Kredyty we frankach. Co się bardziej opłaca ugoda czy pozew sądowy?
W obecnej sytuacji ugody byłyby korzystne dla banków, bo wyroki sądowe są ogłaszane na warunkach zdecydowanie bardziej korzystnych dla klientów niż te, które wynikałyby z przyjęcia ugody w wersji zaproponowanej ostatnio przez nadzór – mówi Interii mecenas Adam Wojnarowski z Kancelarii Prawnej Consulti.
W obecnej sytuacji ugody byłyby korzystne dla banków, bo wyroki sądowe są ogłaszane na warunkach zdecydowanie bardziej korzystnych dla klientów niż te, które wynikałyby z przyjęcia ugody w wersji zaproponowanej ostatnio przez nadzór - mówi Interii mecenas Adam Wojnarowski z Kancelarii Prawnej Consulti.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: KNF wzywa banki, żeby zaoferowały klientom ugody, które sprowadzają się mniej więcej do tego by kredyty walutowe potraktować jak złotowe, rozliczyć różnicę i oddać ją klientom. Jednocześnie zapadają kolejne korzystne dla klientów wyroki sądowe, korzystniejsze dla nich niż to co uzyskaliby z propozycji ugody w wersji rekomendowanej przez nadzór. Komu opłacałoby się przyjąć te ugody jeśli banki zaczęłyby je masowo oferować klientom?
Adam Wojnarowski, radca prawny Kancelarii Prawnej Consulti : Ugody na warunkach przedstawionych przez szefa KNF i ostatnio prezesa NBP, oraz zakładając, że banki by je zaczęły powszechnie proponować, będą bardziej korzystne dla banków. Po wyroku TSUE w sprawie państwa Dziubak lawinowo zaczęła rosnąć liczba pozwów, a ponad 90 proc. spraw w sądach wygrywają frankowicze. W obecnej sytuacji te ugody byłyby korzystne dla banków, bo wyroki sądowe są ogłaszane na warunkach zdecydowanie bardziej korzystnych dla klientów niż te, które wynikałyby z przyjęcia ugody w wersji zaproponowanej ostatnio przez nadzór. Banki musiałyby zaoferować coś dodatkowego np. przewalutowanie po znacznie korzystniejszym kursie, żeby te ugody miały większą siłę przekonania klientów.
W sądach zapadają w zasadzie dwa rodzaje wyroków, albo stwierdzenie nieważności umowy i rozliczenia udzielonej kwoty kredytu albo funkcjonowania dalej umowy, ale tak jakby to był kredyt w złotych, za to oparty na stawce LIBOR. W obu przypadkach są one korzystniejsze?
- W sądach, w których zapadają korzystne wyroki, chodzi albo o unieważnienie umowy, albo tzw. odfrankowienie, czyli wyłączenie z umowy postanowień, które sądy uznają za abuzywne, tam gdzie pozwalały one bankom na możliwość dowolnego ustalania kursu po jakim udzielany był kredyt i spłacane były raty. W obu przypadkach te wyroki są korzystne dla klientów, bo w większości przypadków w tej sytuacji występuje nadpłata po stronie klienta i banki muszą ją zwrócić. Jeśli kredyty były zaciągane w latach 2008 czy 2009 to najczęściej klienci już spłacili całą udzieloną kwotę kredytu.
Banki sięgają jednak w tych sytuacjach po ciężki oręż wobec klientów i zapowiadają pozywanie o wysokie kwoty z tytułu bezumownego korzystania z kapitału. Serwis Prawo.pl podał, że Raiffesien Bank pozwał państwa Dziubak o 800 tys. zł przy kredycie udzielonym na 400 tys. zł. To straszak? Czy takie pozwy mają umocowanie prawne?
- Moim zdaniem to jest straszak, a roszczenie banków jest w tych sytuacjach bezzasadne. Natomiast te wątpliwości rozwieje Sąd Najwyższy, który pod koniec marca ma odpowiedzieć na sześć pytań zadanych przez prezes SN Małgorzatę Manowską. Jedno z nich dotyczy możliwości i zasadności pozywania klientów o wynagrodzenie z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę, w sytuacji stwierdzenia nieważności umowy. Natomiast moim zdaniem nie ma podstaw do żądania przez banki zapłaty za korzystanie z kapitału, a tym bardziej o tak absurdalnie wysokie kwoty.
Co jeszcze kluczowego znajdzie się w tym stanowisku Sądu Najwyższego, co może mieć znaczenie dla rozstrzygania spraw frankowych w sądach?
- Wszyscy na nie czekają, bo w końcu przyczyni się do ujednolicenia orzecznictwa w tym zakresie. Zostało zadanych sześć pytań i jeżeli Sąd Najwyższy się do nich odniesie, to będziemy mieli kluczowe orzeczenie, które będzie rozstrzygające dla kluczowych zagadnień związanych z kredytami frankowymi. Poza jednym, które się pojawia w praktyce, które dotyczy postępowań egzekucyjnych w związku z niespłacanymi kredytami frankowymi, w sytuacjach gdy klienci nie wnosili pozwów o stwierdzenie nieważności, bo przed orzeczeniem TSUE nie było to powszechne. Te sytuacje są wciąż pomijane, niemniej orzeczenie SN nie będzie tego dotyczyć.
Czy roszczenia posiadaczy klientów wobec banków się przedawniają? Czyli jeśli ktoś np. wziął kredyt 15 czy 18 lat temu może pozwać bank i wnioskować np. o stwierdzenie nieważności umowy?
- To jedno z zagadnień, które również będzie rozpoznane przez Sąd Najwyższy. Natomiast przyjmuje się, że przedawnienie występuje po 10 latach i klient może pozywać bank o zwrot czy rozliczenie kredytu za ostatnie 10 lat, ale także w odniesieniu kredytu udzielonego wcześniej. Wówczas jednak może obejmować roszczenie za ostatnie 10 lat trwania umowy. Nie spodziewam się, żeby SN zmienił linię orzeczniczą w tym zakresie. Dlatego z punktu widzenia klienta ważne jest, żeby zahamować bieg przedawnienia, bo z każdym kolejnym miesiącem przedawnia się roszczenie o kolejną ratę. A można to zrobić nie tylko poprzez złożenie pozwu, ale także zawezwanie banku przez klienta do próby ugodowej. Część klientów, jeszcze przed rozstrzygnięciem TSUE w sprawie państwa Dziubak, składało w banku takie zawezwanie, żeby przerwać bieg przedawnienia. Banki przeciągają sprawy sądowe, stosują straszaki, bo dzięki temu za każdy miesiąc zyskują miliony złotych, których nie wypłacą z tytułu ewentualnych przegranych.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz