Na Polaków padł strach

Konsumenci wystraszyli się inflacji i drożejących kredytów czy przyhamowali z zakupami, bo obkupili się wcześniej? GUS ogłosił wczoraj, że sprzedaż detaliczna w marcu rosła dużo wolniej niż w poprzednich miesiącach.

Ekonomiści dopiero co podnosili swoje prognozy wzrostu gospodarczego w pierwszym kwartale, gdy dane za pierwsze dwa miesiące okazywały się nadspodziewanie dobre. Dziś ich optymizm jest wystawiany na próbę.

Powód? Kilka dni po tym, gdy okazało się, że produkcja przemysłowa w marcu wyhamowała niemal do zera, wczoraj GUS ogłosił, że również nasze zakupy rosły wolniej niż prognozowali bankowi analitycy. Sprzedaż detaliczna była w marcu o 15,7 proc. większa niż w tym samym miesiącu przed rokiem. Ekonomiści spodziewali się że będzie to przynajmniej 20 proc., wszak w marcu mieliśmy Wielkanoc, a święta skłaniają ludzi do zakupów.

Reklama

Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia już trzy miesiące temu, kiedy to grudniowe dane mocno zaniepokoiły ekonomistów. Potem okazało się, że był to jednorazowy, trudny do wytłumaczenia wybryk. Z kolejnych danych wiało już optymizmem.

Dlatego dziś ekonomiści z rezerwą podchodzą do gorszych danych o gospodarce. - Powiedziałbym raczej, że wracamy do normalności. To ponad 20-proc. wzrost sprzedaży w poprzednich miesiącach był nietypowy - mówi Marcin Mazurek, ekonomista BRE Banku.

Dr Małgorzata Bombol z Katedry Poziomu Życia i Konsumpcji uważa, że paradoksalnie właśnie święta wielkanocne są wytłumaczeniem dla spadku dynamiki sprzedaży. W tym roku było bowiem mniej dni, w których sklepy pracowały (zaczął obowiązywać zakaz handlu w święta), mniej było więc czasu na zakupy.

- Poza tym w styczniu i lutym mieliśmy większe niż w ubiegłym roku promocje, wyprzedaże. Ludzie już się obkupili w pewne dobra i ich potrzeby zostały zaspokojone - wyjaśnia. Tak można wyjaśnić spadek dynamiki sprzedaży samochodów - wzrosła ona tylko o 16 proc. (w styczniu aż 42 proc.).

Pozytywnym sygnałem jest też to, że sprzedaż w niewyspecjalizowanych sklepach (być może m.in. tych, które mogą być otwarte w święta) wzrosła o prawie 40 proc., niewiele spowolniła sprzedaż farmaceutyków i kosmetyków. Sprzedaż sprzętu RTV i AGD, choć rosła wolniej niż w lutym, to wciąż jednak w szybkim tempie 26 proc.

Zdaniem Małgorzaty Bombol nie widać, by rosnąca inflacja i dokonane już podwyżki stóp procentowych wyraźnie przełożyły się na zachowania konsumentów. - Kiedy ludzie boją się recesji, wzrasta skłonność do oszczędzania. U nas ona jest wciąż niewielka - tłumaczy. - Ludzie mniej zamożni starają się teraz poprawić swój poziom życia. Stąd ogromne zainteresowanie m.in. sprzętem RTV. Sieci handlowe idą im w sukurs, oferując na przykład stosunkowo bardzo tanie telewizory plazmowe czy zestawy kina domowego - dodaje.

Prof. Elżbieta Drozdowicz-Bieć z SGH przekonuje, że na zwiększanie konsumpcji nie ma już jednak co liczyć. - Analizując strukturę kredytów, widzimy, że tempo ich wzrostu zaczyna słabnąć, zwłaszcza kredytów hipotecznych. Rosną stopy procentowe, a i same banki zaostrzyły kryteria udzielania pożyczek - wyjaśnia.

Przytacza wyniki badań, z których wynika, że nasza skłonność do zakupów zależy od inflacji, wysokości zarobków i stabilności zatrudnienia. - Pierwszy czynnik już zaczął działać. Widzimy, że drożeją chleb, mleko, prąd. To hamuje skłonność do wydawania pieniędzy - mówi Drozdowicz-Bieć.

Za to sytuacja na rynku pracy wciąż jest bardzo dobra. Płace rosną w tempie dwucyfrowym, firmy szukają nowych pracowników, bezrobocie spada. W marcu - jak podał wczoraj GUS - wyniosło 11,1 proc. W lutym było na poziomie 11,5 proc. Zazwyczaj marzec jest pierwszym miesiącem, kiedy liczba zarejestrowanych w pośredniakach maleje, po zimowym wzroście. W tym roku spadek był już w lutym, a w marcu się pogłębił.

Wszystko to są czynniki, które zwiększają zagrożenie dalszym wzrostem cen. Tzw. inflacja konsumencka (podawana przez GUS) w marcu przyhamowała do 4,1 proc. (z 4,2 proc. w lutym), ale inflacja bazowa pokazująca rzeczywisty wpływ popytu na ceny rośnie. Jak podał wczoraj NBP, w marcu inflacja bazowa netto (liczona bez cen żywności i paliw) wyniosła 2,7 proc., rosnąc z 2,5 proc. w lutym.

Ekonomiści podtrzymują swoje prognozy, że tempo wzrostu PKB wyniosło w pierwszym kwartale 5,5-6 proc. Podejrzewają jednak, że słabsze marcowe dane oraz ostatnie umocnienie się złotego skłonią Radę Polityki Pieniężnej, by z kolejną podwyżką stóp procentowych poczekała przynajmniej miesiąc.

Świadczy o tym komentarz Jana Czekaja z RPP, który w rozmowie z PAP stwierdził, że z oceną sytuacji należy poczekać, a jeśli spowolnienie wzrostu gospodarki byłoby trwałe, to kolejne podwyżki mogłyby być już niepotrzebne. Czekaj jest tym członkiem Rady, od którego często zależy wynik głosowania nad stopami - w zależności od tego, czy poprze zwolenników twardszej, czy łagodniejszej polityki pieniężnej.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"

INTERIA.PL/GW
Dowiedz się więcej na temat: strach | inflacja | święta | ekonomiści | GUS | sprzedaż detaliczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »