Ludwik Sobolewski: Diabeł tkwi w didaskaliach [FELIETON]

Nie wiem, jakie będzie Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Nikt nie wie, bo trwa plebiscytowe głosowanie. Mam wątpliwości, czy odzwierciedli ono te rzeczywiście najpopularniejsze, a zarazem "młodzieżowe" (cokolwiek by to miało znaczyć) słowa. Jakoś nie spotkałem się w codziennym życiu z takimi spośród nich, jak rel czy essa, zwycięzcami poprzednich edycji plebiscytu. To znaczy nie spotkałem się z ich użyciem zwyczajnym. Bo owszem, zdarzyło się raz, że laureat nagrody w dziedzinie finansów, odbierając wyróżnienie krzyknął ze sceny pewnej konferencji biznesowej "essa!". Ale to była świadoma prowokacyjna krotochwila. Trudno byłoby więc uważać ten incydent za przypadek zwyczajny.

Mimo tego sceptycyzmu lubię wybory młodzieżowego słowa roku. Jest to jeden z tych procesów, które wciąż nie są przeprowadzane z decydującym zastosowaniem sztucznej inteligencji.

Dwa elementy transformacji, jakiej jeszcze w historii nie było

A to właśnie AI wdarła się szturmem nie tylko do naszego życia, ale także do języka. Również do języka rozmowy o biznesie. Podejrzewam, że zdetronizowała w nim, w kategorii częstości używania, takie słowa jak "giełda", "transakcja" czy "inwestowanie". Może tylko "pieniądze" trzymają się mocno.

Nie ma się czemu dziwić. Świat zrobił się tak zróżnicowany, że z jednej strony zaczyna w nim brakować energii (ostatnio ponure doniesienia na ten temat płyną z Ameryki Południowej), a z drugiej - trwa w najlepsze planetarna ekspansja sztucznej inteligencji. Zresztą nie potrafi się ona obyć bez coraz większych ilości energii.

Reklama

Kryzys klimatyczny i AI to dwa elementy jednej zasadniczej transformacji. Takiej, jakiej jeszcze w historii świata nie było. Jest w tym coś z chocholego tańca. Choćby takie susze, wywoływane przez klimat. Są jedną z głównych przyczyn deficytu energii, tak bardzo potrzebnej w rewolucji technologicznej.

Efekty transformacji przyjdą szybko. Zapewne spełni się prognoza Wojciecha Zaremby, jednego z liderów OpenAI. W rozmowie z Maciejem Kaweckim (do obejrzenia i wysłuchania na YouTube) powiedział, że to, co kiedyś zajmowało tysiące lat - na przykład powstanie rolnictwa czy pierwszych miast i ich ewolucja - dzisiaj, jeśli chodzi o równie przełomowe zmiany, odbywa się na przestrzeni najwyżej dziesięcioleci. I ten dystans pomiędzy pojawianiem się kolejnych przełomów cywilizacyjnych będzie się skracał. Na pierwszą rewolucję przemysłową ludzkość pracowała przez stulecia. Natomiast osiągnięcie przez maszyny zdolności superludzkich praktycznie w każdej istotnej dziedzinie zajmie krócej niż 10 lat, licząc od teraz, twierdzi Zaremba.

"Czasem byłoby lepiej, gdyby w naszym życiu było jak najwięcej didaskaliów"

Czy zatem koniec ludzkości w dotychczas nam znanym, humanistycznym sensie, jak rewolucję AI intepretuje Yuval Harari, już de facto nastąpił? Szczerze mówiąc, gdy słucham przenikliwych wypowiedzi jednego z konstruktorów AI, czyli wspomnianego Wojtka Zaremby, to zaczynam skłaniać się do tego, co o przyszłości mówi w tym kontekście Harari.

Uważałem algorytmy AI za coś, co przeora naszą rzeczywistość, ale dotąd łudziłem się, że skutki tego mogą być także dobre, oprócz dewastacyjnych. Teraz pytanie powstaje o to, w jakich dziedzinach i w jakich zastosowaniach te skutki mogą być dobre, i czy przypadkiem to nie będą didaskalia naszej przyszłej rzeczywistości.

Właśnie, didaskalia. Gdybym miał powiedzieć, jakie jest, niekoniecznie młodzieżowe, lecz jednak słowo roku, w kręgach finansowo-biznesowych, to z moich skromnych obserwacji wynika, że jest nim słowo "didaskalia". Zasadniczo po raz pierwszy, zapewne jak wszyscy lub prawie wszyscy, spotkałem się z nim w liceum, ewentualnie w szkole podstawowej, na lekcji języka polskiego poświęconej dramatowi jako utworowi literackiemu. Dzisiaj znaczy ono: "rzecz uboczna, kwestia mniejszej wagi, problem z którym damy sobie radę, coś co na tle innych spraw jest łatwe do rozstrzygnięcia". Typowa sytuacja, w której się używa tego określenia? Każda transakcyjna, to znaczy każda, gdzie pojawia się element dyskusji, polemiki, sporu czy, by powiedzieć bardziej pozytywnie, uzgadniania stanowisk.

Czasem myślę, że byłoby lepiej, gdyby w naszym życiu było jak najwięcej didaskaliów, a te naprawdę poważne problemy jakoś się same rozwiązywały. Chociaż w biznesie nie jest to niezawodna recepta na brak bólu głowy, bo często diabeł tkwi w szczegółach. Pardon, w didaskaliach.

Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Ludwik Sobolewski | felieton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »