Nie zapłacę podatku, będę bezrobotnym

Miał pomóc bezrobotnym i wykluczonym, a skorzystaliby na nim nieuczciwi przedsiębiorcy. Dlatego Sejm, jak dowiedziała się "GP", nie przyjmie na ostatnim posiedzeniu w tej kadencji kontrowersyjnego projektu ustawy o spółdzielniach socjalnych. Wymaga on bowiem gruntownej przebudowy.

Projekt przewiduje, że bezrobotni, bezdomni, osoby wykluczone, byli przestępcy, narkomani czy alkoholicy, którzy założą działalność gospodarczą w formie spółdzielni socjalnej, będą mogli liczyć na zwolnienie z opłacania składek i podatków. Co więcej, spółdzielniom zostałby automatycznie nadany status organizacji pożytku publicznego, dzięki czemu miałyby one prawo do 1 proc. dochodu przekazywanego na nie przez podatników. Dzięki zarejestrowaniu tej szczególnej formy gospodarowania, jaką byłaby na mocy projektowanej ustawy spółdzielnia, osoby ją prowadzące nie musiałyby również ponosić różnego rodzaju opłat wymaganych do jej zarejestrowania m.in. w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Reklama

Z "dobrodziejstw" projektu, jak podkreśla Sejmowe Biuro Studiów i Ekspertyz w stanowisku dostarczonym właśnie posłom sejmowej Komisji Gospodarki, nie skorzystają jego adresaci. Po przywileje sięgną natomiast chętnie osoby, do których nie są one skierowane. Nietrudno bowiem będzie zarejestrować się jako osoba bezrobotna nawet dobrze prosperującemu przedsiębiorcy. Takie obawy potwierdza też Krajowa Izba Gospodarcza, w opinii której proponowane przez rząd regulacje lakonicznie mówiące o tym, że założycielami spółdzielni mogą być m.in. osoby bezrobotne, stwarzają pole do nadużyć. By ich uniknąć, należałoby uściślić, że uprawnienia przysługiwałyby tylko osobom długotrwale bezrobotnym.

To jednak nie koniec wątpliwości. - Projekt zakłada wprawdzie przyznanie osobom prowadzącym spółdzielnie wiele ulg, jednak nie upraszcza procedur związanych z ich założeniem - podkreśla Mariusz Turski ze Studenckiego Forum BCC. A, jak dodaje, już choćby rejestracja takiego podmiotu w KRS wymaga złożenia wielu formularzy. Na osobach prowadzących spółdzielnię ciążyłyby ponadto liczne obowiązki wynikające z ustawy o rachunkowości oraz z przyznania jej statusu organizacji pożytku publicznego (m.in. złożenie kosztownego rocznego sprawozdania finansowego w KRS). To z kolei, w opinii SF BCC, wymagałoby ponoszenia wysokich miesięcznych wydatków, co raczej nie zachęcałoby np. bezdomnych, narkomanów czy alkoholików do podjęcia działalności.

Izabela Rakowska-Boroń

Opinia

Adam Szejnfeld z PO, przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki
Nie można dać się zwieść nazewnictwu. Spółdzielnie socjalne byłyby niczym innym jak przedsiębiorstwami, tylko zwolnionymi z płacenia podatku. Gdyby ustawa weszła w życie w proponowanym kształcie, za rok lub półtora przez Polskę przeszłaby fala przekształceń działających dziś na rynku firm w uprzywilejowane spółdzielnie. Nie byłoby to trudne. Wystarczyłoby, aby przedsiębiorca zwolnił zatrudnionych u siebie pracowników, ci zarejestrowaliby się w urzędzie pracy jako bezrobotni i razem założyli spółdzielnię socjalną. Bez znaczenia byłoby przy tym, czy byliby zarejestrowani w urzędzie pracy jeden dzień czy 10 lat.

Ponadto, pomysłowy przedsiębiorca, opierając się na regulacjach projektu przewidujących, że 20 proc. członków spółdzielni mogą stanowić osoby dotychczas pracujące, mógłby zatrudnić księgową, powołać do zarządu spółdzielni dwóch zastępców prezesa, tworząc w ten sposób wykształcony management, a następnie fikcyjnie zaangażować bezrobotnych spod budki z piwem, by korzystać z raju podatkowego, jakim byłaby spółdzielnia.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: spółdzielnia | przedsiębiorcy | bezrobotni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »