"NIE" dla szpiegowskich zapędów USA!
Parlament Europejski odrzucił w czwartek porozumienie UE-USA w sprawie przekazywania danych bankowych Europejczyków do USA w ramach walki z terroryzmem, potocznie zwane SWIFT.
Chodzi o tymczasowe porozumienie między UE a USA, zaaprobowane w listopadzie ubiegłego roku przez ministrów spraw wewnętrznych "27", które przewiduje, że Stany Zjednoczone będą dalej miały dostęp do danych bankowych Europejczyków w ramach walki z terroryzmem.
PE odrzucił porozumienie stosunkiem głosów 378 do 196, przy 31 wstrzymujących się. Za odrzuceniem porozumienia, "w trosce o ochronę danych osobowych Europejczyków", głosowali europosłowie lewicy, liberałowie, Zieloni. Krytykowali je też tradycyjnie proamerykańscy posłowie chadecji, zwłaszcza niemieckiej CDU.
Przewodniczący PE Jerzy Buzek tłumaczył po głosowaniu, że w europarlamencie "przeważa opinia, że w tekście przedstawionym przez Radę nie znaleziono złotego środka między bezpieczeństwem - z jednej strony, a ochroną swobód obywatelskich i praw podstawowych - z drugiej".
- Mimo istotnych postępów poczynionych w ostatnich dniach obawy Parlamentu Europejskiego dotyczące wykorzystania danych nie zostały w pełni rozwiane. Są to trudne, złożone i delikatne sprawy - stąd też nie wszyscy mogą czuć się usatysfakcjonowani wynikiem. Traktat Lizboński, uzgodniony przez rządy 27 państw członkowskich, dał posłom do PE prawo weta wobec porozumień międzynarodowych tego rodzaju. Te same rządy muszą przyjąć do wiadomości, że Parlament Europejski będzie korzystał z tego prawa w sposób odzwierciedlający jego własną ocenę problemów, będących źródłem troski obywateli Europy - oświadczył Buzek.
Nazwa porozumienia pochodzi od systemu SWIFT (Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication) z siedzibą pod Brukselą, który jest rodzajem skrzynki kontaktowej między blisko ośmioma tysiącami banków we wszystkich krajach świata, także w Polsce, umożliwiającej międzynarodowy przepływ pieniędzy. Dziennie przez SWIFT przepływa około 9 milionów zleceń o wartości w sumie 6 bilionów dolarów. Ze względu na przeniesienie głównej europejskiej bazy danych do Amsterdamu pojawiła się konieczność pilnego podpisania z USA porozumienia o dalszym przekazywaniu informacji, które pomagają śledzić działalność terrorystyczną. Serwery w USA będą obsługiwały wyłącznie transakcje amerykańskie.
Zdaniem europosłów, którzy głosowali za odrzuceniem porozumienia, istnieją poważne obawy prawne, iż łamie ono prawa podstawowe obywateli UE. Europosłowie zarzucają mu też brak zasady wzajemności, przepływ danych odbywa się praktycznie w jedną stronę: z Europy do USA. Posłów niepokoi też to, że porozumienie z USA nie wyjaśnia, czy Stany Zjednoczone będą mogły przekazywać dane Europejczyków krajom trzecim, np. Pakistanowi.
Członkowie Parlamentu Europejskiego, bez względu na przynależność partyjną, skarżyli się też na sposób, w jaki porozumienie zostało przyjęte. Do porozumienia ministrów doszło szybko, w ostatnim dniu obowiązywania Traktatu z Nicei, który nie dawał eurodeputowanym możliwości wpływania na treść ugody z USA; mogli ją jednak odrzucić. Traktat z Lizbony, który wszedł w życie w grudniu, przewiduje, że PE ma w tej kwestii równy głos z krajami członkowskimi, czyli Radą UE. Komisja Europejska zapowiada, że wkrótce zaproponuje mandat na negocjacje długoterminowego porozumienia. I to na to nowe porozumienie, negocjowane już w pełni z PE, chce poczekać większość europosłów.
W celu wywarcia presji na eurodeputowanych w sprawie SWIFT do PE pofatygował się wcześniej ambasador USA przy UE, a amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton dzwoniła i pisała listy do Jerzego Buzka. Władze USA konsekwentnie bronią legalności i zasadności współpracy z firmą SWIFT, uważając, że chodzi o jeden z kluczowych elementów międzynarodowej walki z terroryzmem i zapewniając, że poufność danych "zwykłych" obywateli i firm nie była nigdy zagrożona.
By zaradzić groźbom eurodeputowanych, w poniedziałek w Brukseli odbyło się też pilne posiedzenie ambasadorów państw członkowskich przy UE. Przygotowali oni wspólną deklarację Rady UE, w której apelując do europosłów o poparcie, zobowiązali się, że porozumienie ma charakter tymczasowy (9 miesięcy) i że w negocjacjach kolejnego, stałego porozumienia większość obaw wyrażanych przez PE zostanie wysłuchana, a PE będzie "w pełni włączony" w proces negocjacji. Ta deklaracja jednak nie wystarczyła.