Lekarze chcą 30 proc. podwyżki
Premier Kazimierz Marcinkiewicz zapewnił w piątek po spotkaniu z przedstawicielami środowisk medycznych, że od 1 stycznia 2007 roku będą podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia.
Lekarze nie są jednak zadowoleni z propozycji rządu, nie wykluczają dalszych protestów.
W piątek premier spotkał się z przedstawicielami organizacji środowisk medycznych, które w ubiegłym tygodniu powołały w Warszawie Komitet na rzecz Wzrostu Wynagrodzeń Pracowników Służby Zdrowia. Jego głównym celem jest walka o znaczące podwyższenie wynagrodzeń dla pracowników służby zdrowia.
Premier przypomniał, że w przyszłym roku służba zdrowia otrzyma dodatkowo 4 mld zł ze środków publicznych. "To są środki dodatkowe, zwiększające ten fundusz o ok. 15 proc. Jest to największy wzrost (środków) w ochronie zdrowia od wielu lat. W większości te środki chcielibyśmy przeznaczyć na płace w ochronie zdrowia" - powiedział Marcinkiewicz.
Marcinkiewicz poinformował, że proces podwyższania płac w służbie zdrowia będzie rozłożony na trzy lata - od stycznia 2007 do 2009 roku. "Chcemy, by w tym czasie były kierowane z budżetu państwa dodatkowe środki finansowe do Narodowego Funduszu Zdrowia z przeznaczeniem na ten właśnie cel" - podkreślił premier.
Propozycja rządu zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia o 4 mld zł w 2007 roku nie jest dla środowisk medycznych satysfakcjonująca.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) Konstanty Radziwiłł powiedział po spotkaniu przedstawicieli środowisk medycznych z premierem, że nie można jednak tej chwili wykluczyć zaostrzenia protestów w służbie zdrowia.
W środę ostrzegawczy protest lekarzy i pielęgniarek odbył się w województwie łódzkim. W połowie marca ma dojść do zaostrzenia protestu w Łódzkiem i na Podkarpaciu.
"Nie sądzę, żeby dzisiejsze spotkanie w jakikolwiek sposób wpłynęło na zachowanie pracowników, którzy są zrozpaczeni i zdeterminowani. I widząc, że argumentami jest ciężko przekonać polityków do zmiany decyzji, są gotowi domagać się tego w sposób radykalny" - powiedział Radziwiłł.
Dodał, że piątkowe spotkanie z premierem to była tylko prezentacja stanowisk. "Widmo (strajku) nadal nad nami wisi, determinacja jest ogromna" - podkreślił.
"Propozycje dodatkowych 4 miliardów złotych nie są satysfakcjonujące, jesteśmy rozczarowani" - powiedział po spotkaniu prezes NRL. "Większość pracowników oczekuje, że decyzje będą zapadać szybko i że będą bardzo konkretne. Miejmy nadzieję, że uda się to zrobić w ciągu miesiąca" - zaznaczył.
Pod koniec marca zespół trójstronny pracujący pod kierownictwem ministra zdrowia Zbigniewa Religi ma przedstawić, ile z dodatkowych 4 mld zł będzie przeznaczonych na podwyżki dla lekarzy, pielęgniarek i położnych. Lekarze domagają się co najmniej 30-procentowej podwyżki płac i przygotowują się do akcji strajkowej.
Premier powiedział, że namawia środowiska medyczne, aby nie podejmowały akcji strajkowej. "Przez ostatnie lata, wiele lat, nie było tak daleko idącej propozycji rządu. To jest wzrost nakładów na ochronę zdrowia o ok. 15 proc." - powiedział premier. Dodał, że to tylko pierwszy krok.
W skład Porozumienia, które będzie zamierza walczyć o podwyżkę płac weszli: Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych, Naczelna Rada Aptekarska, Naczelna Rada Lekarska, Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, Ogólnopolska Konfederacja Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia, Związek Zawodowy Anestezjologów, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy i Ogólnopolski Związek Zawodowy Techników Medycznych Elektroradiologii.
Przewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego (PZ) zrzeszającego lekarzy rodzinnych Marek Twardowski powiedział dziennikarzom, że aby dać realną podwyżkę pielęgniarkom i lekarzom, to trzeba zmienić system ochrony zdrowia, czyli m.in. wprowadzić dodatkowe ubezpieczenia oraz uregulować popyt na usługi medyczne.
"Proszę powiedzieć wszystkim pracownikom - pielęgniarkom, położnym i lekarzom, że mają jeszcze wytrzymać rok i dalej zarabiać 600, 700 czy tysiąc zł. Nie wiem, czy oni to wytrzymają" - podkreślił Twardowski.
Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) Krzysztof Bukiel powiedział dziennikarzom, że deklaracje rządu to na razie tylko obietnice, bez jakiś wyraźnych podstaw materialnych, żeby móc w nie uwierzyć. "Protest będzie, bo to są działania w dużej mierze oddolne lekarzy, którzy mają już dość. I tutaj nawet gdybyśmy poszli dzisiaj i powiedzieli: +Przestańcie protestować+, to by nas po prostu wyśmiali" - powiedział Bukiel.
W ubiegłym tygodniu w ramach Komisji Trójstronnej premier spotkał się także z przedstawicielami trzech central związkowych: NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych.