Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Zgodnie z ustawą o OZE, sprzedawcy energii elektrycznej muszą się legitymować zakupieniem określonego wolumenu energii, której pochodzenie jest potwierdzone świadectwami pochodzenia, czyli specjalnymi certyfikatami.
Obecny poziom obowiązku wynosi 18,5 proc. dla zielonych certyfikatów - czyli świadectw pochodzenia energii z OZE, oraz 0,5 proc. dla błękitnych certyfikatów - czyli świadectw pochodzenia energii elektrycznej z biogazu rolniczego.
Przekazany do uzgodnień i konsultacji projekt zakłada spadek obowiązku OZE do 10 proc. co ma - według resortu - przyczynić się do ograniczenia stopnia obciążenia odbiorców końcowych kosztami wynikającymi z funkcjonowania systemu świadectw pochodzenia, przy jednoczesnym zapewnieniu rentowności instalacji i bezpieczeństwa partycypujących w nim wytwórców.
W uzasadnieniu stwierdza się, że wskutek wzrostu cen energii łączny przychód inwestorów z tytułu sprzedaży energii oraz certyfikatów pod koniec 2021 r. osiągnął pułap, który w zdecydowany sposób przekracza łączną pomoc inwestycyjną i operacyjną w ramach systemu świadectw pochodzenia, wskazaną dla regulacjach europejskich.
Utrzymanie bieżącej sytuacji generuje nadmierne obciążenie odbiorców końcowych, których interesy powinny równoważyć się z interesami wytwórców funkcjonujących w systemie świadectw pochodzenia - brzmi uzasadnienie.
W ocenie resortu klimatu i środowiska rynkowe ceny certyfikatów rzędu 240-265 zł za MWh są wciąż zbyt wysoki, gdyż negatywnie wpływa na znaczny już stopień obciążenia odbiorców końcowych kosztami energii elektrycznej oraz rodzi ryzyko nadwsparcia inwestorów objętych systemem zielonych certyfikatów.
Na Polsce mści się krótkowzroczna polityka energetyczna ostatnich dekad, szczególnie widoczna w poprzedniej kadencji parlamentu, gdy resort energii hołdował interesom branży górniczej i energetyki węglowej, a rozwój Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) został praktycznie zamrożony decyzjami politycznymi
Co równie istotne, kontrakty długoterminowe zawierane na Towarowej Giełdzie Energii potwierdzają utrzymanie się cen energii na poziomie, który zapewnia wystarczająco wysoki przychód inwestorów OZE partycypujących w systemie świadectw pochodzenia, gwarantujący rentowność ich instalacji - wskazuje resort, uzasadniając propozycję obniżenia obowiązku.
Obowiązujący KPEiK wyznacza na 2030 r. szereg celów. To 7 proc. redukcji emisji gazów cieplarnianych w sektorze non-ETS w stosunku do poziomu z 2005 r., 21-23 proc. udziału OZE w finalnym zużyciu energii brutto (zużycie łącznie w elektroenergetyce, ciepłownictwie i chłodnictwie oraz na cele transportowe), 14 proc. udział OZE w transporcie, wzrost efektywności energetycznej o 23 proc., oraz 56-60 proc. udział węgla w produkcji energii elektrycznej z perspektywą dalszego spadku do 2040 r.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze