Najbogatszy człowiek PRL. Biznes zakładał siedem razy, karierę skończył w areszcie
Najbogatszy człowiek PRL na własnej skórze przekonał się, jak ciężko było w dobie komunizmu gromadzić zyski. Ignacy Zenon Soszyński aż 7 razy zakładał biznes w ojczyźnie, by w końcu dorobić się gigantycznych pieniędzy i stać potentatem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Bezsprzecznie założyciel firmy "Inter Fragrances" był największym prywaciarzem okresu, gdy na takich biznesmenów władza patrzyła niemal jak na złodziei. Dlatego też finalnie skończył w areszcie.
Najbogatszy człowiek PRL urodził się w w Binkowie pod Poznaniem 9 listopada 1914 roku, czyli jeszcze zanim II Rzeczypospolita zdążyła zaistnieć na mapie. Już w okresie międzywojennym Ignacy Zenon Soszyński wykazywał ogromne zainteresowanie zapachami, stąd też w wieku młodzieńczym ruszył z domową produkcją perfum. Te w przyszłości miały zaprowadzić go na szczyt.
Jego pierwsza, założona w Poznaniu perfumeria "Marsylianka" powstała przed wojną i działała jedynie kilka miesięcy. Ignacy Zenon Soszyński był jednak uparty w swoich dążeniach - wraz z bratem w latach 1937-1945 założył cztery firmy w Łodzi, Warszawie i Poznaniu. Biznesy Ignacego i jego brata Lucjana nie przetrwały jednak zawieruchy ideowej lat 40. - finalnie zostały znacjonalizowane przez komunistów, którzy przejęli władzę w kraju.
Ignacy Zenon Soszyński postanowił spróbować jednak jeszcze raz - założony przez niego już szósty biznes w kraju ruszył w Warszawie w 1952 roku. Warszawskie Zakłady Przemysłu Chemicznego "Ochota", bo tak nazywał się podmiot, był skrojony na modłę funkcjonujących wówczas w kraju przedsiębiorstw. Nawet właścicielstwo Soszyńskiego zostało skrzętnie ukryte - zmyślny biznesmen nie figurował w dokumentach jako właściciel, a jako dyrektor techniczny.
Warszawskie Zakłady Przemysłu Chemicznego "Ochota" funkcjonowały bez podejrzeń dość krótko. Nie minęły nawet 3 lata od startu zakładu, gdy w 1955 roku władze komunistycznej Polski odebrały Ignacemu Zenonowi Soszyńskiemu jego biznes. Był to już więc szósty interes, który nie wypalił w kraju. W 1958 roku Soszyński wyjechał więc z Polski by na Uniwersytecie Paryskim szkolić się jeszcze bardziej w produkcji perfum.
Wyjazd późniejszego najbogatszego człowieka PRL do Francji zaowocował otwarciem biznesu w Paryżu. "Giovaris", bo tak nazywała się firma Ignacego Zenona Soszyńskiego nad Loarą, eksportowała nawet część produkcji do Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wiele obdarowywanych perfumami Soszyńskiego kobiet nie miała nawet pojęcia, że to produkty spod ręki ich rodaka.
I choć biznes się kręcił, władze francuskie nie chciały przedłużyć Polakowi wizy na pobyt. W 1962 roku wyjechał więc do Maroka, gdzie spędził następne kilkanaście lat. Karierę w tym północnoafrykańskim kraju Ignacy Zenon Soszyński zaczynał od pracy na etacie, by zgromadzić pieniądze, załapać języka i rozeznać się w warunkach na miejscu. Nie potrzebował wiele czasu, by rozwinąć skrzydła. Już w 1965 roku założył tam firmę "Somapar", która zaczęła szybko świetnie prosperować.
Biznes szedł tak świetnie, że na początku lat 70. Ignacy Zenon Soszyński kupił firmę ze 100-letnią tradycją - "Fragrances Floral". Już w Maroku Polak zbił fortunę, stając się prawdziwym potentatem. Synowa Ignacego, Dorota Soszyńska, we wspomnieniach z przyjazdu do Casablanki, stolicy Maroka, wskazywała, że do jej teścia należała cała ulica w centrum miasta. I to zaraz obok słynnego hotelu "Casablanca".
Sen skończył się jednak w drugiej połowie lat 70., gdy król Hassan II zdecydował się nacjonalizować przemysł. Ignacy Zenon Soszyński zrobił to, co już dobrze znał - spieniężył majątek, zebrał swoją fortunę i wyjechał z kraju. Tym razem udał się jednak wrócić do ojczyzny, bo dla takich jak on otworzyło się nad Wisłą okno możliwości.
Powrót do kraju zaowocował założeniem w Poznaniu siódmego już biznesu Soszyńskiego nad Wisłą - firmy polonijnej "Inter-Fragrances", która powstała formalnie w 1978 roku. Przygotowania do założenia biznesu trwały od 1977 roku, a oficjalnie poznańska firma polonijna ruszyła 1 stycznia 1980 roku. Warunki do prowadzenia działalności były już inne niż w latach 50. XX wieku. Tym razem biznesmen nie martwił się o nacjonalizację. Jako właściciel firmy polonijnej zapewniał bowiem dopływ dewiz do kraju, tak potrzebnych wówczas władzy, która mierzyła się z coraz cięższym bagażem z okresu gierkowskiego prosperity.
Wystarczyło kilka lat, by produkty Ignacego Zenona Soszyńskiego stały się absolutnym hitem w całej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wyroby spod szyldu poznańskiego "Inter-Fragrances" były nie tylko wyśmienitej jak na te czasy jakości, ale sam Soszyński miał świetne wyczucie rynku - wiedział, co zaoferować Polakom, aby to kupowali. Kolejki ustawiały się za jego produktami na długie dziesiątki, a nawet setki metrów, a w ofercie jego zakładów oprócz kosmetyków i perfum były chociażby aromaty do ciast i napojów.
Sukces pozwolił Soszyńskiemu na dalsze inwestycje, dzięki którym powstały kolejne biznesy w innych miastach kraju, jak Frutaroma w Krakowie, Oceanic w Gdańsku czy Herbarom w Orzeszu. Te zajmowały się przetwórstwem żywności, czy produkcją mebli. Wciąż jednak największym sukcesem najbogatszego człowieka PRL były przede wszystkim kosmetyki i perfumy.
Już w 1984 roku "Inter-Fragrances" był liderem rynku. Przychody w kraju były astronomiczne - aż 6,5 mld ówczesnych złotych, a za granicą udało się zebrać 5 mln dolarów przychodu (wówczas za 1 dolara można było w Pewexie kupić pół litra wódki). Nie brakowało też przeciwników potentata. Ignacy Zenon Soszyński musiał mierzyć się nie tylko z rosnącą krytyką ze strony władz, ale i części społeczeństwa, które wytykało mu, że zarabia 1417 razy więcej niż premier i 50 tys. razy więcej od przeciętnego obywatela PRL. Biznesmen nie pomagał sobie, odpierając te zarzuty i otwarcie mówiąc o pieniądzach.
W końcu marzenie krytyków spełniło się, gdy w 1985 roku popyt przekroczył możliwości produkcyjne podmiotów Ignacego Zenona Soszyńskiego. Wówczas ten zlecił produkcję zewnętrznej firmie Miraculum, co w ówczesnym rozumieniu prawa uważano za przestępstwo. 70-letniego Soszyńskiego zatrzymały więc służby i oskarżonego o spekulację wtrącono do aresztu. Spędził dwie noce w celi z recydywistami. Najbardziej zaboleć miało go jednak to, że zabrano mu paszport.
Władze PRL ostatecznie oczyściły Ignacego Zenona Soszyńskiego z zarzutów, jednak ogromny niesmak pozostał. Dla sędziwego już biznesmena było to za wiele. Sprawowanie pieczy nad swoim biznesem w Polsce powierzył dzieciom, a sam zamieszkał w niemieckim Hanowerze. Najbogatszy człowiek PRL zmarł 26 września 1987 roku.
Przemysław Terlecki
Zobacz również: