Ludwik Sobolewski: Trzęsienia ziemi będą częstsze

Krach na giełdach. Nie doszło do niego w sposób najbardziej widowiskowy, jaki można sobie było wyobrazić i jaki znamy z przeszłości, czyli do głębokiego, co najmniej kilkunastoprocentowego spadku kursów w czasie jednej sesji. Kilka procent w dół w ciągu jednego dnia można by uznać zaledwie za korektę, gdyby nie okoliczności. Ale kilka sesji z takimi spadkami faktycznie zasługuje na określenie ich krachem. Mimo wszystko bardziej widowiskowe były te okoliczności i przyczyny, niż same reakcje inwestorów giełdowych.

Widowiskowo zachowała się za to warszawska giełda, zawieszając notowania. To akurat było podważenie świętej zasady, że okręt giełdowy musi płynąć niewzruszenie przez wszystkie  burze, bo giełda to opoka rynku i gospodarki. Widać jak na dłoni, że decyzje podejmowane są pod wpływem techniki, a nie strategii i wyczucia rynku. Niestety czy stety, polska giełda jest obecnie na tyle prowincjonalna, że nawet to niefortunne, a wręcz bulwersujące posunięcie, rozgłosu w świecie jej nie zapewni.

Po "Trump trades" pozostały wspomnienia. Paniczne wyprzedaże akcji to nie wszystko

Inwestorzy, zarówno ci obracający swoimi pieniędzmi na GPW, jak i na innych giełdach, przeżywają niepokój. Całkiem uzasadniony, bo po słynnych "Trump trades" (kupowanie wszystkiego, w oczekiwaniu na to, że powrót Trumpa do Białego Domu podniesie jeszcze wyżej wyceny) pozostało już tylko wspomnienie. Zamiast euforycznych Trump trades są paniczne wyprzedaże. Ale czy tylko ze sprzedawaniem akcji mamy do czynienia?

Reklama

Wiadomo, że gdy kursy lecą w dół, powstaje dobra okazja do inwestycji. Z jakiegoś powodu ludzie nie rozpaczają, gdy obniżają się ceny telewizorów, rowerów i komputerów - i wtedy nawet chętniej je kupują. Rozpaczają wtedy, gdy spadają ceny akcji. Czyli kupują akcje, gdy są droższe, niż były przed chwilą. To taka anomalia, która w bardziej zawodowej terminologii nazywana jest teorią momentum (kupuję, gdy ceny giełdowe rosną i sprzedaję, gdy spadają). Postawa kontrariańska - kupuję, gdy ceny spadają a sprzedaję, gdy w mojej ocenie rosną już "zbyt długo" - cieszy się na ogół mniejszym wzięciem, jako emocjonalnie trudniejsza do zaakceptowania.

Jakiej by postawy nie preferować, jedno pozostaje bez zmiany: jeśli kursy akcji spadają, to znaczy, że będą rosnąć. I koniec, kropka. Zresztą to już się nieśmiało dzieje, w chwili gdy piszę ten felieton (jest wtorek 8 kwietnia, rano).

Globalna wojna handlowa się rozkręca. Kryzysy na rynkach będą coraz częstsze

Czy ta stara i zawsze potwierdzająca się prawda ma nadal zastosowanie w warunkach globalnej wojny handlowej? Moim zdaniem bez wątpienia tak. Natomiast częstotliwość tendencji spadkowych i wzrostów będzie wysoka. Czy wyższa, niż w ciągu ostatnich dwóch- trzech lat? Myślę, że tak. Czy wyższa, niż niejednokrotnie w ciągu ostatnich lat dwudziestu pięciu? Być może, ale tego nie wiemy. Na razie wygląda to mniej więcej tak, jak wtedy, gdy samoloty terrorystów wbijały się w wieże WTC w Nowym Jorku, jak wtedy gdy jak muchy padały wielkie firmy finansowe z Wall Street i Main Street, rozpoczynając oficjalnie wielki kryzys finansowy, i jak wówczas, gdy na świecie ogłoszono stan globalnej pandemii. Nie mówiąc o pomniejszych zapaściach, jak kilka lat temu bankrutująca Grecja.

Dlaczego natomiast kryzysy - na rynku jest na to słowo je oswajające: zmienność - będą częstsze? Dlatego, że pod płaszczem ceł i uzasadnienia, że ktoś tu był oszukiwany, bo ktoś inny nie płacił (co za wulgarna wersja ekonomii, a może nie taka wulgarna, bo w niej zawsze chodzi o kasę) kryje się walka o zasoby.

Walka o zasoby z AI w tle. Trump robi to, co Chiny i inni

Rewolucja technologiczna, cała ta wielka zmiana zachodząca w sposobie naszego funkcjonowania, determinowana dziś przez ekspansję sztucznej inteligencji, potrzebuje zwyczajnych zasobów. Takich jak woda, energia, pierwiastki ziem rzadkich. Donald Trump i jego ekipa nie robią niczego innego, niż to co robiły przez ostatnie dziesięciolecia Chiny, a także inne państwa. Kontrolowanie kluczowych zasobów. To z tego, a nie z kaprysu lub z głupoty, wzięła się deglobalizacja. W wojnie z Ukrainą chodzi właśnie o to. O to chodzi w awanturze grenlandzkiej. A także w działalności Rosji, Chin, Turcji i Ameryki w Afryce. Trump różni się od innych tylko tym, że jest ostentacyjnie brutalny (ale nie bardziej niż Putin), natomiast nie różni się celami polityki.

Ta wojna o podstawowe zasoby, niezbędne do tworzenia algorytmów AI, czyli tej nowej bomby atomowej, tyle że będącej w codziennym użyciu, przyniesie wiele manifestacji. A giełdy przeżywać będą swoje paroksyzmy.

Nikt nie mówił, że rewolucja obędzie się bez wstrząsów i kosztów. Trzeba się do tego przyzwyczajać.

Ludwik Sobolewski, ekspert rynków kapitałowych, doradca przedsiębiorstw, adwokat, autor, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie.

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | amerykańskie cła | GPW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »