Ludwik Sobolewski: Siedemnaście tysięcy i jeszcze jedna

Będzie majówkowo, ale nie do końca. Naszło mnie na Indonezję, ale nie taką, jak zwykle się ona kojarzy - tylko z Bali. Bali to nadal piękna wyspa, ale niestety też ofiara turyzmu. A pomyśleć, że jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia ten nie-taki-całkiem-mały kawałek lądu (około 5 600 km kwadratowych - osiem razy więcej niż powierzchnia dobrze znanej Polakom Madery) był synonimem niemal pierwotnego piękna natury, nieskażonej ingerencją masowej i zorganizowanej turystyki.

Niektórzy twierdzą - jak spotkany przeze mnie w północnej Sumatrze, na wyspie Simiri, położonej na jeziorze Toba, Indonezyjczyk prowadzący lekcje gotowania dla turystów - że prawdziwy najazd na Bali rozpoczął się wraz ze zbudowaniem tam lotniska. Po tej rozmowie do głosu doszedł mój stary nawyk: sprawdzam. Okazało się, że z tym lotniskiem prawda jest częściowa, a właściwie to jest nieprawdą. Lotnisko w Denpasar zostało otwarte w roku 1931, oczywiście przez Holendrów. Potem było wielokrotnie rozbudowywane, a jedno z większych powiększeń zakończyło się w roku 1968. Trudno więc twierdzić, że uruchomienie lotniska spowodowało zabudowanie Bali hotelami i wszelką infrastrukturą turystyczną. To przede wszystkim wynik mody turystycznej, jaka zapanowała na świecie w ostatnich dekadach, a po pandemii osiąga coraz to nowe szczyty.

Reklama

Indonezja wyjątkowa w skali świata. "Jakby ktoś zrzucił z góry kawałki puzzli"

Zdryfowało mnie w tym pisaniu na Bali, chociaż miało być o tym, że Bali to nie Indonezja, a Indonezja to nie Bali.

Państwo indonezyjskie jest bardzo szczególne. Nie znam drugiego przykładu tak dużego kraju, który byłby położony wyłącznie na wyspach i to rozrzucony na nich tak spektakularnie. Jakby ktoś zrzucił z góry większe i mniejsze kawałki puzzli. Może do tego gatunku należy też Japonia, chociaż wysp ma niewiele i wyglądają na mapie jakby ktoś pociągnął po niej pędzlem. Są jeszcze bliższe temu indonezyjskiemu obrazowi Filipiny. Nie można też pominąć Wielkiej Brytanii, chociaż to jedna tylko wyspa z małymi przydatkami. Ach, jest jeszcze Grenlandia, Madagaskar, Papua (udział w niej ma Indonezja), ale wszystkie one bez tego efektu rozsypanych klocko-puzzli. I mnóstwo drobiazgu, jak Malediwy, wyspy-państwa karaibskie i inne podobne do nich. To inna kategoria wagowa i przestrzenna, bo powierzchnia tych indonezyjskich puzzli to prawie 2 miliony kilometrów kwadratowych!

Słyszy się, że to najludniejszy kraj muzułmański. To zachęca do sprawdzenia, ilu jest obecnie Indonezyjczyków. Okazuje się, że dziś prawie 290 milionów. Za chwilę będą trzy setki. W tym samym czasie spoglądam na kolejną prognozę demograficzną dotyczącą Polski. Do roku 2100 ludność naszego kraju ma się zmniejszyć o 18 milionów. Zachód Europy wypada w tej projekcji zdecydowanie lepiej, chociaż szału nie ma. Ja naprawdę nie wiem, jak my wygramy cokolwiek w globalnej rywalizacji jako Europa i jako Polska. Chyba że Polska zostanie w czymś Luksemburgiem, jak ten ostatni w usługach finansowych. Ale to mrzonki.

Co oznaczają te prawie 290 milionów na tle świata? Otóż, uwaga, Indonezja jest czwartym pod względem ludności państwem globu (po Indiach, Chinach i USA).

Turystyczny raj z imponującym PBK. Różnice są jednak ogromne

PKB równie imponujący. Druga dziesiątka, jeśli chodzi o wartość nominalną (około szesnastej pozycji w rankingu światowym), i pierwsza według siły nabywczej (około siódmej pozycji). Dlatego Indonezja jest członkiem klubu G-20.

Bank Światowy klasyfikuje Indonezję nadal jako państwo o średniowysokim dochodzie (upper-middle income country; Polska to high-income country). Jak na razie tego dochodu nie wystarcza dla wszystkich i różnice w stopie życiowej są bardzo zauważalne.

Także różnice między wyspami. Na przykład Sumatra jest wyraźnie mniej rozwinięta niż centralna Jawa. Ale poziom stechnologizowania wszędzie dość wysoki, na Jawie wręcz podobny do chińskiego. W kawiarni płaci się przy pomocy QR kodu, tak jak WeChatem w Chinach. Mam karty w telefonie, więc jeszcze nadążam. Obciachowa w tej sytuacji plastikowa karta płatnicza służy tylko do wyjmowania pieniędzy w bankomatach. Indonezja to bowiem kraj, jeśli chodzi o metody płatnicze, zrównoważony, przynajmniej w dużych miastach. Płatności wirtualne są powszechne, ale gotówka jest nadal, jeśli nie królem, to wicekrólem.

I łatwość przemieszczania się. W miastach uberopodobne sieci, z aplikacji jak Grab czy Gojek, i z szeroką paletą usług nie tylko przewozowych. Znowu mam skojarzenia z Chinami. Z kolei serwis 12GO to platforma biletowa - gigant, na środki transportu między miastami i między krajami na całą Azję Południowo- Wschodnią. Może nie jest to tak wyłącznie azjatycka platforma, bo jej założyciel i CEO to Aleksiej Abolmasov, wykształcony w Rosji fizyk nuklearny. Teraz ma życie jak w Madrycie, ups...w Bangkoku.

"Oszczędźcie Bali". Indonezja to kilkanaście tysięcy wysp

W ogóle to myślę, że jak ktoś skończył fizykę, a więc ma pojęcie o tym, co najważniejsze, to dobrze to rokuje jego roli w biznesie. Znam jednego prezesa i współwłaściciela spółki notowanej na NewConnect, działającej w kluczowym obecnie obszarze Defense Technology. Prezes Marcin Sprawka to fizyk-doświadczalnik i taki jest ten biznes, czysto doświadczalnikowo-naukowy. Co prawda Marcin skończył też prawo, ale mam nadzieję, że go to nie popsuło.

Ciekawe, czy mamy na warszawskiej giełdzie innych prezesów-fizyków i akcjonariuszy-fizyków. Z jakiegoś powodu wiele osób jest bardzo zatroskanych (ba, osób - zmartwiona jest także niezawodna Unia Europejska) tym, ile mam kobiet i mężczyzn w biznesie, a na kwestie wykształcenia nie zwraca się uwagi. A to też cecha różnorodności. Szkoda.

Konkludując majówkowo: oszczędźcie Bali, niech trochę odetchnie. Indonezja składa się z ponad siedemnastu tysięcy wysp (sic!). Nie mówię, by pobyć na każdej z nich, bo trzeba by na to przeznaczyć jakieś 47 lat (i to codziennie zmieniając wyspę). Ale z grubsza trzydzieści jest niezwykłych i albo niewiele mniej, albo tak samo, albo bardziej atrakcyjnych niż Bali. Nie zapomnijcie tylko wziąć ze sobą telefonu (ryzyko zapomnienia jest zerowe) i gotówki (tę trudniej zdobyć, ale nadal jest to możliwe).

Ludwik Sobolewski, ekspert rynków kapitałowych, doradca przedsiębiorstw, adwokat, autor, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie.

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Bali | Indonezja | majówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »