Ludwik Sobolewski: Filozofia przytwierdzonej nakrętki [FELIETON]

Widziałem świetny wpis w jednym z mediów społecznościowych. Zestawiono w nim obok siebie dwa zdjęcia. Jedno z nich pokazuje powrót rakiety SpaceX do instalacji, z której wystartowała. Głośno o tym od paru dni. To przełomowy krok w rozwoju lotów kosmicznych, bo firma Muska udowodniła, że rakiety kosmiczne mogą być wielokrotnego użytku. Druga fotka pokazuje plastykową butelkę, z odkręconą z niej lecz przytwierdzoną do jej szyjki nakrętką. To rzeczywiście jest, drwiący bo drwiący, kpiarski bo kpiarski, złośliwy bo złośliwy, ale prawdziwy symbol tego, co w dziedzinie innowacji technologicznych dzieje się w Ameryce, a co w Unii Europejskiej.

Z tymi nakrętkami, co ciekawe, spotkałem się ostatnio także poza Europą, zatem nie jest to chyba wynalazek unijny. Co oznacza, że nawet w dziedzinie nakrętek do plastykowych butelek Unia nie jest bezkonkurencyjnym innowatorem. Tyle że nakrętka w Unii jest nakrętką poważniejszą niż inne, bo stoi za nią legislacja (a konkretnie dyrektywa w sprawie plastiku).

Ktoś skomentował ten wynalazek pisząc, że miał zwyczaj prowadząc samochód pić jogurt pitny. I nie da się tego teraz robić z tą nakrętką, w pewnym sensie nie dającą się odkręcić. 

Ale może unijnym geniuszom chodziło właśnie o to, by zmiana miała szeroko sięgające dobroczynne skutki. Bo zapewne jest tak, że spożywanie jogurtu pitnego przez kierującego samochód obniża bezpieczeństwo kierującego i innych użytkowników drogi. W tym samym czasie rakieta Muska poleciała i wróciła.

Reklama

"Mam wrażenie, że panuje zmowa milczenia"

Trzeba być jednak sprawiedliwym. Być może w czasie, gdy rakieta leciała tam i z powrotem, w Unii Europejskiej działy się jakieś inne fundamentalnie ważne rzeczy. Być może, ale przyznaję, że nie słyszałem o nich.

W dodatku uczucia mam mieszane. Podróżuję sporo i prawie wszędzie, gdzie jestem, wpadam w przygnębienie. Ostatnio zdarzyło się to w Omanie - kraju, z którego pisałem niedawno felietony dla Czytelników Interii. Oman jest pięknym krajem. Tak jest opisywany w internecie i na miejscu wygląda prawie dokładnie tak, jak jest przedstawiany w relacjach w sieci i w przewodnikach. Prawie.

Jest w Omanie superatrakcja turystyczna. Nazywa się Wadi Shab. Idzie się skalistym kanionem, na dnie którego płynie rzeka. Dochodzi się do miejsc, gdzie rzeczka się rozlewa, tworząc akweny. Jeden, drugi, trzeci. Nie da się przejść obok nich, trzeba przez nie przepływać, by dotrzeć do końca szlaku. Kanion porastają rośliny. Zieleń palm na tle stromizny brązowych skał. Nie można było tego stworzyć lepiej.

Tylko że w żadnych relacjach internetowych nie pisze się o tym, że w tej zdawałoby się idyllicznej oazie są śmieci. I są one wszędzie. Na najpiękniejszych odcinkach szlaku też. Najwięcej jest plastikowych butelek. I to nie jest jedna czy dwie, które by komuś wypadły przez nieuwagę. Niestety nie.

Po powrocie mam wrażenie, że wokół tego miejsca panuje internetowa zmowa milczenia. Może ludzie nie chcą o tym pisać, by ocalić złudzenia? By pielęgnować w wyobraźni piękne obrazy, mimo że nie są one prawdziwe? Stąd mieszane uczucia. 

"Wszechobecne śmieci wśród największych zagrożeń dla planety"

Jeśli miałbym wymienić największe zagrożenia dla planety, a to znaczy, że po prostu dla ludzi, dla naszego zdrowia i życia, to wszechobecne śmieci znalazłyby się w czołówce. Są dowodem na to, że ludzkość nie potrafi szanować środowiska, a więc siebie. A te przytwierdzone nakrętki świadczą o tym, że nawet jak świadomość degradacji środowiskowej się pojawia, to pomysły na zahamowanie tego procesu lub na jego odwrócenie są, mówiąc delikatnie, połowiczne.

Pozostaje mieć nadzieję, że Elon Musk pewnego dnia ogłosi, że stworzy ekologiczną machinę do zbierania, pochłaniania i utylizacji śmieci. Będą większe szanse, że wyniknie z tego coś sensownego. Zresztą gdyby ta machina powstała, to w Unii Europejskiej na pewno od razu uregulowano by pieczołowicie jej używanie, przy pomocy odpowiednich rozporządzeń i norm technicznych. Tak, aby Europa mogła się nadal uważać za hub innowacji i kultury.

Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ludwik Sobolewski | felieton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »