Kupujemy polisę ubezpieczeniową dla Europy. Składka 250 mld euro rocznie

Uzupełnić amerykańskie wsparcie wojskowe dla Ukrainy nie będzie dla Unii Europejskiej problemem, bo to kwota zaledwie 0,12 proc. jej PKB. Zapowiedziane przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Urszulę von der Leyen 800 mld euro na uzbrojenie Unii przed potencjalną agresją Rosji to już nie lada wysiłek, ale powinno wystarczyć na trzy lata - wynika z dotychczasowych badań.

Wobec decyzji USA, że zaprzestają wspierania Ukrainy w wojnie z RosjąEuropa ma dwa priorytety. Musi to wsparcie uzupełnić samodzielnie i musi sama zadbać o zbudowanie siły bojowej zdolnej odeprzeć atak Rosji. Realizacja pierwszego nie będzie dla Unii wygórowanym wysiłkiem. Ten drugi jest jak wykupienie długoterminowej polisy w postaci czołgów, haubic, dronów, amunicji itp. Roczna składka na tę polisę wyniesie ok. 250 mld euro, a poza tym będzie wymagać wyjątkowej jak na Europę sprawności koordynacyjnej.

Reklama

Przypomnijmy - przed czwartkowym nadzwyczajnym szczytem przywódców UE w Brukseli, poświęconym obronności i wojnie w Ukrainie, Ursula von der Leyen zaproponowała "ReArm Europe Plan" (Plan Dozbrojenia Europy), który ma umożliwić zmobilizowanie 800 mld euro na zwiększenie wydatków na obronę. To ogromna kwota. Dojście przez europejskie państwa należące do NATO do wydatków na obronę w wysokości 2 proc. PKB oznaczałoby zwiększenie budżetów obronnych w Europie o zaledwie 60 mld euro rocznie.

Jeszcze w czerwcu zeszłego roku Komisja Europejska oszacowała, że w ciągu najbliższej dekady konieczne będą dodatkowe inwestycje w obronność wynoszące ok. 500 mld euro. Od tego czasu składka na polisę ubezpieczeniową dla Europy mocno wzrosła. Powód? Po tym, jak USA zapowiedziały wstrzymanie pomocy dla Ukrainy, Europa prawdopodobnie nie będzie mogła już liczyć na sojusznika zza Atlantyku, gdyby Rosja przejawiała apetyt na rozszerzenie swojej inwazji na państwa Unii lub któreś z państw. Musimy poradzić sobie sami.

Armia Rosji silniejsza niż trzy lata temu. Wyposażenie daje przewagę

Niedawno brukselski Instytut Bruegel wraz z Instytutem Gospodarki Światowej w Kilonii (IfW) opublikowały szacunki potrzeb zbrojeniowych Unii. Punktem wyjścia do wyliczeń była właśnie sytuacja, w której USA zaprzestają wsparcia Ukrainy, a także wycofują się z Europy. Dlatego Europa staje z Rosją oko w oko. Z Rosją, która w wyniku prowadzonej wojny wprawdzie osłabła gospodarczo, ale za to wzmocniła się militarnie. Ma znacznie większą armię niż trzy lata temu, bez porównania bardziej doświadczoną na polu walki i lepiej wyposażoną. To wszystko składa się na przewagę Rosji.

Jak wygląda to w liczbach? Tylko w 2024 roku Rosja wyprodukowała i odnowiła ok. 1550 czołgów, 5700 pojazdów opancerzonych i 450 dział wszystkich typów. Dorobiła się również 1800 dronów kamikadze dalekiego zasięgu Lancet 3. W porównaniu do 2022 roku oznacza to 220-proc. wzrost produkcji czołgów, 150-proc. wzrost produkcji pojazdów opancerzonych i artylerii oraz 435-procentowy wzrost produkcji dronów. Większość to zmodernizowany sprzęt poradziecki, co oznacza, że gdy te zasoby się wyczerpią, produkcja nowej broni może być nieco mniejsza.

Czy Rosja może zaatakować Europę? Oceny wywiadów państw NATO, w tym Polski, mówią o jej gotowości do inwazji w ciągu od trzech do 10 lat. Termin ewentualnego zagrożenia będzie łatwiej przybliżyć po obserwacji mających odbyć się w lecie tego roku na Białorusi ćwiczeń "Zapad". Mogą być one symulacją mającej nastąpić wojny.

Co Europa może Rosji przeciwstawić? Po pierwsze musi wspierać Ukrainę i to dobra wiadomość. Kwoty zastąpienia wycofanej pomocy USA nie zwalają z nóg. Od lutego 2022 roku amerykańskie wsparcie wojskowe dla Ukrainy wyniosło 64 mld euro, podczas gdy Europy (w tym Wielkiej Brytanii) - 62 mld euro. W 2024 roku łączne wsparcie wojskowe Ukrainy wyniosło 42 mld euro, w tym europejskie - 20 mld euro. Żeby zastąpić USA, UE musiałaby wydać zaledwie dodatkowo 0,12 proc. swojego PKB. To nie stanowiłoby większego kłopotu, choć problemem byłaby kwestia, gdzie kupować dla Ukrainy broń. Moce wytwórcze rozdrobnionego europejskiego przemysłu obronnego trzeba szybko zidentyfikować.  

Jak zastąpić wojska i sprzęt z USA? Europa musi zareagować natychmiast

Przejście do realizacji drugiego priorytetu - czyli wykupienia polisy - musiałoby nastąpić niezwłocznie po ewentualnym zawarciu rozejmu lub pokoju pomiędzy Ukrainą a Rosją, a najlepiej, żeby nastąpiło już. Przyjęte w wyliczeniach Bruegela i IfW Kiel założenia przewidują, że Rosja dalej się zbroi w porównywalnym tempie. Taka sytuacja wymaga natychmiastowej rozbudowy potencjału militarnego w Unii oraz w Wielkiej Brytanii i Norwegii, żeby zastąpić wojska i sprzęt z USA.

Jaka to jest skala? W Europie stacjonuje ok. 100 tys. amerykańskich żołnierzy, lecz plany ewentualnościowe NATO mówią o tym, że szybko zjawi się tu dodatkowo 200 tys. I będą to głównie jednostki pancerne. To ok. 50 nowych brygad, których potrzebujemy, a nie mamy. Kraje Europy muszą się zdecydować na to, by szybko je stworzyć, uzbroić i wyszkolić do zdolności bojowej. Zdaniem analityków, siła bojowa 300 tys. amerykańskich żołnierzy jest większa niż blisko 1,5 mln europejskich rozlokowanych w 29 armiach narodowych. Przypomnijmy dla porównania, że według szacunków armia rosyjska zaangażowana w wojnę z Ukrainą liczy obecnie ok. 700 tys. ludzi.

Według raportu Bruegela i IfW Kiel, pierwszym wyzwaniem jest rozstrzygnięcie kwestii dowództwa, zważywszy, że Naczelny Dowódca Sojuszniczy NATO w Europie jest najwyższym rangą generałem USA, a USA się wycofują. Drugim - decyzja, czy tworzyć z narodowych sił zbrojnych jednolitą europejską armię w liczebności ok. 300 tys. żołnierzy, podległą jednemu dowództwu, czy też - bazując na siłach zbrojnych każdego z państw - tworzyć strukturę uzyskującą zdolność operacyjną dzięki pogłębionej koordynacji. Ale kto w takim razie miałby dowodzić?   

Zaraz za tym idą potrzeby związane z uzbrojeniem. Autorzy raportu wyliczyli, że stawienie czoła Rosji w państwach bałtyckich wymagałoby co najmniej 1,4 tys. czołgów, 2 tys. bojowych wozów piechoty i 700 dział, w tym haubic 155 mm i wyrzutni rakietowych. Takiej siły bojowej nie mają razem wzięte armie francuska, niemiecka, włoska i brytyjska. Do tego potrzebna jest amunicja. Według szacunków wojskowych, na trzy miesiące intensywnych walk potrzeba co najmniej milion pocisków 155 mm.

Unia musi zainwestować w sprzęt wojskowy. Ile to będzie kosztowało?

USA do obrony Europy zapewniały potęgę swoich sił strategicznych, zasoby lotnicze i kosmiczne oraz narzędzia wywiadowcze. Europa musiałaby sama zbudować zdolności bojowe w zakresie lotnictwa, transportu i logistyki, rakiet, dronów oraz komunikacji i wywiadu. Obejmuje to np. produkcję ok. 2 tys. dronów bojowych dalekiego zasięgu rocznie. Z obliczeń wynika, że państwa Unii wydają średnio 0,7 proc. PKB na sprzęt wojskowy, a to zdecydowanie za mało.

Raport stwierdza, że uzbrojenie trzeba kupować poprzez zamówienia w Europie. Przypomnijmy, że raport byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego podaje wyliczenia, iż od połowy 2022 do połowy 2023 roku 78 proc. całkowitych wydatków na zamówienia wojskowe trafiło do dostawców spoza UE, z czego 63 proc. - do USA. W nowej sytuacji to zmarnowane pieniądze. Skala wspólnych zamówień sprzętu wojskowego może wpłynąć na znaczne obniżenie kosztów, a z drugiej strony pozwoli europejskim producentom osiągnąć efekt skali.

Ile to będzie kosztowało? Wstępne szacunki pokazują - jeśli policzyć sprzęt wojskowy po aktualnych cenach płaconych przez rządy (np. czołg Leopard II kosztuje 28 mln euro), wydatki na żołnierzy, logistykę, itp. - że dodatkowo powinno to być 250 mld rocznie, przynajmniej przez pierwsze lata. A to znaczy, że wydatki na zbrojenia powinny osiągnąć poziom ok. 3,5 proc. PKB państw Unii. 250 mld euro to 1,25 proc. PKB UE. W sumie na sam sprzęt wojskowy powinniśmy wydawać blisko 2 proc. PKB.

Potem może będzie taniej, gdy moce produkcyjne zostaną już uruchomione. Wspólne zamówienia i efekt skali oczywiście wpłyną na obniżkę kosztów w dłuższym terminie.

Skutki zbrojeń dla gospodarki. Co zrobią Niemcy?

Jakie będą tego skutki makroekonomiczne i fiskalne? Wydatki na obronę powinny pobudzić europejską aktywność gospodarczą, gdy popyt zewnętrzny może zostać osłabiony przez wojny handlowe. Mogą wzrosnąć rentowności długu i inflacja. Inwestycje w przemysł obronny stwarzają jednak szansę na pobudzenie innowacji. Roczny wzrost wydatków obronnych o 250 mld euro powinien być podzielony pomiędzy finansowanie krajowe i wspólne - unijne. W krótkim okresie należałoby je finansować długiem, zanim kraje poukładają w związku z nowym wysiłkiem swoje budżety. Raport proponuje, żeby to Unia zebrała po 125 mld euro dodatkowego finansowania przez najbliższe pięć lat. Na razie kilka państw w UE opiera się ewentualności wspólnej emisji długu.

Kluczowe znaczenie będzie miało wytłumaczenie konieczności zaangażowania Niemcom. Musiałyby one zwiększyć swoje wydatki zbrojeniowe z 80 do ok. 140 mld euro rocznie i zapewnić gotowość bojową ok. 100 tys. żołnierzy.

Propozycja KE częściowo odpowiada na wyzwania zarysowane przez badaczy z obu instytutów oraz postulaty z raportu Mario Draghiego. Uruchomienie klauzuli wyjścia z Paktu Stabilności i Wzrostu pozwoli na zwiększenie deficytów budżetowych na obronność o 1,5 proc. PKB, czyli do postulowanych 3,5 proc. PKB, zakładając, że już wypełniają one zobowiązania wobec NATO.

KE chce wprowadzić nowy instrument - 150 mld euro pożyczek dla państw Unii na paneuropejskie inwestycje w obronę. Miałyby one składać wspólne zamówienia publiczne, dzięki czemu mogą także zwiększyć wsparcie dla Ukrainy. Z budżetu UE - z Polityki Spójności - ma także zostać wygospodarowana pula na wydatki wojskowe, choć jeszcze nie wiadomo jaka. Pozostałe dwa instrumenty mają na celu mobilizację kapitału prywatnego poprzez przyspieszenie budowy unii oszczędnościowo-inwestycyjnej (co jest jeszcze w powijakach) oraz za pośrednictwem Europejskiego Banku Inwestycyjnego, co oznacza możliwość szybkiego sięgnięcia po realne kwoty.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »