Lockdown. Ekonomiści wstrzymują oddech, jak mocno zetną prognozy?
Jaki będzie koszt nowych ograniczeń dla gospodarki? - na to pytanie podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki nie odpowiedział. Zapewnił jednak, że sytuacja budżetu państwa jest dobra i pieniędzy na programy pomocowe dla branż najbardziej dotkniętych skutkami wprowadzanych ograniczeń nie zabraknie.
Zapytaliśmy więc ekonomistów: Jakie konsekwencje dla gospodarki niosą dzisiejsze ograniczenia?
- Zakładaliśmy pełzający lockdown i w IV kw. spadek PKB o 4,5 proc. rok do roku. Jeżeli doszłoby do narodowej kwarantanny - jak to premier ujął - to zaczęlibyśmy się przybliżać do skali odziaływania restrykcji jaką mieliśmy w II kw. Pewnie wtedy trzeba by trochę zrewidować prognozy - mówi Interii Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Podtrzymuje też prognozę dla całego 2020 r. na poziomie -3,1 proc. - Nie ma powodu jej zmieniać. Jeśli nie wprowadzimy twardego lockdownu, w zasadzie do końca grudnia, to jest szansa, że IV kw. zamknie się spadkiem o 4,5 proc. - tłumaczy.
Szef rządu ogłosił nowe ograniczenia wskazując od razu minimalny okres ich obowiązywania, tj. 29 listopada. Scenariusz, że w grudniu galerie handlowe mogłyby się ponownie, w kluczowym dla nich okresie przedświątecznym, otworzyć jest wciąż prawdopodobny.
- Kluczowe dzisiaj są dwie sprawy: jak długo będą obowiązywać ograniczenia i czy nie wejdziemy w kolejny etap (kwarantanna narodowa - red.) - mówi Interii Aleksandra Świątkowska, ekonomista w BOŚ Banku, która wstępnie szacuje, że wprowadzone dzisiaj przez rząd ograniczenia m.in. dla handlu zmniejszą PKB o ok. 0,5 pkt. proc.
Dotychczas BOŚ Bank prognozował, że w całym 2020 r. PKB skurczy się o 2,8-3 proc.
Pojawiają się jednak opinie, że skala gospodarczego załamania może być dużo głębsza. "Ostateczny wpływ drugiej fali pandemii na polski PKB zmieści się w przedziale 1-2 pkt. proc. PKB. Skutki mogą się rozlać też na początek przyszłego roku. Oznacza to, że scenariusz rządowy spadku PKB o 4,6 proc. w tym roku wydaje się teraz bardzo realny. Nie można wręcz wykluczyć, że w skrajnym scenariuszu zbliży się do minus 5 proc." - ocenił w komentarzu Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. Jak wyjaśnił: po silnej odbudowie PKB w III kw. w Polsce, w ostatnim kwartale tego roku zanotujemy głęboki spadek PKB. W skrajnym scenariuszu będzie on porównywalny do tego z II kwartału, czyli nawet 8-9 proc. kw./kw.
- Chcemy utrzymywać miejsca pracy. Nasze działania pomocowe temu mają służyć. Na kontach firm jest ponad 50 mld zł więcej depozytów niż przed pandemią. Płynność jest. Pomoc będzie bardziej selektywna, będzie trafiać do tych branż, które najbardziej tego potrzebują - zapewniał szef rządu podczas konferencji prasowej.
- Sytuacja budżetu państwa będzie lepsza niż przewidywaliśmy - mówił premier Morawiecki. Dodał również, że deficyt będzie prawdopodobnie niższy niż był szacowany jeszcze kilka tygodni temu.
- I nie ma w tym nic dziwnego. To, że wykonanie budżetu będzie lepsze - jest naturalne i bardzo zdroworozsądkowe. Przy kalkulowaniu budżetu należy myśleć od razu o wentylu bezpieczeństwa. Robi tak każdy minister finansów. Musi on przeszacowywać wydatki i zmniejszać wpływy budżetowe, żeby być gotowym na najgorsze - tłumaczy z kolei Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Szacuje on, że po stronie wydatkowej może to być 10-15 mld zł, po stronie przychodowej - ok. 10 mld zł.
- Może się okazać, że nowelizowany budżet zrobi się ponownie zbyt optymistyczna w świetle tego, że gospodarka się zamyka. Pojawiają się nowe potrzeby wydatkowe, które trzeba sfinansować. Więcej będzie nas kosztować chociażby służba zdrowia - przestrzega Soroczyński.
Świątkowska z BOŚ Banku podkreśla, że nie tylko nowelizacja był zrobiona z "poduszką bezpieczeństwa", ale również zaskoczyła skala odbicia gospodarki w III kw. A to oznacza m.in. wyższe wpływy z VAT.
- Wykonanie deficytu jest niższe niż zakładane w budżecie. IV kw. trochę tę sytuację pogorszy, ale nie na tyle żeby zagrozić poziomowi deficytu. Nie ma istotnego problemu - jeśli chodzi o pieniądze czy programy pomocowe. Jest zapas, bo tarcza nie została w pełni wykorzystana. W ZUS mogą być ubytki, ale nie będą na tyle duże, żeby istotnie pogłębić deficyt sektora finansów publicznych w tym roku. Z punktu widzenia budżetu moim zdaniem nie ma problemu - ocenia Borowski.
Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów, po wrześniu br. deficyt budżetu państwa wyniósł 13,8 mld zł. Według nowelizacji tegorocznego budżetu, deficyt na koniec 2020 r. został podniesiony z zerowego do 109,3 mld zł. Limit wydatków wzrósł o 72,7 mld zł (do 508 mld zł). Założono też, że dochody budżetu będą niższe od planowanych o 36,7 mld zł.
Bartosz Bednarz