Madryt - Gran Canaria - lot jak za dawnych czasów
Niemal wszystkie miejsca zajęte i przepychanki przy wkładaniu bagaży podręcznych do looków - tak wyglądał wczorajszy lot z Madrytu na Gran Canarię - największą z Wysp Kanaryjskich. Sprawę wyjaśnia ministerstwo transportu.
Gdyby nie nałożone na twarze maseczki, to można by sądzić, że zdjęcia, jakie obiegły hiszpańskie portale społecznościowe zostały zrobione przed pandemią. Zgodnie z obowiązującymi normami i utrzymaniem bezpiecznej odległości między pasażerami, w samolotach może być zajęta połowa miejsc. Tymczasem w locie z Madrytu na Wyspy Kanaryjskie obłożenie było niemal 100-procentowe.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
“Pilot zaoferował nam, że ci, którzy nie chcą lecieć, mogą opuścić pokład" - napisał na twitterze jeden z pasażerów. Zanim maszyna wystartowała z madryckiego lotniska, w sieciach społecznościowych zostały opublikowane pierwsze zdjęcia. Krótko potem, odpowiedziała na nie Iberia. Hiszpański przewoźnik zapewnił, że przestrzega norm i poinformował, że pokład został zdezynfekowany i zainstalowano na nim przeciwwirusowe filtry (HEPA).
Wyjaśnienia nie zadowoliły administracji Wysp Kanaryjskich, która zwróciła się do ministerstwa transportu o wszczęcie dochodzenia.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
Połączenie powietrzne Madrytu z Wyspami Kanaryjskimi zostało utrzymane mimo pandemii. Korzystają z niego głównie pracujący na archipelagu. Jak donosi El Diario dziennik z Wysp Kanaryjskich - z wczorajszego lotu korzystali również turyści. Od dzisiaj wyspy przeszły do kolejnej fazy luzowania, wolno między innymi przesiadywać w kawiarnianych ogródkach i uprawiać sport.