Koniec z alkoholem tańszym niż woda

Ciemne chmury zbierają się nad brytyjskimi pubami i supermarketami. Chodzi o ograniczenia w sprzedaży taniego alkoholu, jakie przewidują plany rządu, który postanowił uporać się z trapiącą Wielką Brytanię plagą picia na umór.

Ze zleconego przez rząd raportu wynika, że ograniczenie rabatów na alkohol pomoże zmniejszyć przestępczość i absencję chorobową - powiedziała w środę minister spraw wewnętrznych Jacqui Smith.

Według właścicieli pubów i sklepów ograniczenia takie nie rozwiążą problemu pijaństwa i staną się tylko karą dla milionów rodzin i tak już skazanych przez recesję na wyższe koszty utrzymania.

- Mam obowiązek tępić nieodpowiedzialne promocje, które prowadzą do nadmiernego picia i popychają ludzi do przestępstw i nieładu - oświadczyła Smith.

Smith domaga się zakazu organizowania promocji w rodzaju "panie piją taniej" czy wieczorów "wszystko za 10 funtów" oraz skrócenia tzw. happy hours - godzin, w których restauracje i puby sprzedają alkohol taniej. Supermarkety i sklepy bez licencji nie będą mogły oferować rabatów na alkohol, sprawiających, że ludzie kupują jego większe ilości.

Personel sprzedający alkohol będzie musiał też przejść odpowiednie przeszkolenie, a lokale będą miały obowiązek informowania o zawartości alkoholu w drinkach i podawania ich w mniejszych szklankach.

Na zapewnienie, by właściciele sklepów nie sprzedawali alkoholu nieletnim, i na konfiskowanie napojów wyskokowych osobom poniżej 18. roku życia zostanie przeznaczonych więcej pieniędzy z budżetu.

Nowe zasady wejdą w życie latem przyszłego roku, po okresie konsultacji społecznych.

Brytyjskie konsorcjum detalistów (The British Retail Consortium) uznało, że rząd powinien raczej zadbać o zmianę kultury związanej z alkoholem, niż rozwiązywać problem poprzez podnoszenie cen.

- Odmawianie będącym pod presją konsumentom dostępu do wartości to błąd - powiedział szef BRC Stephen Robertson. - Kontrolowanie cen i promocji nie rozwiąże sprawy nadużywania alkoholu. Jedynie ukarze miliony konsumentów, którzy piją w sposób idealnie odpowiedzialny -.

Z kolei stowarzyszenie pubów i producentów piwa (British Beer and Pub Association) uznało, że propozycje rządu narzucą właścicielom lokali "niepotrzebne, nieproporcjonalne i kosztowne zbiurokratyzowane brzemię", które może doprowadzić do zamykania pubów.

Szef stowarzyszenia Rob Hayward oświadczył, że rząd powinien rozwiązywać problem, stosując już istniejące przepisy uprawniające do sprzedaży alkoholu.

Z zadowoleniem powitała nowe propozycje policja, stwierdzając, że część sklepów "przedkłada zysk nad odpowiedzialność" i zachęca do nieodpowiedzialnego picia poprzez oferowanie napojów alkoholowych po cenach niższych od butelkowanej wody.

Mike Craik ze stowarzyszenia Chief Police Officers zwrócił uwagę, że nieodpowiedzialne picie często prowadzi do przemocy. W 2007 roku niemal jedna piąta wszystkich incydentów z użyciem przemocy miała miejsce w pubach i klubach lub w ich pobliżu - dodał.

Konsumpcja alkoholu w Wielkiej Brytanii rośnie w bardzo szybkim tempie. Z początkiem lat 60. wynosiła mniej niż 6 litrów na jednego mieszkańca, a w 2000 roku sięgnęła już 11,5 litra. Jeśli utrzyma się ten trend, w ciągu 10 lat Brytyjczycy pod względem spożycia alkoholu zajmą pierwsze miejsce w Europie.

Rząd brytyjski szacuje, że alkoholu nadużywa około jednej czwartej społeczeństwa.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: woda | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »