Konrad Płochocki, PZFD: Deweloperzy boją się rozpoczynać nowe inwestycje

- Przewidujemy że w tym roku sprzedaż nowych mieszkań spadnie o 20-30 proc., ale jeszcze bardzie spadnie liczba rozpoczętych inwestycji. Koszty rosną tak szybko, że dochodzi do paradoksów - bywa że sam koszt postawienia nowego budynku przekracza wartość sprzedaży (z kosztami gruntu i marżą) identycznego budynku, który postawiliśmy tuż obok, ale wcześniej. Dziś musielibyśmy podnieść ceny nawet o 20 proc., pytanie jednak kogo będzie na to stać. Deweloperzy boją się więc rozpoczynać nowe inwestycje - mówi Interii Konrad Płochocki, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

- Od kwietnia 2012 roku mamy w Polsce ustawę o ochronie praw nabywców, która miała chronić interesy klientów firm deweloperskich. W naszej ocenie te rozwiązania dobrze działają, mimo to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przygotował nowelizację tej ustawy, w dodatku w bardzo drakońskiej wersji. UOKIK zaproponował wiele obciążeń administracyjnych, które wpłyną na cenę mieszkań oraz dodając Deweloperski Fundusz Gwarancyjny, który w razie kłopotów dewelopera miałby wypłacić nabywcy wszystkie zainwestowane środki. Uważamy że słuszna jest sama idea funduszu, ale nie to ile nabywcy mieliby do niego wpłacać - UOKIK chciał pierwotnie by było to aż... 5 proc. ceny mieszkania i to ceny brutto, a zatem już z podatkami narzuconymi przez państwo. Urząd argumentował to tym, że w latach 2012-19 upaść miało jakoby 150 deweloperów, prezes UOKiK mówił o tym w parlamencie. Domagaliśmy się szczegółów, w PZFD jest mniej niż 300 firm, taką falę upadłości na pewno byśmy zauważyli - mówi Konrad Płochocki, wiceprezes  Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Reklama

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

- Okazało się, że nie 150 firm, a 103 - różnica, bagatela, 50 proc. - w dodatku większość z nich upadła w latach 2012-13 gdy ustawa dopiero wchodziła w życie, a większość tych firm kłopoty miała już wcześniej. Zaledwie... 7 z tych upadłości dotyczyło firm, które zabezpieczyły interesy nabywców rachunkami powierniczymi czyli głównym narzędziem ochrony jakie wprowadziła ustawa. Co więcej - klienci trzech z tych siedmiu firm już dostali mieszkania, a trzech - dostaną je wkrótce i to bez dodatkowych kosztów. Siódmy przypadek wynikał w istocie z upadku banku, który prowadził rachunki powiernicze dla inwestycji. A zatem - wbrew twierdzeniom UOKiKu - nie ma żadnej przesłanki by uznać że system nie działa i że trzeba go znów zmieniać - dodaje rozmówca Interii.

- Zaczęliśmy od 3 proc., dziś rząd proponuje wpłatę 0,45 proc. wartości mieszkania brutto na fundusz gwarancyjny. Rocznie wpływałoby więc do niego 350-400 mln zł. To wciąż za dużo, skoro de facto nie ma upadłości. My proponujemy 0,2 proc. Chodzi jednak nie tylko o pieniądze, ale także o poprawienie samych przepisów - zauważa ekspert. - Dziś ktoś, kto uznał że jednak nie będzie go stać na mieszkanie, może z niego zrezygnować i dostanie pieniądze - pod rządami nowych przepisów składka na fundusz nie będzie podlegała zwrotowi. Gdy deweloper znajdzie nowego nabywcę na to samo mieszkanie - zapłaci składkę po raz drugi. De facto zatem UOKiK skończył z zasadą bezpłatnego odstąpienia od umów deweloperskich - podkreśla Płochocki.

 - Problemem jest też otwarcie furtki dla flipperów, czyli spekulantów. Ustawa przewiduje, że gdy klient uzna że mieszkanie ma wadę i poprze to ekspertyzą dowolnego, prywatnego rzeczoznawcy budowlanego - bez kontroli sądu - bezwzględnie należy zwrócić mu środki. To pozwoli spekulantom rezerwować całe pakiety mieszkań, a jeśli dojdą do wniosku że nie zarobią na nich ile planowali - będą mogli łatwo z nich zrezygnować. To tak jakby gracz w kasynie miał pewność, że nawet jeśli przegra - postanowione w ruletce pieniądze dostanie z powrotem. Oczywiście tylko podbije to ceny - ostrzega wiceprezes Płochocki.

- Przewidujemy że w tym roku sprzedaż nowych mieszkań spadnie o 20-30 proc., ale jeszcze bardzie spadnie liczba rozpoczętych inwestycji. Możemy spaść z poziomu 165 tys. rozpoczętych mieszkań w roku 2021 do 125 tys. Koszty rosną tak szybko, że dochodzi do paradoksów - bywa że sam koszt postawienia nowego budynku przekracza wartość sprzedaży (z kosztami gruntu i marżą) identycznego budynku, który postawiliśmy tuż obok, ale wcześniej. Dziś musielibyśmy podnieść ceny nawet o 20 proc., pytanie jednak kogo będzie na to stać. Deweloperzy boją się więc rozpoczynać nowe inwestycje" - stwierdza ekspert.

- Ceny jednak nie spadną. Spodziewaliśmy się  ich wzrostu średnio o 7-9 proc. w skali roku, ale ten wynik uzyskaliśmy już w pierwszym kwartale. Ceny wzrosną jeszcze bardziej, głównie za sprawą rosnących kosztów materiałów budowlanych i energii, pewnie mniej więcej o poziom inflacji. Nie obawiam się jednak upadłości deweloperów. 80 proc. mieszkań, które ukończymy w tym roku, jest już sprzedana, podobnie jak 60 proc. tych, które oddamy w roku 2023. Możliwe są jednak opóźnienia i prośby mniejszych deweloperów do klientów o aktualizację cen. Cena stali rośnie tak samo niezależnie od miejsca budowy, ale w mniejszej miejscowości stanowi ona większą część kosztów niż np. w Warszawie. Cała branża ma się jednak dobrze - dodaje wiceprezes PZFD

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »