Krótkowzroczny budżet
Bez reformy finansów publicznych nawet najlepszy minister finansów nie przygotuje dobrego budżetu - uważają pracodawcy.
Założenia do przyszłorocznego budżetu nie pozwalają trwale obniżyć długu publicznego poniżej 50 proc. PKB, zejść z deficytem sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB w 2007 r. i zmniejszyć udział wpływów i wydatków budżetowych w PKB - tak uważa strona pracodawców w Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych.
Znów wyższe podatki
Reprezentowani przez Konfederację Pracodawców Polskich, Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Związek Rzemiosła Polskiego i Business Centre Club pracodawcy zwracają uwagę na fakt, iż bez reformy finansów publicznych będziemy mieli do czynienia z wysokimi wydatkami i deficytem, rosnącym długiem, a co za tym idzie - szukaniem źródeł ich finansowania przez podnoszenie podatków. Tym bardziej, że w przyszłym roku progi podatkowe pozostaną zamrożone, a o 1,5 proc. wzrośnie akcyza na paliwa i wyroby spirytusowe.
"To nie jest wina ministra finansów lecz polityków. Minister musi konstruować budżet ze świadomością, że wydatki sztywne to ponad 60 proc. budżetu. Reforma finansów nie polega na szukaniu oszczędności jedynie w administracji. Podstawowe oszczędności można osiągnąć tylko w jeden sposób: ograniczając wydatki na transfery socjalne - wcześniejsze emerytury i renty" - uważa Jeremi Mordasewicz z PKPP. Jak wylicza, tylko wydatki na wcześniejsze emerytury pochłaniają z budżetu 14 mld zł rocznie, a łącznie ze świadczeniami przedemerytalnymi to blisko 20 mld zł. Tymczasem posłowie pod koniec kadencji przegłosowali ustawy emerytalne, które zamiast zmniejszać zwiększają transfery socjalne. I choć skutki tych zabiegów nie będą widoczne w 2006 r., w perspektywie kilkunastu lat będą kosztowały podatników blisko 100 mld zł.
Niebezpieczny deficyt
Tymczasem stan finansów państwa jest poważny. Nawet jeśli prezydent kontrowersyjne ustawy zawetuje, pracodawcy obawiają się, że wejście Polski do strefy euro - planowane przez rząd na rok 2009 - może się odsunąć. "Roczny horyzont planowania budżetowego jest za krótki. Poza tym wydatki, dochody i deficyt zapisane są w założeniach ustawy na 2006 r. w formie przedziałów, co sprawia, że budżet nie jest precyzyjny" - uważają pracodawcy. Zwracają też uwagę, że przy najniższych przewidywanych dochodach i najwyższych wydatkach deficyt budżetowy niebezpiecznie rośnie do 38 mld zł, czyli 3,9 proc. PKB. "To nie pozwoli na ograniczenie deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB w 2007 r., co jest konieczne, jeśli będziemy chcieli w dwa lata później znaleźć się w strefie euro" - dodaje Jeremi Mordasewicz.
Bartosz Krzyżaniak