Niechbyśmy chociaż wygrali te wizy...
Przekucie ofiary Polski poniesionej w irackiej wojnie na konkretne korzyści dla kraju zapowiada się jako przedsięwzięcie wyjątkowo trudne. Tym bardziej, że już zgłaszają się chętni do skonsumowania zwycięstwa, jeszcze niedawno stojący z boku lub wręcz wspierający propagandowo Saddama Husajna. Dlatego trzeba wyrywać, co się tylko da - w szczególności od Wielkiego Brata zza Atlantyku.
W powszechnym odczuciu społecznym prawdziwym zwycięstwem byłoby zniesienie lub radykalne poluzowanie restrykcji wizowych USA wobec Polaków. Strona amerykańska wcale nie ukrywa, że w jej konsulatach na całym świecie - w tym i u nas - obowiązuje zasada DOMNIEMANIA WINY. Petent z założenia posądzany jest o chęć nielegalnego pozostania w Stanach i pracy na czarno. Poza tym pobieranie aż 100 USD za każdą decyzję wizową - również odmowną - daje dochód amerykańskiemu budżetowi, wpadającemu za rządów republikańskich znowu w spiralę gigantycznego deficytu.
Minister Włodzimierz Cimoszewicz zasygnalizował po rozmowie z sekretarzem stanu Colinem Powellem, iż nieśmiało zapala się światełko w wizowym tunelu. Nasza strona zaproponowała, żeby może na początek - wzorem państw europejskich - Stany Zjednoczone zawiesiły wizy dla Polaków na pobyty krótkoterminowe, do 90 dni. Poza tym urząd imigracyjny mógłby wreszcie przenieść prześwietlanie polskich pasażerów - posiadających wizy! - z lotniska JFK czy Newark na Okęcie.
Dopisuję do tego osobisty postulat szeregowego petenta: niechby amerykańscy konsulowie na dobry początek przestali DZIURAWIĆ zszywaczem paszporty Rzeczypospolitej Polskiej!