Nie zazdrościmy prezesowi LOT

Narodowy przewoźnik wreszcie wyłącza automatycznego pilota i z nowym prezesem leci w rejs ratunkowy. Piotr Siennicki musi jednak od razu zakasać rękawy, bo pracy mu nie zabraknie.

Rynek odetchnął z ulgą. Po pięciu miesiącach bezkrólewia i przepychanek personalnych PLL LOT mają wreszcie prezesa. Został nim Piotr Siennicki, dyrektor departamentu koordynacji procesu integracji i restrukturyzacji holdingu BOT Górnictwo i Energetyka. Tym razem rada nadzorcza narodowego przewoźnika nie miała większych obiekcji i jednogłośnie zdecydowała o wyborze już po pierwszym przesłuchaniu. Szybką procedurę wyłonienia szefa LOT oraz dwóch jego zastępców, ds. finansowych i handlowych, zapowiadał na łamach "PB" Rafał Pasieka, przewodniczący rady.

Reklama

Marzenie o dream teamie

- Jednogłośny wybór jest ogromnym zwycięstwem LOT. To nie jest 0: 1 do przerwy, więc tym razem wszyscy mogą czuć się wygrani - komentuje wyraźnie zadowolony Ireneusz Dąbrowski, wiceminister skarbu.

Rada wybrała także wiceprezesa ds. finansowych, którym został Konrad Tyrajski.

- Sytuacja wyraźnie się poprawia. Mam nadzieję, że nowa drużyna będzie potrafiła ze sobą tak zagrać, by szybko zrealizować pilne zadania, takie jak dopracowanie strategii czy przygotowanie się na przyjęcie nowych maszyn (dreamlinerów). Trzeba też dopracować koncepcję rozbudowy siatki, głównie w kierunku azjatyckim, oraz pilnie określić strategię prywatyzacji Centralwings - wylicza Ireneusz Dąbrowski.

Zajmijcie się kosztami

Czy to wystarczy, by LOT wyszedł ze strefy spadku, do jakiej zepchnęła go m.in. konkurencja tanich przewoźników?

- Jeżeli za zmianą personalną nie pójdzie zmiana filozofii zarządzania spółką, czarno widzę przyszłość LOT. W tej chwili spółka jest na przegranej pozycji, bo wydaje olbrzymie pieniądze, w dużej części na zbędną administrację. Dodatnie wyniki finansowe, którymi szczyci się LOT, są rezultatem mniejszych lub większych form subsydiowania przez państwo. Ratunek dla LOT widzę przede wszystkim w cięciu zbędnych kosztów - ocenia Eryk Kłopotowski ze Sky Europe, taniego przewoźnika lotniczego.

Z kolei Elżbieta Marciszewska, profesor katedry transportu SGH, uważa, że najważniejszym problemem będzie budowa strategii, którą szybko przekuje się w działanie.

- Przy nasilającej się konkurencji na rynku europejskim i zwiększonej konkurencji na połączeniach transatlantyckich wyjście z turbulencji będzie trudne. Można to osiągnąć m.in. dzięki poprawie kondycji finansowej, wykorzystaniu przewagi konkurencyjnej nowych maszyn typu dreamliner oraz większemu zaangażowaniu w działalność w aliansie - wylicza Elżbieta Marciszewska.

Jej zdaniem, LOT musi pilnie poszukać oszczędności i uporządkować sytuację własnościową związaną z obecnością syndyka.

- Zanim narodowy przewoźnik trafi na giełdę, trzeba go szybko wzmocnić i dokapitalizować, by akcje osiągnęły wyższą wartość - przekonuje profesor Elżbieta Marciszewska.

Upilnować bagaże

Z kolei zdaniem Tomasza Dziedzica, eksperta rynku lotniczego w Instytucie Turystyki, najpilniejszą sprawą jest odbudowa wizerunku firmy.

- Dziś przewoźnicy nie mogą sobie pozwolić na zgubienie bagażu czy spóźnienia. Pasażerowie zaczynają się kierować jakością usługi, a nie ceną - wtóruje mu Elżbieta Marciszewska.

Mira Wszelaka

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PLL LOT | przewoźnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »