Narodowy Bank Polski ujawnił wysokości wynagrodzeń
Narodowy Bank Polski udostępnił informacje o wysokości wynagrodzeń w tej instytucji. Ustawę nakazującą ujawnienie tych informacji przedwczoraj podpisał prezydent Andrzej Duda. 49,6 tys. zł, takie miesięcznie wynagrodzenie brutto otrzymywał dyrektor departamentu komunikacji i promocji NBP w 2018 r. Jest to najwyższa pensja w banku centralnym, nie licząc prezesa. Ujawnienie informacji o zarobkach w NBP to efekt publikacji prasowych, z których wynikało, że niektórzy pracownicy banku zarabiają około 65 tysięcy złotych miesięcznie.
Ujawnienie informacji o zarobkach to efekt publikacji prasowych, z których wynikało, że niektórzy pracownicy banku zarabiają około 65 tysięcy złotych miesięcznie.
W publikacjach pojawiały się nazwiska dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Z opublikowanych informacji wynika, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto dyrektor Departamentu Komunikacji wyniosło w ubiegłym roku 49 tysięcy 563 złotych. Wynagrodzenie dyrektor gabinetu prezesa to 42 tysiące 760 złotych.
Opublikowano też między innymi informacje dotyczące zarobków doradców prezesa NBP. Ich wynagrodzenia brutto wahają się w przedziale od ponad 20 do blisko 40 tysięcy złotych miesięcznie. Z danych wynika, że jeden z doradców prezesa pełnił tę funkcją od 23 do 31 maja ubiegłego roku. Otrzymał za to 6 tysięcy 720 złotych brutto.
Podczas konferencji prasowej Jarosław Urbaniak z Platformy Obywatelskiej zwracał uwagę na dysproporcje wysokości zarobków w NBP pomiędzy poszczególnymi departamentami. - Dyrektor departamentu badań ekonomicznych zarabia tylko 33 tysiące złotych, w porównaniu do prawie 50 tysięcy pani dyrektor od komunikacji - mówił polityk.
Podał też inne przykłady - dyrektora departamentu zarządzania ryzykiem finansowym, który zarabia 22 tysiące, czy dyrektora departamentu rachunkowości i finansów z zarobkami w wysokości 39 tysięcy.
Senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski przypomniał w rozmowie z dziennikarzami, że pod koniec 2018 roku skierował do prezesa Narodowego Banku Polskiego napisał dwa oświadczenia, czyli senackie interpelacje.
Jedna z nich dotyczyła wynagrodzeń dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik, druga - wysokości zarobków w NBP.
Odnosząc się do opublikowanych informacji o wysokości zarobków, senator Jackowski stwierdził, że te sprawy można było załatwić znacznie wcześniej - "w sposób profesjonalny". Jego zdaniem, te informacje można było podać już grudniu. - Dziś już byśmy na ten temat nie dyskutowali - dodał.
W publikacjach pojawiały się nazwiska dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik.
Zarobki w Narodowym Banku Polskim, jak na polskie standardy, są bardzo wysokie - ocenił w czwartek w radiowej "Jedynce" wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Przypomniał też, że podpisana niedawno przez prezydenta nowelizacja wymusza obniżenie wynagrodzeń w NBP.
Z przedstawionych w środę przez NBP informacji o wysokości wynagrodzeń kadry kierowniczej banku w 2018 r. wynika, że najwyższe przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto otrzymywał dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 563 zł, na drugim miejscu pod względem przeciętnych wynagrodzeń miesięcznych brutto znalazł się dyrektor departamentu prawnego z 47 331 zł.
Na trzeciej pozycji jest dyrektor departamentu innowacji finansowych z 44 971 zł. Kolejne miejsca zajęli: dyrektor departamentu analiz ekonomicznych - 43 176 zł, dyrektor departamentu kadr - 42 890. Wśród dyrektorów departamentów NBP najmniej otrzymywał w ub.r. szef departamentu ryzyka operacyjnego i zgodności - 28 446 zł.
Mucha pytany w Polskim Radiu, czy jest zaskoczony wysokością tych wynagrodzeń przypomniał, że ustawa zakładająca ich ujawnienie została podpisana przez prezydenta. - Prezydent wcześniej publicznie się wypowiadał, że jest zwolennikiem jawności wynagrodzeń w sferze publicznej, także w Narodowym Banku Polskim. Komunikował to także bezpośrednio w rozmowie panu prezesowi Adamowi Glapińskiemu, który się zobowiązywał, że jeżeli ustawa będzie podpisana przez pana prezydenta i ogłoszona, to będzie niezwłocznie ujawniał wysokość tych zarobków zgodnie z przepisami - powiedział Mucha.
- Oczywiście te zarobki są wysokie, to nie ulega żadnej wątpliwości. One są bardzo wysokie jeżeli chodzi o polskie standardy - ocenił Mucha, wskazując jednak przy tym na bardzo wysokie zarobki w innych bankach centralnych czy ogólnie w branży finansowej.
Wiceszef Kancelarii Prezydenta przypomniał też, że skutkiem ustawy dotyczącej NBP będzie obniżenie wynagrodzeń. - To jest kompetencja pana prezesa i zarządu NBP. Wiemy, że ustawa wymusza obniżenie zarobków i te zarobki będą obniżane, biorąc pod uwagę pułap zarobków prezesa. Zarobki prezesa też będą oficjalnie ujawnione - powiedział Mucha. Podkreślił też, że nikt nie podnosi zastrzeżeń merytorycznych wobec pracy kierownictwa NBP.
Publikacja danych o zarobkach kadry kierowniczej NBP nastąpiła na mocy nowelizacji ustawy przewidującej jawność wynagrodzeń kadry kierowniczej w NBP, którą opublikowano we wtorek po południu w Dzienniku Ustaw.
W noweli znajduje się przepis, który nakazał upublicznić m.in. zarobki prezesów, wiceprezesów, członków zarządu NBP oraz pracowników banku zajmujących stanowiska dyrektora oddziału okręgowego, dyrektora departamentu i ich zastępców za lata 1995-2018.
.....................
Zarobki prezesa NBP Adama Glapińskiego wynoszą 60 tys. miesięcznie - podkreślił w czwartek poseł Krzysztof Brejza (PO). Dodał, że taką informację otrzymał w trybie dostępu do informacji publicznej. Nie są potrzebne "specustawy" - oświadczył.
Narodowy Bank Polski opublikował w środę na swoich stronach internetowych przeciętne wynagrodzenia brutto kadry kierowniczej w 2018 r. Z informacji tej wynika, że najwyższe przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto otrzymywał dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 tys. 563 zł; najmniej doradca prezesa - 6720 zł. Publikacja wynagrodzeń w banku centralnym jest wynikiem realizacji postanowienia noweli ustawy dot. jawności wynagrodzeń w banku centralnym.
Brejza zauważył na konferencji prasowej w Sejmie, że nie są potrzebne "specustawy" wprowadzone przez PiS, jak ostatnia ustawa ujawniająca zarobki pracowników szczebla kierowniczego w NBP. - Dostałem dziś odpowiedź w trybie dostępu do informacji publicznej. Wynagrodzenie prezesa NBP Adama Glapińskiego, dzisiaj rano wpłynął faks, wynosi 60 tys. zł. Te informacje powinny być dostępne opinii publicznej od zaraz. A taki utajnianie, zatajanie, gmatwanie, kurtyna, służy jednemu: żeby Polska wyglądała jak państwo postsowieckie - oświadczył.
Poseł podkreślił, że w państwie potrzeba większej "transparentności". - Transparentność, jawność życia publicznego jest podstawą funkcjonowania demokratycznego państwa. Jest podstawą elementarnych zasad funkcjonowania w polityce, w strukturach władzy - mówił.
Jednocześnie podkreślił, że to co czyni PiS i prezes Glapiński w Narodowym Banku Polskim, "to już nie jest dwór, to nie jest tworzenie księstwa, to są jakieś państwa szejków arabskich". "Nie tylko wynagrodzenia, gdzie podstawą wynagrodzenia jest 50 tys., plus kilkanaście tysięcy w radzie BFG, ponad 60 tys., astronomiczne zarobki. Ale mamy informacje o wynajmowaniu przez NBP willi w Szwajcarii. Pytamy o to pana prezesa Glapińskiego, a odpowiedzi brak, cisza. Pytamy o podróże zagraniczne, uczestników. Odpowiedzi brak" - podkreślił Brejza. "Kto brał udział w tej wyprawie do Davos? Kto w tej willi mieszkał? Czy mieszkały tam te panie? Czy prawdą jest, że bytował tam Marek Ch. ze sprawy KNF? Tak tworzy się oligarchia i nomenklatura" - podkreślił poseł. "Czy prawdą jest, że prezes Glapiński latał helikopterem na koszt NBP?" - mówił.
"Zrobimy wszystko, żeby te informacje ujrzały światło dzienne" - zapowiedział poseł. "Te informacje powinny być dostępne dla opinii publicznej od zaraz, a takie utajnianie, gmatwanie, kurtyna nad tymi informacjami służą jednemu: żeby Polska wyglądała jak państwo postsowieckie. Tam rzeczywiście oligarchia rosyjska tak się bawi" - dodał Brejza.
Jarosław Urbaniak (PO) zwrócił uwagę na aspekt "budowania przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego tzw. nowych elit". Według niego budowane są one z osób "nieprzygotowanych i niekompetentnych, które zarabiają w ciągu kilku miesięcy ogromne sumy, miliony złotych, a tak naprawdę nie umieją wykonywać obowiązków w stosunku do państwa".
"Jest też aspekt moralny. Bo jak na to spojrzeć w momencie, kiedy protestują nauczyciele i widzimy, że pani dyrektor do komunikacji społecznej w NBP może zarabiać w Polsce dziesięć razy więcej, niż może zarobić najlepszy nauczyciel" - zauważył Urbaniak. Dodał, że do tego dochodzi "aspekt prawny", bo z opublikowanych przez NBP informacji o zarobkach kierownictwa w departamentach banku, "nie dowiedzieliśmy się, ile osoby najbliżej związane z prezesem Adamem Glapińskim - nominatem Jarosława Kaczyńskiego - dorabiają".
Przypomniał, że "+słynne panie+ zasiadają w radach bardzo ważnych instytucji finansowych". "Co do tego jest spora wątpliwość, bo od dłuższego czasu i w interpelacjach poselskich, i dziennikarze, zadają pytania o kompetencje pani Sukiennik i pani Wojciechowskiej. A przecież zwróćmy uwagę, co mówi ustawa, kto może być członkiem Rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Mówi ona wyraźnie, że taka osoba musi spełniać warunek, który brzmi: +posiada wiedzę i doświadczenie w zakresie funkcjonowania rynku finansowego+" - zaznaczył poseł.
Jak podkreślił "jeżeli jest tak, że te panie nie posiadają odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, aby zasiadać w radach jednej z najważniejszych instytucji finansowych państwa polskiego, to już nie jest amoralne, to już świadczy o tym, że może być naruszone prawo" - ocenił Urbaniak.