Lobbing - to piąta władza w UE

Lobbing - w Polsce to brzmi dwuznacznie. Unia chce ująć tę działalność w karby prawa, dając obywatelom możliwość oficjalnego wpływania na stanowienie przepisów.

Europejską mekką lobbystów jest Bruksela. To tu znajdują się siedziby: Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej. To tu się zbierają europosłowie, a unijna machina legislacyjna pracuje pełną parą, tworząc przepisy coraz mocniej wpływające na kształt życia w Polsce. Dlatego na pulsie brukselskich wydarzeń warto trzymać rękę.

Pierwszą polską firmą, która otrzymała akredytację tzw. grupy interesu w Parlamencie Europejskim, były PKP SA. Biuro spółki w Brukseli uruchomiono w lipcu 2002 r., dwa lata przed akcesją Polski do Unii Europejskiej.

Reklama

Na początek kolej

- Na bieżąco śledzimy proces legislacyjny w obszarze transportu, ale nie tylko. Staramy się rekomendować rozwiązania, które służą rozwojowi kolei i uwzględniają sytuację branży w Polsce i krajach Europy Środkowo-Wschodniej - mówi Tomasz Lachowicz, kierujący brukselskim biurem Grupy PKP. - Spotykamy się z eurodeputowanymi, przedstawicielami Komisji Europejskiej, przygotowujemy imprezy promujące transport kolejowy, pracujemy w grupach roboczych organizacji międzynarodowych.

Ostatnio polscy kolejarze przekonywali europosłów do projektu budowy w naszym kraju kolei wysokich prędkości (HS). W efekcie trafił on do unijnego master planu i jest bliski wpisania do nowej unijnej mapy transeuropejskiej sieci transportowej (TEN-T). Powstanie takich linii nie tylko przeniesie polską kolej z XX do XXI wieku, ale zwiększy także przepustowość sieci dla taboru konwencjonalnego, tak pasażerskiego, jak i towarowego.

Szczególne znaczenie będzie to miało na linii zachód-wschód, wobec rosnącej wymiany towarowej UE z krajami Europy Wschodniej i Azją. Młodsze (powstało w czerwcu 2010 r.), ale nie mniej istotne, szczególnie dla polskiego przemysłu energetycznego, jest brukselskie biuro Central Europe Energy Partners. CEEP to zarejestrowane w Brukseli stowarzyszenie non profit, którego celem jest działanie na rzecz sektora energii z Europy Centralnej.

Wspierają je m.in. Lotos, Jastrzębska Spółka Węglowa czy Kulczyk Investments. Działa podobnie jak biuro Grupy PKP i jak ono jest zarejestrowane jako grupa interesu.

- Bezpieczeństwo energetyczne jest dzisiaj wyzwaniem globalnym. Dotyczy zarówno producentów nośników energii, jak i ich odbiorców oraz całej gospodarki. Im więcej będzie w tym obszarze rozsądku i woli współdziałania, tym bezpieczniejszy będzie świat - uważa Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos i szef Rady CEEP. - Energetyka jest obszarem, w którym działają potężne mechanizmy komercyjne i równie silne - polityczne. Zadaniem CEEP nie jest "wcinanie się" w politykę ani tym bardziej ograniczanie roli polityków w energetyce. Jest odwrotnie.

Biznes, nauka i eksperci działający w stwarzanych przez organizację ramach wesprą sferę polityki praktycznymi konkretami, wywodzącymi się z ich wiedzy i doświadczenia. Takie sprzężenie zwrotne ułatwi dochodzenie do mądrych, trwałych rozwiązań w obszarze - jeszcze raz to przypomnę - w którym nie występuje naturalna skłonność do kompromisu. Stosowane są tu twarde reguły gry, toczy się bezwzględna walka, Nord Stream jest dobrym tego przykładem.

W Brukseli znajdują się również: Biuro Przedstawicielskie Poczty Polskiej, Przedstawicielstwo Polskich Organizacji Rolniczych, Krajowa Rada Radców Prawnych - Biuro Przedstawicielskie, Przedstawicielstwo Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan (PKPP Lewiatan), Przedstawicielstwo Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Biuro Promocji Nauki "PolSCA", Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System - przedstawicielstwo w Brukseli, Telekomunikacja Polska oraz biura przedstawicielskie 16 województw i przedstawicielstwo miasta Łódź.

Lobbysta - jaki jest...

Pierwszą instytucją Unii, która swoje kontakty z lobbystami uregulowała w sposób formalny, był Parlament Europejski. Regulamin PE z 20 lipca 1999 r. wyznacza ich podstawowe obowiązki.

Jeszcze wcześniej, bo w 1996 r., PE jako pierwszy organ wspólnotowy wprowadził rejestr lobbystów i przyznał im prawo do obserwacji otwartych posiedzeń komisji parlamentarnych.

- Kiedy się zgłasza do nas osoba zainteresowana rozmową o bieżących sprawach legislacyjnych, najpierw sprawdzam, czy jest oficjalnie zarejestrowana jako lobbysta. Jeżeli nie, to do spotkania nie dojdzie - zapewnia Malina Stompel, asystentka europosła, prof. Adama Gierka.

W oficjalnym rejestrze widnieją blisko cztery tysiące nazwisk, jedna trzecia z akredytacjami tymczasowymi. Ci, którym uda się przejść skrupulatny system rejestracji, otrzymują identyfikator brązowy kawałek plastiku z danymi i zdjęciem - by mogli się odróżniać od posłów i personelu PE. Nieoficjalne informacje mówią zaś, że w Brukseli działa około 15 tysięcy lobbystów.

Ta liczba jest jednak trudna do zweryfikowania, ponieważ nie wszyscy działają w oparciu o literę prawa. Dowodem na to może być niedawna afera korupcyjna. Pod koniec marca brytyjski dziennik "Sunday Times" ujawnił nazwiska trzech europosłów zamieszanych w przyjmowanie łapówek. Według brytyjskich dziennikarzy, deputowani mogli doprowadzić do przyjęcia przez PE poprawek legislacyjnych napisanych na zlecenie lobbystów w zamian za kwotę 100 tys. euro. Dwóch posłów podało się do dymisji, jeden dobrowolnie zawiesił swój mandat.

Dwa lata temu PE przyjął rezolucję, w której nakłada na deputowanych obowiązek zdobywania wyważonych informacji i zdolności do podejmowania politycznych decyzji niezależnie od lobbystów. Najnowsza regulacja z maja bieżącego roku łączy rejestry prowadzone dotąd odrębnie przez Parlament i Komisję Europejską. Pomoże to unijnym urzędnikom lepiej się rozeznać wśród lobbystów.

Środowisko tworzą głównie prawnicy, ekonomiści, politologowie, dynamiczni, znający języki, najlepiej z do świadczeniem w administracji publicznej. Ale...

- To profesja, w której trzeba być człowiekiem renesansu, umieć zreferować w przystępny sposób meandry regulacji instrumentów finansowych dotyczących ryzyka kredytowego czy zasady handlu emisjami CO2, ale też na koktajlu, konferencji czy panelu, jakich w Brukseli odbywają się setki, nawiązać interesującą rozmowę z nowo poznanym urzędnikiem Komisji, asystentem czy europosłem - twierdzi Piotr Bonisławski, associate director w firmie Kreab & Gavin Anderson.

Wszystko po to, by budować relacje, które pomagają w codziennej pracy. Lobbyści powinni, zdaniem Bonisławskiego, specjalizować się w konkretnej tematyce, np. energetyce czy transporcie, ale muszą również posiadać tzw. umiejętności miękkie, bo należy pamiętać, że jest to przede wszystkim praca z ludźmi. Nieodzowna jest też doskonała znajomość systemu instytucjonalnego Unii Europejskiej i sposobu podejmowania decyzji.

Nasz rozmówca pracował wcześniej w Europejskim Instytucie Studiów nad Bezpieczeństwem w Paryżu, w biurze prasowym polskiego Ministerstwa Infrastruktury, a także jako dziennikarz.

Na obecnym stanowisku obszary jego zainteresowań zawodowych to: komunikacja polityczna, polityka energetyczna, środowiskowa i handlowa. Firma Kreab & Gavin Anderson jest wpisana do rejestru lobbingu Komisji Europejskiej, należy również do Europejskiego Stowarzyszenia Public Affairs (EPACA).

- Lobbystę można również porównać do dyplomaty. Tak jak dyplomata reprezentuje kraj, lobbysta działa w imieniu klienta, reprezentuje koncerny czy stowarzyszenia, a w wyjątkowych okazjach nawet rządy państw, głównie spoza UE - mówi Bonisławski.

Zdolności interpersonalne to jedno, ale nie powinny one przesłaniać rzetelnej informacji. Lobbyści odbywają spotkania z urzędnikami na różnych szczeblach, w zależności od etapu procesu legislacyjnego. Najczęściej zajmują się kilkoma projektami jednocześnie. Praca nad jedną dyrektywą trwa od półtora do dwóch lat.

Ile zarabiają? Firmy consultingowe liczą sobie 200-500 euro za godzinę pracy. Roczne dochody doświadczonego lobbysty wahają się w granicach 70-250 tys. euro. Wszystko zależy od branży i liczby realizowanych projektów.

Firmy zazwyczaj zgłaszają się do lobbystów w zaawansowanym momencie legislacji, zaniepokojone doniesieniami medialnymi, z których wynika, że ich interesy są zagrożone. Obowiązuje jednak zasada: im wcześniej, tym lepiej.

Klient najpierw dowiaduje się, czy w ogóle warto podejmować jakiekolwiek działania. Następnie otrzymuje scenariusze wydarzeń na danym etapie legislacji. W końcu dochodzi do spotkania z urzędnikami KE i przedstawicielami PE.

Późne raczkowanie

Większość europosłów podchodzi do lobbystów ostrożnie. Zazwyczaj asystenci lub doradcy polityczni szukają o nich informacji, aby mieć szersze pojęcie, czego można się po nich spodziewać.

- Jednocześnie spotkania z lobbystami to norma, posłowie sprawozdawcy pisząc raporty, spotykają się z różnymi grupami interesu, i nie ma w tym nic dziwnego - uważa Sonia Nandzik, asystentka europosła Marka Migalskiego. Zdaniem europosła, prof. Adama Gierka, lobbing ma różne oblicza.

- Jest zazwyczaj informacją, i w taki właśnie sposób powinien się kojarzyć, a nie z wymuszaniem czy kupnem przepisów. Bardzo ważnym lobbystą w Unii Europejskiej jest sama Komisja Europejska, która naciska na Parlament ze swoją legislacją. Można również powiedzieć o tzw. super lobbingu, czyli działalności think-tanków (niezależne ośrodki zajmujące się badaniami i analizami spraw publicznych - przyp. red.), które wpływają na Komisję - ocenia europoseł.

- Parlament Europejski nie może być chorą wyspą bez kontaktu z rzeczywistością - argumentuje europoseł Bogdan Marcinkiewicz, który podczas legislacji na co dzień zapoznaje się z ekspertyzami przygotowanymi przez lobbystów, a także się z nimi spotyka. Jego zdaniem, lobbyści są naturalnym elementem procesu ustanawiania unijnego prawa, oferując europosłom informację o wpływie ich działania na gospodarkę, a przecież w Unii o to chodzi, by sprawniej działała, a nie o to, by produkować bezwartościowe dokumenty.

- Obawy wobec lobbingu są przesadzone. Europosłowie, którzy byli gotowi wprowadzić poprawki legislacyjne w zamian za pieniądze, zachowali się bardzo nagannie i ponieśli już konsekwencje - mówi Marcinkiewicz. Jeśli chodzi o polskie firmy: im większe, tym lepiej sobie radzą w Brukseli, będąc np. w międzynarodowych stowarzyszeniach branżowych. Jednak wielu polskich przedsiębiorców w dalszym ciągu nie ma świadomości, że 70 proc. legislacji gospodarczej powstaje w Brukseli, a nie w Warszawie.

- W lobbowaniu jesteśmy na etapie późnego raczkowania. Z czasem staniemy się mocniejsi, ale na razie pod tym względem od Europy Zachodniej dzieli nas pewien dystans - uważa Robert Golański, rzecznik prasowy przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, prof. Jerzego Buzka. - Musimy się nauczyć, że myślenie w horyzoncie roku, dwóch lat, nie ma sensu.

Musimy dysponować strategią długofalową. Potrzeba jak najwięcej naszych rodaków nie tylko w instytucjach Unii Europejskiej, ale również w federacjach, biznesie etc. Trzeba rozwijać kontakty nie tylko z instytucjami unijnymi, ale również z organizacjami biznesowymi z innych krajów, tworzyć ponadpaństwowe koalicje. Dzięki temu w 2005 r. mniejszym firmom softwareowym, także polskim, udało się postawić gigantom takim jak Microsoft czy Nokia.

Lobbing, mimo marcowego skandalu, będzie odgrywał coraz większą rolę w stanowieniu unijnego prawa. To dlatego, że Europa, mimo ostatnich wstrząsów spowodowanych kryzysem finansowym, coraz mocniej się integruje.

Organy wspólnotowe przejmują kolejne kompetencje organów krajowych. Tym samym w naturalny sposób otwiera się droga dla organizacji lobbingowych. Jak napisał kiedyś francuski lobbysta Thierry Lefebure, sedno sprawy można sprowadzić do zdania: lobby or not to be.

Natalia Matyba

Autorka jest doktorantką w Instytucie Studiów Politycznych PAN

Dowiedz się więcej na temat: lobbing | prawo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »