Londyn - nie będzie referendum!

Całą brytyjska prasa komentuje wczorajszą debatę i głosowanie nad rezolucją o przeprowadzeniu referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Całą brytyjska prasa komentuje wczorajszą debatę i głosowanie nad rezolucją o przeprowadzeniu referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Wczoraj w nocy ten wniosek upadł w Izbie Gmin, tak jak sobie życzył premier David Cameron . Jak pisze "Daily Mail", premier "pozostał jednak na placu z rozkwaszonym nosem", bo wynik głosowania brzmiał 483 do 111, a wśród tych zwolenników referendum było aż 81 torysów.

Dwóch publicystów "Independenta" pisze zgodnie, że David Cameron zupełnie niepotrzebnie posunął się do użycia najostrzejszej formy procedury dyscyplinarnej, zakazując swoim posłom głosowania za referendum.

Z kolei "Guardian" cytuje argumenty obu stron. David Cameron przekonywał, że to zły moment na referendum "kiedy dom sąsiada płonie" - a chodziło mu o kryzys euro. Naczelny argument buntowników był dokładnie odwrotny: "Jeśli nie teraz - kiedy?". Te cztery słowa , jednego z posłów w sześciogodzinnej debacie to najkrótsze wystąpienie w historii Izby Gmin. "Guardian" wskazuje, że życzenia rządu i społeczeństwa są diametralnie sprzeczne. Jego sondaż opinii dowodzi, że referendum chce aż 70 procent Brytyjczyków, a za wystąpieniem z Unii zagłosowałoby 49 procent.

Reklama

Rząd w Londynie przystąpił do kontrofensywy propagandowej przeciwko szkockim nacjonalistom, planującym referendum w sprawie niepodległości. Premier autonomicznego rządu w Edynburgu, Alex Salmond od lat twierdzi, że szkocka ropa i gaz dofinansowują Wielką Brytanię. Jego minister finansów poszedł jeszcze dalej i oświadczył kilka dni temu, że dzięki swoim zasobom energetycznym niepodległa Szkocja znalazłaby się w pierwszej szóstce najbogatszych państw Unii Europejskiej.

Ale wyśmiał to teraz minister do spraw Szkocji w gabinecie premiera Camerona. Michael Moore wytoczył argument najlepiej trafiający do zapobiegliwych Szkotów: zadłużenie ich rządu. Obliczył, że w zeszłym roku finansowym deficyt w wydatkach państwowych w Szkocji wyniósł 13 i pół miliarda funtów i to już po dodaniu całości wpływów z eksploatacji ropy i gazu. Bez tego deficyt wyniósłby 20 miliardów.

Edynburski dziennik "The Scotsman" zwraca uwagę, że koncern BP inwestuje właśnie w nowoodkryte złoża na Atlantyku, na zachód od Wysp Szetlandzkich, ale niedawna prognoza stowarzyszenia firm naftowych Oil & Gas UK przewiduje wyczerpanie się złóż pod dnem Morza Północnego do 2028 roku. Informacyjna Agencja Radiowa

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | referendum. | referendum | Londyn
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »