Kto zyskuje na nas kilka tysięcy procent?

- Sklepowe ceny warzyw i owoców mogą być nawet o 3000 proc. wyższe niż te, które dostają rolnicy w skupie - mówią świętokrzyscy rolnicy, którzy zorganizowali w tej sprawie happening. Przypłynęli oni w czwartek Wisłą do Warszawy na tratwie "Ponidzie".

Happening swój początek miał w Nowym Korczynie, skąd rolnicy wypłynęli w sobotę. Rolnicy z województwa świętokrzyskiego w czwartek dotarli do celu, czyli warszawskiej Przystani Wioślarskiej. Przypłynęli tratwą, którą sami przygotowali; ze sobą mieli warzywa i owoce z regionu.

Na rozstawionych na przystani stoiskach mieszkańcy Warszawy mogli kupić warzywa po cenach obowiązujących w skupach, spróbować potraw, wypieków, ekologicznych warzyw i owoców, a także napić się wody mineralnej z Buska-Zdroju.

Organizatorzy happeningu chcą zwrócić uwagę na różnice cen pomiędzy skupem a sklepem, sięgające nawet 3000 proc. Rolnicy chcą pokazać mieszkańcom Warszawy, że kupując bezpośrednio u nich, konsumenci mogą liczyć na niskie ceny ekologicznych warzyw i owoców.

Reklama

W czwartek po południu rozpoczęło się spotkanie uczestników akcji z ministrem rolnictwa. - Chcemy rozmawiać z ministrem rolnictwa, żeby dyskutując o tym, jak wydać środki na przyszłą perspektywę unijną w obszarze rolnym, jakie instrumenty wynegocjować z Komisją Europejską, wspomóc grupy producenckie, o których tyle mówimy; żeby wesprzeć rolników, żeby powstawały giełdy - powiedział przed spotkaniem marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas, który objął patronat nad imprezą.

Marszałek sprostował informację, która pojawiła się na stronie internetowej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego, w której można było przeczytać, że planowane jest spotkanie z prezydentem Bronisławem Komorowskim i Marszałek Sejmu Ewą Kopacz.

W czwartek na stołecznej przystani Jarubas mówił PAP, że idea happeningu zrodziła się w domu jednego z rolników. Rolnicy sami przeanalizowali ceny, które płacą konsumenci w Warszawie, i doszli do wniosku, że nie mogą pozwolić, żeby w mieście myślano, że tak wysokie ceny wyznaczają sami rolnicy.

Marszałek przyznał, że problemy rolników są mu bardzo bliskie, gdyż wychował się i mieszka na wsi. - Rolnicy spotykają się z dylematem, czy w ogóle podjąć się wykopek, bo prawdopodobne jest, że przychód nie pokryje kosztu, jaki muszą ponieść na ich przeprowadzenie. Bardzo ważne, żeby dać czynnik mobilizujący dla samych rolników, żeby organizowali się w małe kilkunastoosobowe grupy, bo nawet w takiej grupie można tak sterować działalnością, że w negocjacjach cen uzyskuje się mocniejszą pozycję - powiedział.

- Traktujemy ten happening jako początek pewnego procesu. Myślę, że akcja zrobiła swoje i była potrzebna, żeby zwrócić uwagę społeczeństwa - powiedział Jarubas. Dodał, że ruszają prace umownie nazywanego dziś komitetu "Tratwa 2012", który będzie zrzeszał instytucje związane z rolnictwem i przedstawicieli grup producenckich.

Rolnicy wypłynęli tratwą 1 września z Nowego Korczyna (woj. Świętokrzyskie), przepływali przez miejscowości Połaniec, Sandomierz, Solec nad Wisłą, Dęblin, Górę Kalwarię

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Dowiedz się więcej na temat: procent | warzywa i owoce | czwartek | rolnicy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »