Kryzys energetyczny. Przyszła zima będzie prawdziwym testem dla Europy
Jeśli Unia Europejska nie ugnie się przed atakiem energetycznym ze strony Rosji, to w ciągu 4-6 lat zastąpi całkowicie import gazu i ropy naftowej z tego kraju, surowcami z innych kierunków - mówi w rozmowie z PAP Thomas O'Donnell, analityk rynku energetycznego i wykładowca prywatnego berlińskiego uniwersytetu Hertie School of Governance. Zdaniem eksperta dopiero przyszła zima będzie prawdziwym testem dla Europy.
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Rosja prowadzi przeciwko Europie wojnę energetyczną, która jest częścią większej wojny Rosji z Ukrainą. Widzimy, że wojna na polu bitwy nie idzie po myśli Rosji, więc Kreml liczy na to, że jej polityka energetyczna wywoła u Europejczyków wystarczające problemy ekonomiczne, by podzielić UE i odstąpić od solidarności z Ukrainą - mówi O'Donnell.
- Władimir Putin ma znacznie większy wpływ na Europę poprzez dostawy gazu niż ropy naftowej. Dzieje się tak, ponieważ gaz dostarczany jest głównie rurociągami.
Około 2027 r. Europa, Stany Zjednoczone, Katar i inne kraje zwiększą możliwości eksportowe skroplonego gazu ziemnego na tyle, aby zastąpić zależność UE od rosyjskiego gazu i pozwolić na obniżenie cen gazu w UE do poziomu zbliżonego do niskich cen w USA - przewiduje analityk.
Nie ukrywa jednak, że zanim to się stanie, to obywatele państw Unii będą musieli przejść przez trudniejszy okres. - To wojna energetyczna, a na wojnie obie strony ponoszą ofiary - ucierpią konsumenci i firmy w UE. Co najmniej cztery lata zajmie wdrożenie ogromnych nowych projektów eksportu LNG z USA i Kataru - zastrzega, dodając, że UE będzie musiała otrzymywać jak najwięcej gazu także z Algierii, Egiptu i Norwegii.
- W tym roku Europa napełniła swoje magazyny gazu. W przyszłym roku będzie trudniej. Należy rozumieć, że magazyny - w normalnych warunkach - nigdy nie służyły do zapewniania normalnych dostaw gazu konsumentom. Są na to po prostu za małe. Powstawały z myślą przechowania surowca zaoszczędzonego latem i wykorzystania go zimą, kiedy rosyjskie i norweskie rurociągi nie nadążały z zaspokojeniem popytu - tłumaczy Thomas O'Donnell.
Zwraca uwagę, że w związku z tym, Niemcy uchylili przepisy nakazujące utrzymywanie w domach minimalnej temperatury, a w niektórych krajach Unii toczą się debaty na temat przerw w dostawach prądu dla obywateli. - Europa uzależniła się nie tylko od rosyjskiego gazu, ale postawiła też na całkowicie nieprzewidywalną energię wiatrową. Jeśli wiatr będzie słaby - jak w sezonie 2020-21 - to w połączeniu z brakiem odpowiednich sieci przesyłowych i brakiem technicznych możliwości magazynowania prądu na wielką skalę, może to oznaczać katastrofę. Takie są fakty. W czasie wojny obywatele muszą znać całą prawdę - przekonuje ekspert.
Podkreśla, że Rosja prowadzi wojnę energetyczną przeciwko Europie, aby rozbić jej solidarność wobec Ukrainy. "W USA i Katarze, ale też w Norwegii, Algierii, Azerbejdżanie, Izraelu, Egipcie itd. istnieje mnóstwo nowych rezerw gazu, możliwości finansowania, technologii i funkcjonujących rynków. Za cztery do sześciu zależność Europy od Rosji zostanie całkowicie zastąpiona importem z innych kierunków. Dotyczy to również ropy naftowej. Rosja tymczasem zostanie zredukowana z supermocarstwa energetycznego do drugoligowego lub trzecioligowego kraju OPEC" - konkluduje O'Donnell.