Nie spieszmy się z przyjęciem euro

Polsce nie spieszy się do strefy euro - stwierdza węgierska agencja informacyjna MTI, cytując wiceministra finansów, P. Sorczyńskiego, który stwierdza, że "Polska powinna dążyć do wypełnienia kryteriów strefy euro, ale nie powinna dążyć do wymiany złotówki na euro za jakąkolwiek cenę".

Agencja zaznacza, że chociaż Polska deklaruje zamiar obniżenia deficytu budżetowego w roku 2009 do trzech procent PKB, co pozwoli jej spełnić jedno z najważniejszych kryteriów dopuszczających do eurolandu to nadal nie podaje się daty przyjęcia euro.

Przypomnijmy że projekt Europejskiej Unii Walutowej został zainicjowany w 1992 roku na bazie traktatu z Maastricht. Miała przynieść większy wzrost gospodarczy, więcej inwestycji. Zapewniano, że firmy będą bardziej konkurencyjne i stworzą więcej miejsc pracy.

Obecnie kraje strefy euro osiągają bardzo zróżnicowane wyniki. Różni je wzrost gospodarczy, poziom zamożność obywateli, inflacja czy bilans handlowy. Wspólna waluta nie pomaga nadrabiać dystansu krajom, które zaczynały jako najbiedniejsze, a nawet zaostrza różnice. Statystyczny mieszkaniec Luksemburga, który przed wprowadzeniem unii był najzamożniejszy, wzbogacił się najbardziej. Przeciętny Portugalczyk zarabia w stosunku do niego jeszcze mniej, niż 7 lat temu, a portugalski "cud gospodarczy", poprzedzający wejście do strefy euro, jest już dziś tylko odległym wspomnieniem.

Reklama

EUW ma wiele wad

Zadziwiające rozbieżności odzwierciedla wartość inflacji. Choć globalnie udało się mniej więcej utrzymać zamierzone 2 proc. rocznie, różnice na szczeblu krajowym pozostają poważne. Wg obliczeń Philipa Lane'a z dublińskiego Trinity College, skumulowana różnica pomiędzy krajami o najniższej i najwyższej inflacji wyniosła 16,4 proc, podczas gdy w amerykańskich stanach była dwukrotnie mniejsza. Niepokojący jest brak dyscypliny płacowej w niektórych krajach. Jednostkowe koszty pracy przedsiębiorstw włoskich wzrosły o 17 proc. w stosunku do przedsiębiorstw niemieckich. Logiczną konsekwencją różnic poziomu inflacji i kosztów pracy jest niezwykłe zróżnicowanie wyników handlowych. Europejska Unia Walutowa jest daleka od doskonałości, a jak twierdzi wielu ekonomistów, do zniwelowania tak dużych różnic nie wystarczy już tylko instrument monetarny - potrzebny jest wspólny budżet i system fiskalny.

Kiedy my?

Francuski minister spraw wewnętrznych obecny prezydent Francji Nicolas Sarkozy uważał, że Unia Europejska nie powinna się opierać tylko na Francji i Niemczech, jako politycznej sile napędowej. "Tandem francusko-niemiecki nie wystarcza już, by pchać całą Unię. Europa powinna oprzeć się na grupie sześciu największych krajów, jakimi są Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania i Polska" O przyjęciu do strefy euro decydują rygorystyczne kryteria tzw. konwergencji.

Wymagane jest ograniczenie deficytu budżetowego do 3 proc. PKB i dług publicznego do 60 proc. PKB, a także utrzymanie przez dwa lata kursu swojej waluty w dopuszczalnym przedziale wahań. Kiedy już dojdzie do referendum nad przyjęciem euro, na jego wynik mogą wpłynąć obawy przed wzrostem cen. Jak się ocenia, po wejściu do strefy euro inflacja nie powinna przekroczyć 3,5 - 4 proc.

Ekonomiści obawiają się

raczej utraty niezależności w polityce pieniężnej, a co za tym idzie kłopotów z reagowaniem na różne wstrząsy, jakim podlega gospodarka. Decyzje nie będą już podejmowane przez Narodowy Bank Polski czy Radę Polityki Pieniężnej, ale przez szefów wszystkich banków centralnych strefy euro, którzy będą kierować się dobrem całej UE. Im bardziej polska gospodarka będzie zintegrowana z pozostałymi, tym mniejsze ryzyko wystąpienia niekorzystnych dla niej decyzji.

Euro jest szansą?

Ekonomiści i przedsiębiorcy są zgodni co do tego,że przyjęcie wspólnej waluty jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej gospodarki. Eksporterzy nie będą tracili milionów złotych na spadku kursu o kilkadziesiąt groszy. Zmniejszy się ryzyko obniżania wartości złotówki w wyniku spekulacji instytucji finansowych, na co jest podatna. Łatwiej powinno być o kredyty. Samo przyjęcie harmonogramu wejścia do strefy euro zmusiłoby polski rząd do reformy wydatków publicznych, na której przeprowadzenie się wcale nie zanosi.

Naszym zdaniem :

Doświadczenia małych i średnich firm z Hiszpanii czy Portugali wskazują, że łatwiej im było po wprowadzeniu euro zaistnieć na rynkach europejskich, a podnosząc jakość swoich produktów i obniżając koszty firmy zyskały na konkurencyjności. Jednak odczucia społeczne są zasadniczo odmienne, ceny po wprowadzeniu euro poszybowały do góry, inflacja wzrosła. Szczególny wzrost cen zanotowano w krajach o słabszych walutach jak Włochy ( lir) czy Grecja (drachma). Dlatego zgodnie z maksymą "śpiesz się powoli" wprowadzenie wspólnej waluty powinno nastąpić w takim momencie, aby koszty społeczne były jak najniższe. Szybkie wprowadzenie euro byłoby korzystne dla biznesu, ale dokonane w niewłaściwym momencie może zaszkodzić znacznej części ubogiego społeczeństwa polskiego.

Mz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PKB | inflacja | strefy | przyjęcie euro | waluty | agencja | złotówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »