Po pierwsze są to rosnące koszty pozwoleń na emisję CO2, które w Polsce musi mieć aż 80 proc. dostawców prądu. Głównym źródłem energii elektrycznej jest u nas nadal węgiel kamienny i brunatny - obłożony dużymi kosztami emisyjnymi. Na wzrost cen wpłynie również program ratunkowy dla sektora elektroenergetycznego - czyli tak zwany Rynek Mocy.
- Rynek mocy zacznie obowiązywać z lekkim przesunięciem: będzie to pierwszy stycznia 2021 roku. To kolejny impuls do wzrostu cen energii, która zapewne uplasuje się na poziomie 45-55 zł za MWh. To duży wzrost - powiedział serwisowi eNewsroom Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego. - Pomoc rynkowi elektroenergetycznemu jest wprowadzana po to, by elektroenergetyka węglowa zyskała impuls inwestycyjny. Dzięki temu rozpoczną się inwestycje w elektroenergetykę i w ciepłownictwo, które po jakimś czasie zaczną się zwracać. Mamy więc sytuację, gdy pojawia się impuls do wzrostu cen energii. Jest on oczywiście ograniczony technologiami i tym, co się dzieje na rynkach otaczających - coraz mocniej połączonych z naszym rynkiem elektroenergetycznym. Natomiast wzrost cen energii nastąpi na pewno od stycznia następnego roku - zapowiada Roszkowski.