Nie będzie 50-proc. podatku
"Stawki 50-proc. nie było, nie ma i dodatkowo deklaruję, że nie będzie" - powiedziała dobitnie wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska. Chodzi o uchwalony dwa lata temu podatek dla najlepiej zarabiających Polaków.
Skąd ta solenna deklaracja pani minister? Otóż dwa lata temu Sejm wprowadził czwartą stawkę podatkową w wysokości 50 proc. dla najbogatszych Polaków, osiągających dochody powyżej 600 tys. zł. Ustawa została natychmiast zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, bo posłowie uchwalili ją z naruszeniem przepisów. Prawo mówi bowiem, że nie można w trakcie roku podatkowego wprowadzać zmian w podatkach niekorzystnych dla obywateli.
Zgodnie z oczekiwaniami Trybunał Konstytucyjny uchylił całą ustawę.
Dlaczego zatem Zyta Gilowska zabrała głos w tej sprawie? Trybunał nie zajmował się "zawartością" ustawy, lecz wypowiedział się tylko w sprawie terminu, od którego felerna ustawa miała zacząć obowiązywać. Zgodnie z harmonogramem przepisy wprowadzające czwartą stawkę miały wejść w życie od stycznia 2005 r. Jak utrzymują niektórzy eksperci prawo można interpretować w ten sposób, że zniesienie zapisu dotyczy właśnie jedynie terminu, a nie faktu zniesienia samej stawki podatkowej. Zatem można by uznać, że w tym roku powinny obowiązywać cztery stawki podatku PIT.
Z drugiej strony inni znawcy prawa uważają, że orzeczenie TK uchyla całą ustawę, co powoduje, że nadal w Polsce podatnicy powinni rozliczać się według trzystopniowej skali podatkowej.
Dlatego w sprawie wypowiedziała się minister finansów, podkreślając, że "Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zmiany w ustawie o PIT dotyczące 50-procentowej stawki zostały wprowadzone w sposób niezgodny z artykułem drugim Konstytucji i nie wywierają skutków prawnych, pomimo pozostawania w treści ustawy".
Według szacunków wprowadzenie czwartej stawki dotknęłoby cztery tysiące podatników. Dodatkowe wpływy budżetu z wprowadzenia 50-procentowej stawki wyniosłyby około 240 mln zł.