Koronawirus, inflacja, zielona transformacja i zmienność
Wygląda na to, że rok 2020 odmienił na długo polityczną, ekonomiczną i inwestycyjną rzeczywistość. Rok 2021 był rokiem przejściowym, a rok 2022 wydaje się jednym wielkim wyzwaniem. Zbyt wysoka inflacja jest poważnym zagrożeniem dla światowej gospodarki.
Cały świat ma za sobą dwa lata zmagań z pandemią choroby COVID-19 spowodowanej przez koronawirusa Sars-COV-2, poprzedzone całą dekadą ekstremalnie niskich stóp procentowych. Te dwa fakty determinują to, jakie będą główne wyzwania na rok 2022. Pierwszym - zdaje się, że oczywistym - będzie kontynuacja walki z pandemią i jej skutkami, zarówno w wymiarze zdrowotnym, jak i ekonomicznym. Jednak to - jak się zdaje - jest tylko wierzchołek góry lodowej. To przedsmak problemów i wyzwań, które się pojawią.
Paweł Homiński, prezes zarządu Noble Funds TFI, wskazuje, że po pandemii gospodarka światowa nie jest więc w sytuacji standardowej, dającej komfort decydentom czy uczestnikom rynku. - Jeszcze w 2020 roku głównym problemem było zatrzymanie działalności gospodarczej w niektórych branżach, a już w 2021 roku kłopotem stała się inflacja, do której z pewnością przyczyniły się środki mające zaradzić recesji - wskazuje Homiński.
Prezes Noble Funds TFI wskazuje, że - paradoksalnie - to właśnie o wyższej inflacji marzyli rządzący i bankierzy przez większą część poprzedniej dekady, zwłaszcza w nękanych deflacją krajach Unii Europejskiej i w Japonii. - Przedstawiano ją jako sposób wyjścia z narosłego w poprzednim kryzysie zadłużenia rządów, głównie krajów rozwiniętych. Przy niskich, wspomaganych aktywnością banków centralnych, stopach procentowych, nominalny PKB miał w końcu zacząć rosnąć, a wraz z nim nominalne dochody budżetu. Mogłoby wskutek tego dojść do poprawy relacji długu do PKB, o ile jeszcze dzisiaj ktokolwiek tym wskaźnikiem się przejmuje - tłumaczy Homiński.
Problem w tym, że poprawy sytuacji budżetowej państw na razie nie widać, bo lata 2020-21 upłynęły pod znakiem bezprecedensowych pakietów pomocowych uruchomionych w obliczu pandemii, które rozdęły deficyty do nie akceptowanych poziomów.
Wedle Homińskiego, dopiero wyłączenie stymulusów ujawni prawdę o stanie gospodarek i pozwoli ex-post ocenić skutki podjętych przez rządy i banki centralne działań. - W większości krajów właśnie rok 2022 będzie pierwszym od wielu lat, w którym polityka budżetowa będzie zacieśniana, a to z pewnością zadziała spowalniająco w stosunku do wzrostu gospodarczego. Inna sprawa, że ujemne realne stopy procentowe, utrzymywane obecnie przez większość banków centralnych na świecie, wciąż będą napędzać popyt i przyczyniać się do utrzymywania inflacji na poziomie powyżej znanego nam z nieodległej przeszłości. I możemy oczywiście mówić, że bankierzy centralni jedynie markują walkę z inflacją, ale z drugiej strony mają przecież świadomość, że zbyt radykalne zaostrzenie polityki pieniężnej może skończyć się źle dla wciąż wątłych, po kryzysie pandemicznym, gospodarek - mówi Homiński.
- Najgorsze, co mogłoby się w 2022 roku zdarzyć, to zaburzenie tej równowagi, tego balansowania między sytuacją, w której inflacja wymyka się spod kontroli, a mocniejszym przykręceniem śruby i stłamszeniem wzrostu gospodarczego - dodaje.
W opinii prezesa Noble Funds TFI, zbyt wysoka inflacja jest poważnym zagrożeniem dla światowej gospodarki. - W Polsce być może jesteśmy już blisko sytuacji, w której oczekiwania inflacyjne "zakotwiczają się" i w rozmowach przedsiębiorców z klientami, pracodawców z pracownikami pojawi się temat indeksowania kontraktów, płac itp. Nie pomaga Polski Ład, który z jednej strony akurat w tak newralgicznym momencie zmniejsza obciążenia podatkowe w grupie najmniej zarabiających, co swoją drogą długoterminowo można oceniać pozytywnie, z drugiej jednak w obecnej sytuacji na rynku pracy prowokuje lepiej zarabiających do przedstawiania dodatkowych roszczeń płacowych motywowanych wzrostem obciążeń podatkowych - wskazuje Homiński.
Seweryn Masalski, dyrektor inwestycyjny w MM Prime TFI, podkreśla, że wiadomo jak walczyć z inflacją - trzeba podwyższyć stopy procentowe. - Jednak jest to dosyć drastyczna metoda, schładzająca gospodarkę i generująca bezrobocie. Nie można jednak zaprzestać walki z wzrostem cen, co pokazuje ostatnio antyprzykład Turcji. Polsce, na szczęście, jeszcze bardzo daleko do dwucyfrowej inflacji i szybkiej dewaluacji waluty, jednak złe decyzje banku centralnego mogą nas w tym kierunku popchnąć. Odpowiedni balans między łagodną a ostrzejszą polityką monetarną jest bardzo trudny i rynki będą z niepokojem obserwować rozwój wypadków - wskazuje Masalski. - Sam kurs złotego zależy nie tylko od krajowej polityki monetarnej i fiskalnej, ale też np. od sytuacji w USA. W razie nagłego zaostrzenia polityki Fed, waluty krajów rozwijających się prawdopodobnie gwałtownie się osłabią. Dodatkowo, skomplikuje to zadanie dla polskiej banku centralnego - dodaje.
Eksperci nie mają wątpliwości, że jednym z najważniejszych wyzwań 2022 roku będzie udana zielona transformacja energetyczna, choć to proces rozciągnięty na dekady, więc raczej chodzi o kolejny jej etap. - Z jednej strony jest ona konieczna ze względu na stan środowiska naturalnego. Z drugiej strony, podobnie jak w przypadku inflacji, zbyt drastyczne metody mogą mieć poważne konsekwencje, jak bardzo silne wzrosty cen energii czy dalsze korkowanie się łańcuchów dostaw. Problemy logistyczno-produkcyjne podbijają inflację i mogą skutkować upadłościami firm w niektórych branżach, tak jak ostatnio się to dzieje z poddostawcami dla motoryzacji - alarmuje ekspert MM Prime TFI.
Masalski wskazuje, że europejski problem z transformacją to decyzja co do uznania energii atomowej za zielone źródło energii - każda odpowiedź będzie miała istotne konsekwencje, także dla polskiej gospodarki. - Powinniśmy nad Wisłą już zacząć budowę nowych elektrowni, żeby za kilka lat móc wyłączyć stare bloki węglowe. Jednak zarówno atom, jak i wiatr, są wciąż blokowane przez kwestie polityczne. Generacja prądu z gazu może się okazać jeszcze droższa, gdyż Norwegia zaczyna się wycofywać z wydobycia i głównym dostawcą tego paliwa dla Europy staje się Rosja. Na szczęście, mamy już całkiem sprawne połączenia z zagranicznymi sieciami przesyłowymi energii elektrycznej i najpewniej będziemy się ratować importem - wskazuje Masalski.
Jednym z wyzwań, wynikających pośrednio z wysokiej inflacji, może być zatrzymanie degradacji nastrojów społecznych odnośnie zielonej transformacji. Homiński martwi się, czy borykające się z wyższymi kosztami życia społeczeństwo nie znajdzie kozła ofiarnego w postaci wyższych cen nośników energii, a pośrednio - działań zmierzających do uczynienia świata czystszym i bardziej ekologicznym. - Ropa po 150 dol. za baryłkę na pewno zwiększyłaby niepokój w bardziej tradycyjnie nastawionej do kwestii wykorzystywania zasobów Ziemi części społeczeństwa, podobnie jak wzrost cen energii elektrycznej, na który niestety jesteśmy skazani wskutek wieloletnich zapóźnieni w działaniach rządu zarówno tego, jak i poprzednich - wskazuje prezes Noble Funds TFI.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), wskazuje na szereg wyzwań, jakie stają przed biznesem, w obliczu nowej, post-pandemicznej rzeczywistości. Jego zdaniem, światowa gospodarka jest i będzie jeszcze przez dłuższy czas w fazie dopasowywania się do sytuacji, jaką spowodował kryzys pandemiczny. - Najważniejsze w tym, dla sfery realnej, są daleko idące zmiany w strumieniach popytu i podaży. Ze względu na zmianę preferencji i przyzwyczajeń, ale i na szereg wciąż pojawiających się ograniczeń, konsumujemy sporo towarów i usług inaczej niż niegdyś. Najbardziej jaskrawym tego przykładem może być wskazanie na spadek korzystania z dalekich turystycznych podróży i wzrost popytu na artykuły potrzebne do wyposażenia domu. Co ważne, obserwowane są też głębokie zmiany w zakresie podaży. Bardzo często dobra z tej samej kategorii dostarczane są przez zupełnie innych, niż niegdyś, producentów. W tym wszystkim trzeba się odnaleźć i nie tylko dopasować, ale z sukcesem wykorzystać zachodzące zmiany jako potencjał. Ostatnie kwartały pokazują, że polskim producentom wychodzi to całkiem dobrze - mówi Soroczyński.
W jego opinii drugą fundamentalną zmianą, jaka czeka biznes, jest przemodelowanie podejścia do kwestii ryzyka w biznesie. - Ostatnie dekady przeżyliśmy w poczuciu, że ryzyko z obrotu gospodarczego zostało niemal w całości wyeliminowane. Nawet jak coś "wybuchało w twarz", to reakcją było stwierdzenie, że to jedynie wyjątek potwierdzający regułę. Wystarczy przypomnieć sobie, jak powszechnie preferowano wyśrubowanie o kilka setnych procenta rentowności inwestycji, kosztem zwiększenia o dziesiątki procent ryzyka, że przedsięwzięcie nie przetrwa nawet niewielkich trudności - wskazuje ekspert KIG. - Pora złamać dyktat perspektywy krótkoterminowej nad długoterminową i podziękować tym, którzy narażali nas na niezabezpieczone ryzyko - uważa Soroczyński.
Zdaniem Soroczyńskiego, trzecim wyzwaniem dla biznesu jest nauka przystosowania się do bardzo dynamicznie zmieniającego się otoczenia prawnego biznesu. Ta rosnąca dynamika oznacza stres, koszty, rosnące ryzyko wypadnięcia z rynku. - Weźmy tu choćby gorączkowe przygotowania do implementacji zmian związanych z Polskim Ładem. Ale nie tylko, bo zmiany otoczenia prawnego gospodarki, nie mniej fundamentalne, przychodzą do nas z zewnątrz. Śmiałe cele klimatyczne UE nie tyko obniżą i zmienią profil konsumpcji, ale przede wszystkim doprowadzą w bardzo krótkim czasie do niemożności wytwarzania na terenie krajów członkowskich wielu dóbr. Liczni przedsiębiorcy stracą możliwość utrzymania się na rynku, wraz z nimi możliwość zarobkowania stracą ich pracownicy - wskazuje ekspert KIG.
Eksperci z rynku inwestycyjnego wskazują zgodnie, że wyzwaniem na rok 2022 i kolejne lata dla inwestorów jest poradzenie sobie z niestabilnością, którą upowszechniła się i która prawdopodobnie ulegnie wzmocnieniu i utrwaleniu. Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI, wskazuje, że ta zmienność w cyklu długoterminowym jest pochodną kilku czynników: geopolityki, wycen i inflacji. - Po pierwsze, skończyła się w ostatnich latach pauza geopolityczna wynikająca z hegemonii USA. Świat wielobiegunowy, który zaczyna się tworzyć, ze swej natury jest bardziej niestabilny i będzie powodował różnego rodzaju nieoczekiwane wydarzenia - wskazuje.
Poza tym, jak podkreśla Tarczyński, globalizacja była jednym z podstawowych czynników dezinflacyjnych, gdyż sprzyjała szukaniu miejsc najtańszych w produkcji. - Odwrót od niej sprzyja impulsowi inflacyjnemu, bo bezpieczeństwo zawsze kosztuje. Przykładem jest skracanie łańcuchów dostaw, czyli lokowanie poddostawców tam, gdzie jest bliżej, czyli bezpieczniej, ale nie taniej - wskazuje.
