Mały dokopie dużemu w niedzielę
Każdy lubi decydować za siebie. A tym bardziej za to, w jaki sposób spędza wolny czas. Jeśli cześć Polaków lubi spędzać weekendy w hipermarketach, to nie powinno się im tego zabraniać. Ale świat wygląda inaczej, gdy jest się posłem...
Samoobrona wspólnie z Ligą Polskich Rodzin domagają się ograniczenia handlu w niedzielę. Zakaz ma dotyczyć sklepów wielkopowierzchniowych, czyli popularnych hiper i supermarketów. Sprzedawać i pracować w niedziele i święta będą mogli właściciele oraz pracownicy sklepów zatrudniających maksymalnie do pięciu osób.
Czy jest to sprawiedliwe?
Jednym z argumentów za wprowadzeniem zakazu jest opinia związków zawodowych i Kościoła katolickiego. Twierdzą oni, że niedziele Polacy powinni spędzać z rodzinami a nie w centrach handlowych. Tu pojawia się zatem nielogiczność, bo zapewne część zatrudnionych w małych sklepach też ma swoje rodziny. No ale o nich posłowie chyba nie chcą zadbać.
Należy tu przypomnieć słowa biskupów polskich, którzy napisali w liście z okazji Święta Świętej Rodziny: "Pracownik nie może być uważany jedynie za siłę roboczą, to są matki i ojcowie, żony i mężowie, którym trzeba zagwarantować prawo do życia rodzinnego".
Samoobrona wytoczyła działa w postaci zachodnich przykładów: ograniczenia w handlu obowiązują w większości krajów Unii (w 19 na 25 krajów), m.in. we Francji i w Niemczech. Brak barier dla handlu w weekendy i święta obowiązuje np. w Irlandii, Szwecji i w Czechach. Przedstawiając swoje argumenty Samoobrona zapomniała wspomnieć, że Francja i Niemcy wycofują się już ze swoich ograniczeń. Cóż, jeśli fakty nie pasują do pomysłów, tym gorzej dla faktów...
Kto zyska a kto straci?
Jeśli zakaz zostanie wprowadzony, zyski stracą przede wszystkim duże sklepy. Ręce w oczekiwaniu na profity zacierają za to drobni handlowcy, którzy twierdzą, że hipermarkety ich niszczą.
Stracą pracownicy hiper i supermarketów - mogą powiększyć grono bezrobotnych, lub w najlepszym wypadku odczuć poselskie decyzje na paskach z wypłatą. Będą mogli za to cieszyć się z większego czasu, który spędzą z rodziną. Zakaz handlu w niedzielę i święta w obiektach zatrudniających powyżej 5 osób spowoduje utratę 60 tys. miejsc.
W dużych sklepach pracują najczęściej o niskich kwalifikacjach, często bez wcześniejszego doświadczenia zawodowego, bez znajomości języków obcych. Jeśli dojdzie do zwolnień w hipermarketach w związku z ograniczeniem czasu pracy, łatwo nie znajdą nowego miejsca zatrudnienia.
Stracą klienci - nie wszyscy mają czas w tygodniu na zrobienie większych zakupów. Posłowie zdają się nie dostrzegać ciężko pracującej części polskiego społeczeństwa, która ma czas jedynie w niedziele na zakupy. Może nie każdy z nich posiada rodzinę, z którą powinien zgodnie z propozycjami posłów Samoobrony spędzać czas, dlatego zamiast wybrać się na wycieczkę, wybiera podróż do hipermarketu po zapas produktów.
Przez skrócenie czasu pracy super- i hipermarketów zmniejszy obrót w tych sklepach, a to pociągnie za sobą wzrost cen artykułów, które możemy znaleźć na półkach.
Jeśli ma być wprowadzony zakaz handlu w trosce o dobro polskich rodzin, powinno się zadbać o wszystkich bliskich wszystkich pracowników sektora handlowego: wielkopowierzchniowych sklepów i małych osiedlowych sklepików. Na posterunku powinny zostać jedynie strategiczne punkty: stacje benzynowe czy apteki.
Skoro polski parlament deklaruje, że ma na celu dobro polskiego społeczeństwa i bacznie wsłuchuje się w głosy i potrzeby swoich wyborców powinien zwrócić uwagę na wyniki sondażu przeprowadzonego na zlecenie Gazety Wyborczej: przeciw zakazowi handlu w niedziele jest 62 proc. Polaków. Za zakazem - 34 proc.
A.J. Kozak