Minister też może negocjować cenę marchewki...
Czy polskiej polityce wschodniej wystarczy "dyplomacja społeczna" - zastanawiali się uczestnicy panelu: "Kadry dla polityki wschodniej Polski i Unii Europejskiej".
W Polsce widoczny jest mentalny odwrót od Wschodu, a chyba jedynym chlubnym wyjątkiem od tej zasady jest Forum Ekonomiczne w Krynicy - zauważył prof. Andrzej Nowak (WSB-NLU). Nie oznacza to natomiast, że państwo polskie nie powinno wspierać tych inicjatyw edukacyjnych, które pozwolą wykorzystać położenie geopolityczne i rzeczywiste stanie się "Strażnikiem Bramy na Wschód".
Dyskutanci wskazali na konieczność poniesienia przez państwo pewnych nakładów na edukację. Mato ich zdaniem pozwolić na zachowanie: "oryginalnej przestrzeni cywilizacyjnej Europy Wschodniej". Pomóc w tym mogą wykształceni za publiczne fundusze fachowi dyplomaci, którzy doświadczenie polityczne zdobędą podczas bezpośrednich kontaktów ze swoimi wschodnimi odpowiednikami.
Nie można prowadzić efektywnej polityki zagranicznej, opierając się wyłącznie na spontanicznej inicjatywie obywateli pracujących w organizacjach pozarządowych zaangażowanych za naszą wschodnią granicą. Podobnie też bazą dla naszej (a w przyszłości także całej UE) polityki wschodniej nie mogą być jedynie kontakty gospodarcze prowadzone przez biznesmenów.
Moderujący dyskusją Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, przypomniał, że kształcąc nasze kadry należy pamiętać, że muszą one mieć pewne umiejętności biznesowe, bo czasem przyjdzie im negocjować cenę marchewki, jak zdarzyło się kiedyś ministrowi Krzysztofowi Skubiszewskiemu...
Relacja z panelu: "Kadry dla polityki wschodniej Polski i Unii Europejskiej".