Na rynkach akcji kończy się trzynasty rok hossy, wspieranej w ostatnich kwartałach przez niezwykle luźną, odważną (niektórzy mówią - szaleńczą) politykę pieniężną. Widać coraz większą chciwość inwestorów, jak to zwykle bywa w tak zaawansowanej fazie rynku byka. Rodzą się nowe klasy aktywów (np. NFT - tokeny niezamienne). - Rośnie także popularność crowdfundingu, handel opcjami zaczyna przekraczać wolumen obrotu akcjami, nie mówiąc już o fenomenie kryptowalut i artefaktów istniejących tylko w świecie wirtualnym i nabywanych tamże - wylicza Homiński. - I zapewne, jak po załamaniu bańki technologicznej w 2000 roku, część z tych innowacji pozostanie z nami w przyszłości, ale wiele innych odejdzie do historii w sposób niesławny dla ich twórców, a bolesny dla nabywców - konkluduje prezes Noble Funds TFI.
Zdaniem Tarczyńskiego, na najważniejszym rynku akcji świata, czyli w USA, mamy do czynienia z bardzo wysokim wycenami. - W krótkim terminie wyceny nie mają znaczenia - liczy się płynność i nastawienie inwestorów do spekulacji. W długim terminie wyceny są kluczowe. I są najlepszym prognostykiem dotkliwości trendu spadkowego, kiedy się w końcu zacznie. W roku 2021 notowania indeksu amerykańskiej giełdy S&P500 należały do najmniej zmiennych w historii. Poprzednio, kiedy tak niska zmienność występowała, w kolejnym roku była ona znacznie, znacznie większa. To nie oznacza z automatu spadków, wzrosty mogą również być, ale huśtawka nastrojów powinna być znacznie większa, niż w tym roku - wskazuje prezes Opoka TFI. - Paradoksalnym, w obliczu inflacji, rozwiązaniem na taką sytuację jest posiadanie zasobów gotówkowych, które będą umożliwiały korzystanie ze zmienności i kupowanie aktywów inflacyjnych na spadkach - dodaje.
Wedle Seweryna Masalskiego, wyzwań nie będzie brakowało na polskiej giełdzie. - Rosnące stopy procentowe sprzyjają działalności banków, których udział w indeksach jest wciąż bardzo duży. Urealniły się wyceny takich gigantów, jak Allegro czy CD Projekt. Środowisko inflacyjne generalnie sprzyja akcjom. Problemem dla wycen mogłoby być silniejsze spowolnienie gospodarcze - wskazuje dyrektor inwestycyjny MM Prime TFI.
W opinii Marka Rogalskiego, głównego analityka walutowego DM BOŚ, rok 2022 może być niestabilny dla złotego, któremu ścieżkę może wyznaczyć... węgierski forint. Analityk wskazuje na metamorfozę Banku Węgier z ostatnich miesięcy: z instytucji, która jeszcze przed pandemią uchodziła za relatywnie "gołębią", w stronę banku centralnego, który zdaje się być zdeterminowany odpowiedzieć na wyzwanie, jakim jest nazbyt wysoka inflacja. - Seria podwyżek stóp procentowych nie doprowadziła jednak do umocnienia forinta. Nie mamy, zatem takiej sytuacji, jak przy czeskiej koronie. Powód? Trudne relacje Budapesztu z Brukselą, które mogą prowadzić do zablokowania unijnych funduszy pomocowych. Ale to może się zmienić. W przyszłym roku zaplanowane są wybory parlamentarne i po raz pierwszy od lat szanse opozycji i rządzącego Fideszu są wyrównane. Niewykluczone, że temat relacji z UE stanie są jedną z głównych osi kampanii wyborczej, co może skłonić sam Fidesz do bardziej aktywnego szukania możliwości osiągnięcia kompromisu z unijnymi urzędnikami. Tak czy inaczej, niewykluczone, że perspektywa odblokowania środków z UE stanie się argumentem za wyraźnym umocnieniem forinta w nadchodzących miesiącach. Ten może pociągnąć też złotego, gdyż nasi rządzący, w ślad za Węgrami, mogliby również wejść na drogę porozumienia z UE. Poza tym, wsparciem będzie też polityka RPP, jej nowy skład może dawać nadzieję na bardziej "jastrzębie" podejście w temacie stóp procentowych - tłumaczy Rogalski.
Piotr Rosik