Niemcy borykają się z deficytem budżetowym
Problemy budżetowe to nie tylko polska specjalność, również nasi zachodni sąsiedzi borykają się z deficytem, który w tym roku wyniesie ponad 41 miliardów euro. Jutro niemiecki parlament będzie głosował nad częścią proponowanych przez gabinet Schroedera reform.
Czytając propozycje niemieckiego rządu można odnieść wrażenie, że są to reformy, które wstrząsną Niemcami i obudzą ich z rzeczywistości przedzjednoczeniowej. Mniej opieki socjalnej, wyższe składki na renty i emerytury, cięcia w bezpłatnej opiece zdrowotnej - to najbardziej boli Niemców.
To jednak jedyny sposób, aby ratować budżet. System socjalny musi się zmienić, abyśmy mogli stworzyć nowe możliwości na przyszłość - przekonuje kanclerz Niemiec. Wczoraj dotarł do związków zawodowych w rodzinnym Hanoverze. Mimo że są one związane z socjaldemokratami to ostatnio ostro krytykują Schroedera.
Sam zainteresowany bardzo dobrze o tym wie: Nie przyjechałem tutaj, by prosić was o wsparcie, bo dobrze wiem, że nie chcielibyście tego. Chcę was jednak prosić o przemyślenie pewnych spraw.
Kanclerz jak czołg przebija się przez gąszcz przeciwników reform, chce dopiąć swego, oferując w zamian reformę podatkową, dzięki której w portfelach przeciętnego Schmita zostanie dodatkowo 10 procent domowego budżetu.
Zmiany dotyczyć będą także rynku pracy. Urząd Pracy nie będzie już biurokratycznym tworem, lecz agencją szukającą zatrudnienia. Schroeder obiecuje więcej miejsc, w których młodzi ludzie będą przyuczać się do zawodu.