Miejski konflikt interesów

Co czwarty burmistrz i co drugi wiceprezydent bierze pieniądze za zasiadanie w miejskich spółkach - miesięcznie po ok. 3-5 tys. zł z każdej. To sposób na dorobienie do urzędniczych pensji - wytyka "Życie Warszawy".

Proceder jest zgodny z prawem. A nawet, jak twierdzi rzecznik prasowy ratusza Tomasz Andryszczyk, oczywistością. -Miasto jest jedynym właścicielem spółek. A kto lepiej sprawuje nadzór niż właściciel?-. Życie pokazuje jednak, że proceder budzi kontrowersje, a nawet konflikt interesów - stwierdza "ŻW".

Handlowcy z Kupieckich Domów Towarowych oskarżyli wiceprezydenta Jarosława Kochaniaka, który jest szefem rady nadzorczej w ich spółce, o działanie na jej szkodę. -Spółka ma obiecany grunt na pl. Defilad. Mieliśmy na nim postawić dom towarowy. A wiceprezydent był temu przeciwny- mówi z żalem prezes KDT Dariusz Połeć. -Głosował za tym, by obiekt stawiała inna miejska firma, MPRO. Tam też był w radzie nadzorczej - dodaje.

Reklama

Wprawdzie Kochaniak już w radzie nadzorczej MPRO nie zasiada, ale jest teraz w SPEC-u. -I na zarządzanie miastem czasu nie ma. A przecież odpowiada za strategiczne działy, np. służbę zdrowia - żalą się samorządowcy.

Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu "Życia Warszawy".

PAP/Życie Warszawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »