane do FUS i tak nie wystarczą na sfinansowanie świadczeń. W FUS zabraknie około 1,5 mld zł, a ZUS będzie musiał pożyczyć je w bankach.

Zamiatanie pod dywan

Dotacje do FUS są zaniżane, gdyż rząd może w ten sposób nie zwiększać (lub redukować) deficyt budżetu. Eksperci nazywają to zamiataniem pod dywan zobowiązań kasy państwa. Oficjalnie deficyt spada, ale instytucje okołobudżetowe muszą się zadłużać na rynku. Taniej, niż pożyczać gotówkę, byłoby przekazywać ZUS wystarczające kwoty, finansując je np. z emisji obligacji. Pieniądze z budżetu podlegają też większej kontroli, a wysokie wydatki ZUS wymagałyby poszukiwania oszczędności - albo w wypłacanych świadczeniach, albo w samym budżecie. Obecnie, gdy w ZUS brakuje pieniędzy, zadłuża się na rynku, za co płacą wszyscy ubezpieczeni. Rząd nie ma natomiast motywacji do poszukiwania oszczędności.

Jaki epilog

W celach strategicznych nowego rządu, przedstawionych w poniedziałek przez K. Marcinkiewicza w pkt 4 lit. d), znajduje się postulat pełnej konsolidacji budżetu, w tym "wprowadzenie zakazu pożyczkowego funduszom i agencjom". Przynajmniej w następnym budżecie rząd nie zaniżałby więc dotacji do FUS. Równocześnie jednak musiałby znaleźć pieniądze na "pełną" dotację albo/lub oszczędności w FUS. W przeciwnym razie bardzo wzrósłby deficyt.

Bartosz Marczuk

OPINIA Ireneusz Fąfara, wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych odpowiedzialny za finanse
Przyszłoroczny plan finansowy FUS, zawarty w projekcie budżetu, rzeczywiście przewiduje, że ZUS, aby wypłacić wszystkie świadczenia, będzie musiał zaciągnąć dodatkowe pożyczki w bankach. Będziemy musieli zadłużyć się o kolejne 1,5 mld zł. Ponieważ jednak tegoroczne dochody budżetu są wyższe niż przewidywano,

FUS podobnie jak w 2004 r., może otrzymać w tym roku dodatkowe środki. Może to być około 2 mld zł na wyrównanie niedoboru, który spowodowany był przede wszystkim zawyżeniem dochodów (m.in. z planowanej podwyżki składek na ZUS dla przedsiębiorców). Wobec tego, po pierwsze, FUS nie musiałby w tym roku bardziej się zadłużać i jego dług wyniósłby na koniec br. niespełna 5 mld zł, a nie 7 mld zł. Po drugie, na taki sam scenariusz moglibyśmy liczyć w 2006 r. Mimo więc zaniżenia o 1,5 mld zł przyszłorocznej dotacji - gdybyśmy także w 2006 r. otrzymali dodatkowe pieniądze - moglibyśmy utrzymać tegoroczne zadłużenie.

Propozycja zlikwidowania możliwości stałego zadłużania się ZUS w bankach jest racjonalna. Lepiej byłoby, gdyby ZUS dla celów utrzymania płynności mógł pożyczać na krótki czas niezbyt duże kwoty, a dotacja z budżetu do FUS była zaplanowana na wystarczającym poziomie. Wiadomo, że zazwyczaj więcej kosztuje pożyczanie pieniędzy w bankach niż gdy robi to budżet. Urealnienie poziomu dotacji, oprócz większej przejrzystości finansów publicznych, przyniosłoby też oszczędności dla podatników.

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »