Nauczyciele odarci z tajemnicy
Ministerstwo Edukacji i Nauki udostępnia za darmo i to zgodnie z prawem informacje o 15 tys. nauczycielach. Główny inspektor ochrony danych osobowych nie może wyjaśnić całej sprawy, ponieważ nie wpłynęła do niego jeszcze ani jedna skarga.
- To jest zbyt duże naruszenie moich dóbr osobistych. Przy następnej weryfikacji nie wyrażę już zgody - dodaje Hanna Dz. Podobne opinie podziela kilkanaście innych osób, do których dodzwoniła się "GP". Izabela B. złożyła nawet wniosek do kuratorium z prośbą o niepodawanie na internetowej stronie MEiN niektórych danych. Ma nadzieję, że zostanie szybko rozpatrzony. - Żadna firma, np. ubezpieczeniowa, nie nękała mnie jeszcze swoimi telefonami, ale ostrożność nie zawadzi - tłumaczy.
Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, dodaje, że ministerstwo powinno udostępniać listę ekspertów organom prowadzącym lub władzom nadzoru pedagogicznego, ale nie wszystkim użytkownikom sieci. Jego zdaniem administrator danych może przetwarzać dane, ale w niezbędnym zakresie. Nauczyciele jednak podpisali oświadczenie, w którym wyrazili zgodę na umieszczenie tylu informacji na stronach www ministerstwa. Nie doszło zatem do naruszenia prawa. - Mam nadzieję jednak, że główny inspektor ochrony danych osobowych sprawdzi, czy zasadne było informowanie tak szerokiego kręgu odbiorców
- dodaje M. Pleśniar.
- Umieszczenie danych w sieci ma ułatwić kontakt organom prowadzącym powoływanie komisji kwalifikacyjnych - tłumaczy Mieczysław Grabianowski, rzecznik MEiN. Zastanawiamy się jednak nad ograniczeniem dostępu do tych danych tylko dla instytucji, którym będą potrzebne. - Listy można przecież umieścić w kuratoriach oświaty. Tam byłyby trudno dostępne dla łowców danych osobowych, a łatwo dla dyrektorów szkół - podpowiada M. Pleśniar.
Prawo o ekspertach
Zgodnie z Kartą Nauczyciela listę ekspertów, członków komisji egzaminujących nauczycieli ubiegających się o stopień nauczyciela mianowanego, prowadzi minister edukacji. Sposób prowadzenia listy określa w rozporządzeniu minister. Zgodnie z nim lista ma formę elektronicznej bazy danych. Wpis na nią obejmuje: w imię i nazwisko w posiadane kwalifikacje zawodowe w zajmowane obecnie stanowisko w informację o stanowiskach zajmowanych w okresie ostatnich 5 lat w adres do korespondencji w numer telefonu w adres poczty elektronicznej.
Ani ustawa, ani rozporządzenie nie określa, jak lista powinna być udostępniana zainteresowanym.
Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy GIODO
Ani jedna osoba z listy ekspertów nie złożyła do nas skargi na Ministerstwo Edukacji. Jeśli jakaś wpłynie, to wówczas zbadamy dokładnie sprawę. Jednak, jeśli eksperci wyrazili zgodę na publikację takich danych w internecie, to nie została naruszona ustawa o ochronie danych osobowych. Podany zakres informacji byłby zbyt szeroki tylko w przypadku, gdyby eksperci byli traktowani jak pracownicy. Ponadto w rozporządzeniu jest mowa o adresie i telefonie kontaktowym, czyli np. służbowym. Wyboru dokonywali sami zainteresowani. Ministerstwo powinno się zastanowić jednak nad tym, czy wszyscy powinni mieć dostęp do listy. Ale to jest już kwestia wtórna.