Lepper chce zwiększyć deficyt
Wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper powtórzył w poniedziałek w Koszalinie, że Samoobrona nie poprze budżetu, jeśli nie będą spełnione postulaty tej partii. Zapewnił też, że Samoobrona nie walczy o stanowiska rządowe, a jedynie chce realizować swój przedwyborczy program.
Na konferencji prasowej Lepper domagał się, by w budżecie znalazły się środki na wzrost pensji dla służby zdrowia, na podwyżki na nauczycieli, coroczną waloryzację rent i emerytur, ubezpieczenia obowiązkowe w rolnictwie, środki na paliwo rolnicze oraz środki na retencję wodną.
"Jeżeli tego nie będzie, to zdecydowanie mówimy: budżetu nie poprzemy" - oświadczył szef Samoobrony.
Według wicepremiera, deficyt budżetowy może być większy od założonych 30 mld zł o 3-5 mld zł.
Leppera, jak powiedział, niepokoi również "mnożenie stanowisk w Kancelarii Premiera".
Nawiązał tym samym do powołania w sobotę b. szefa sejmowej komisji rolnictwa Wojciecha Mojzesowicza (PiS) na stanowisko sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, odpowiedzialnego za kwestię polityki rolnej.
W piątek Mojzesowicz zrezygnował z kierowania sejmową komisją rolnictwa. Według opozycji była to cena, jaką PiS zapłaciło za poparcie Samoobrony dla odrzucenia wniosku PO o odwołanie ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Dymisji Mojzesowicza domagał się Lepper.
"Kultura polityczna - a trzeba ją mieć - wymaga tego, żebym ja przynajmniej wiedział o tym, że ktoś w Kancelarii Premiera będzie doradcą do spraw rolnictwa. Jeżeli panu premierowi nie wystarczam ja i czterech zastępców moich z PiS-u, to niech premier przynajmniej skorzysta z telefonu. (...) Należałoby przynajmniej mnie o tym poinformować, a nie żebym ja dowiadywał się o tym ze środków przekazu" - zaznaczył Lepper.
Jego zdaniem, "żenujące, śmieszne i żałosne" jest tworzenie stanowiska po to, "by czyjeś ambicje zaspokoić, żeby pokazać: +nie ty tu jesteś najważniejszy od rolnictwa+"
"Konstytucyjnym ministrem jest Andrzej Lepper. I ja decyduję o tym, co się dzieje w ministerstwie rolnictwa. Ja jestem odpowiedzialny za to" - oświadczył szef Samoobrony.
Jak dodał, takie działania (powołanie Mojzesowicza) świadczą o tym, że "ktoś chciałby, aby Samoobrona była nadal maszynką do głosowania". "Myślałem, że po czterech miesiącach współrządzenia mamy to załatwione, że wiadomo, że pewne sprawy ustalamy razem" - powiedział.
Według Leppera, do tej pory rząd realizuje jedynie program PiS. "Nasz udział w koalicji jest ok. 22 proc. Także swój program w takim zakresie powinniśmy móc zrealizować" - podkreślił. "Taki układ jest po prosu niedobry. To świadczy o tym, że jesteśmy potrzebni tylko do tego, żeby było 231 głosów w Sejmie" - dodał lider Samoobrony.
Jego zdaniem, po "takim oskarżaniu o walkę o stołki" inna partia na miejscu Samoobrony już dawno by wyszła z koalicji. "My o stołki nie walczymy. Walczymy o program, walczymy o ludzi" - zaznaczył.
"Niestety - dodał Lepper - panowie z PiS-u co jakiś czas przekazują informacje do prasy, że Lepper i Samoobrona znów czegoś chcą. Otóż my niczego nie chcemy. Niech sobie biorą wszystko, co chcą. Ważne, by dla wszystkich była równa szansa realizacji programów przedwyborczych" - powiedział polityk. Wicepremier zaznaczył również, że w polityce międzynarodowej rząd, prezydent i parlament powinni prowadzić na scenie międzynarodowej jedną politykę. Tymczasem - jego zdaniem - ostatnie zdarzenia świadczą o tym, że takiej koordynacji nie ma. Jak wyjaśnił, chodzi o wypowiedź wiceszefa MON Antoniego Macierewicza o agenturalnej działalności niektórych byłych szefów dyplomacji, wypowiedź J. Kaczyńskiego dla "European Voice" w sprawie zmniejszenia w UE dopłat dla rolnictwa i postulaty wicepremiera Romana Giertycha o podwyższeniu progu wyborczego w wyborach parlamentarnych dla przedstawicieli mniejszości narodowych.