Najwyższy czas urealnić tegoroczny cel inflacyjny

Środowiska biznesu wstrzymały oddech przed dzisiejszym posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej, która może podjąć uchwałę o podniesieniu stóp procentowych NBP. Czy zachowa się jak tydzień temu Fed - który inwestorów tylko postraszył - czy jednak choćby symbolicznie podbije stopy, i tak już bardzo wysokie po podwyżce z 23 lutego?

Środowiska biznesu wstrzymały oddech przed dzisiejszym posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej, która może podjąć uchwałę o podniesieniu stóp procentowych NBP. Czy zachowa się jak tydzień temu Fed - który inwestorów tylko postraszył - czy jednak choćby symbolicznie podbije stopy, i tak już bardzo wysokie po podwyżce z 23 lutego?

Powodem napiętej sytuacji jest oczywiście lipcowy szok inflacyjny, któremu wiele środowisk uległo jednak zbyt pochopnie. Nie ma wątpliwości, że skokowy wzrost inflacji rocznej do 11,6 proc. polega na liczbowej zbitce drogiego tegorocznego lipca (efekt suszy, szalejące ceny paliw) z tanim (był urodzaj), a wręcz deflacyjnym ubiegłorocznym lipcem. Przeliczenie zaś wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych w relacji miesiąc do poprzedniego miesiąca dowodzi, iż od początku roku 2000 sytuacja ustabilizowała się - oczywiście na zbyt wysokim pułapie.

Inflacja w Polsce ma charakter strukturalny i dlatego żadnym radykalnym ruchem nie uda się jej zwalczyć. Ewentualne podniesie stóp będzie tylko doraźną próbą obrony średniookresowego celu inflacyjnego, wytyczonego na grudzień 2000 r. w przedziale od 5,4 do 6,8 proc. Uchwalając 22 września 1999 r. taką wielkość RPP od razu poczyniła zastrzeżenie: "Stopień niepewności realizacji celu inflacyjnego zwiększony może być również przez wzrost cen na światowym i krajowym rynku surowców i żywności oraz nieznaną w czasie konstruowania założeń skalę wzrostu stawek podatków pośrednich." Tak się fatalnie złożyło, że spełniły się najczarniejsze założenia.

Reklama

A zatem, jeśli można coś RPP doradzić, to przyjęcie do wiadomości rzeczywistości i urealnienie celu inflacyjnego. Po upływie 2/3 roku już wiadomo, iż nawet górne 6,8 proc. jest mrzonką. Ceny towarów i usług musiałyby od sierpnia do grudnia rosnąć już najwyżej po 0,1 proc. - wówczas czerwona linia na powyższym wykresie prawie pokryłaby się z poziomem 100. Tymczasem realistyczna prognoza RCSS - zaznaczona linią przerywaną - w kolejnych miesiącach mieści się w przedziale od 0,5 do 0,8 proc., dając w grudniu 2000 r. wynik około 9,5 proc. inflacji w relacji do grudnia 1999.

Decyzja RPP musi być wszechstronnie wyważona i wolna od pokusy zademonstrowania znaczenia tego organu - skoro władza wykonawcza nie podejmuje radykalnych decyzji, to władza pieniężna samodzielnie ratuje sytuację. Przez kilka ostatnich lat przyzwyczailiśmy się do spójności polityki NBP i MF i zapomnieliśmy o czasach, gdy trwała propagandowa wojna między obiema stronami ulicy Świętokrzyskiej. Jej nawrót naprawdę nie leży w interesie państwa.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »