Małopolskie tygrysy Europy

Produkty regionalne to żyła złota. O tym, kto zgarnie miliony na cudownej śliwce, karpiach, czy oscypkach, zadecydują unijne i krajowe certyfikaty. Na czele wielkiego wyścigu po cenne nalepki znajdują się producenci z Małopolski - zauważa "Dziennik Polski".

Moda na smaki tradycyjne i lokalne najlepiej przysłużyła się tym, którzy nawet nie marzyli o międzynarodowych sukcesach. Oszałamiającą karierę robi karp ze stawów koło Zatora. Wędzona ryba - jeszcze niedawno sprzedawana półlegalnie "za stodołą" - teraz aspiruje do unijnych insygniów. Przetwórnia karpia w Zatorze ruszyła pełną parą dopiero przed miesiącem, a producenci już planują handlową ekspansję. Karp sprzedawany będzie w Krakowie i innych miastach we współpracy z siecią Alma.

Według gazety, początkiem sukcesu pożywnej ryby był wpis na Listę Produktów Tradycyjnych, potwierdzony certyfikatem Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. "Szukamy teraz nowych rynków zbytu. Chcemy też rozszerzyć asortyment, oprócz wędzonego będziemy sprzedawać karpie przyrządzone na inne sposoby" - mówi Franciszek Sałaciak z Lokalnej Grupy Producenckiej Karpia Zatorskiego. Podobnie szybka i zaskakująca jest droga na szczyt śliwek z Sechnej w gminie Laskowa (powiat limanowski). Tradycja suszenia owoców w tej okolicy nie jest co prawda tak długa, jak dzieje oscypka, ale w "suskiej sechlońskiej" niektórzy widzą już rywala cenionych śliwek kalifornijskich.

Reklama

"Przez ten cały szum wokół śliwek zdarza się, że ludzie dzwonią do nas z Wrocławia lub Warszawy i mówią: prześlijcie 10 kilogramów, bo ktoś z telewizji zalecił" - mówi Renata Joniec, która razem z mężem Kazimierzem prowadzi gospodarstwo w Sechnej. Małopolska jest pewnym kandydatem do roli krajowego lidera pod względem liczby przysmaków chronionych przepisami Unii Europejskiej. Certyfikat z Brukseli zdobyła już bryndza podhalańska, a w kolejce czeka oscypek, kiełbasa lisiecka, redykołka, śliwka "suska sechlońska" i karp zatorski. Wkrótce dołączy do nich chleb prądnicki i jabłka łąckie, a potem - być może - żentyca, obwarzanek, soki z Łącka, podpłomyk małopolski, chałka żydowska z krakowskiego Kazimierza i kapusta charsznicka - wymienia "DP".

Unijny certyfikat dla produktów regionalnych zapewnia ich wytwórcom ochronę przed nieuczciwą konkurencją - poprzez zakaz sprzedaży wyrobów o tej samej nazwie - i gwarantuje dotacje m.in. na badania jakościowe. Producenci, którzy rozpoczęli walkę o znaczek z Brukseli, spodziewają się jednak bardziej wymiernych korzyści. "Kiedy dostaniemy unijny certyfikat, sprzedaż wzrośnie nam kilkakrotnie" - szacuje Stanisław Mądry z Konsorcjum Producentów Kiełbasy Lisieckiej.

PAP/Dziennik Polski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »