Negocjatorzy zapomnieli o normach

Wielu krajowych producentów może zbankrutować, bo rząd spóźnia się z wprowadzeniem unijnych norm na wyroby przemysłowe, a jednocześnie nie zabiega o okres przejściowy. Zaniepokojeni negocjatorzy dopiero teraz polecili przygotowanie analizy zagrożeń.

Wielu krajowych producentów może zbankrutować, bo rząd spóźnia się z wprowadzeniem unijnych norm na wyroby przemysłowe, a jednocześnie nie zabiega o okres przejściowy. Zaniepokojeni negocjatorzy dopiero teraz polecili przygotowanie analizy zagrożeń.

Wszystko wskazuje na to, że negocjatorzy nie przewidzieli, że pod koniec rozmów z Unią powrócą jak zmora zadawnione sprawy. Jedną z nich jest problem krajowych norm (np. dotyczących wytrzymałości produktu). Opóźnienia w ich eliminacji oraz brak okresu przejściowego na przyjęcie unijnych regulacji dla zakładów produkujących do tej pory wyłącznie na rynek krajowy mogą poważnie przetrzebić małe i średnie przedsiębiorstwa. Teraz nikt już nie udaje, że problemu nie ma. Otóż jest, tylko nie wiadomo, jak duży i ilu branż dotknie. Zaniepokojeni negocjatorzy obudzili się niemal w ostatniej chwili i zlecili przygotowanie analizy zagrożeń dla poszczególnych sektorów. Jednak większość specjalistów twierdzi, że na wniosek o okres przejściowy jest już za późno.

Reklama

Do zera

Problem jest niebagatelny. Polska utrzymuje jeszcze ponad 200 norm, z których musi się wycofać do czasu wejścia do Unii. To oznacza, że każdy krajowy producent śrubki, gwoździa czy bardziej skomplikowanego sprzętu, jeżeli chce przetrwać na wspólnym rynku, będzie musiał uzyskać nowy, unijny certyfikat. I tu jest pies pogrzebany. Ociągając się z wycofywaniem norm resort gospodarki tłumaczył, że daje małym i średnim producentom, którzy nie eksportują swoich wyrobów na rynek UE, trochę oddechu na przygotowania. Dla niejednego barierą były także koszty uzyskania ponownego certyfikatu.

Nie przemyśleli

Krajowe normy były też pewnym hamulcem dla importu wielu unijnych produktów, które musiały im sprostać. Za opóźnienia w wycofywaniu Polska była karcona przez Brukselę, która nawet w ostatnim raporcie o postępach kandydatów nie omieszkała przypomnieć nam o zaległościach.

- Tyle jest zamieszania w związku z rolnymi warunkami członkostwa, że o krajowych firmach produkujących wyroby przemysłowe nikt nie pamięta. Tymczasem zagrożenie w przypadku niektórych branż może być bardzo duże. Teraz widać, że zamknięcie rozdziału o swobodnym przepływie towarów bez wniosku o okres przejściowy dla małych zakładów produkujących na rynek krajowy nie było do końca przemyślane - twierdzi jeden z ekonomistów.

Zdaniem Marka Dury, specjalisty ds. certyfikacji w Amice, wypadnięcie z rynku krajowych podwykonawców zmusi dużych producentów do zamówień u unijnych dostawców, co z kolei znacznie podniesie koszty.

Resort gospodarki uspokaja.

- Od 1 stycznia 2003 r. normy w Polsce przestaną być obowiązkowe. Pół roku później chcemy przyjąć tzw. protokół PECA, który będzie właśnie owym okresem przejściowym. Wprowadzając dyrektywy nowego podejścia przerzuci on odpowiedzialność za produkt na producenta. Ten sam, albo przy pomocy jednostki certyfikującej oceni czy produkt spełnia wymogi określone w dyrektywie. Problemu nie należy demonizować, bo nowy system da większą swobodę przedsiębiorcom - mówi Mirosław Lewiński, dyrektor departamentu polityki przemysłowej resortu gospodarki.

Ekonomiści ostrzegają, że nowy system może być pożywką dla korupcji.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: okres | zapomnienie | niezapomniany | ANALIZY | ANALIZY | okres przejściowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »