Ludzie FOZZ okopali się w BGK
Jak wynika z ustaleń "Rzeczpospolitej", w kontrolowanym przez Skarb Państwa Banku Gospodarstwa Krajowego są zatrudniani ludzie związani z Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ), który na początku lat 90. miał wykupywać po niższych cenach część długu zagranicznego Polski.
Jego działalność skończyła się aferą uznawaną za największy skandal III RP. Według prokuratorów badających sprawę Skarb Państwa stracił na nielegalnych transakcjach FOZZ przynajmniej 350 mln zł.
Jedynym urzędnikiem państwowym, któremu prokuratura postawiła zarzuty m.in. braku nadzoru w aferze FOZZ, był Janusz Sawicki, który - jak wynika z ustaleń "Rz", od 24 lutego jest doradcą prezesa BGK Ireneusza Fąfary. Sawicki był przewodniczącym rady nadzorczej funduszu (1989-1990) i wiceministrem finansów (1988-1991), któremu FOZZ podlegał. Jego sprawa została prawomocnie umorzona w 2001 r.
Kolejną osobą związaną z FOZZ, a zatrudnioną niedawno w BGK, jest Jerzy Dzierżyński, który 8 czerwca został ekspertem w Departamencie Wspierania Handlu Zagranicznego. W styczniu 1991 r. został on mianowany pierwszym likwidatorem FOZZ.
Jak pisze"Rz", Ministerstwo Finansów nie widzi w w sprawie żadnych kontrowersji.
FOZZ - powstał za rządów Mieczysława Rakowskiego w 1989 r., a jego celem było skupywanie na międzynarodowych rynkach polskiego długu zagranicznego, oczywiście po korzystnych cenach. FOZZ wyposażono w potężne środki finansowe i pozostawiono niemal bez nadzoru. Kiedy w 1991 r. do ksiąg funduszu zajrzeli inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli okazało się, że panuje w nich niesłychany bałagan: niektóre transakcje w ogóle nie były księgowane, inne tylko częściowo. Potwierdzenia przelewów wskazywały na jakieś szemrane operacje z podejrzanymi kontrahentami.
Oskarżonym zarzucało się zagarnięcie co najmniej 42 mln dolarów, 9,5 mln marek, 125 mln franków szwajcarskich i 47 tys. zł. Łączne straty państwa szacowane były na ok. 350 mln dolarów.