Niemcy i Austria się nas boją!

Polacy od 1 maja będą mogli legalnie pracować w 13 krajach starej Unii Europejskiej. Tylko dwa kraje - Niemcy i Austria - nie zdecydowały się jeszcze na otwarcie swoich rynków pracy dla obywateli naszego kraju.

Otwieranie rynków pracy dla jej nowych obywateli wywołało na zachodzie Europy lęk przed tanią siłą roboczą, która mogłaby zagrozić lokalnym pracownikom. Do słownika weszło - ukute w tym czasie - określenie "polski hydraulik", którym straszyli eurosceptycy z krajów starej Unii. To właśnie lęk przed "polskim hydraulikiem" był jedną z przyczyn odrzucenia przez Francuzów eurokonstytucji wiosną 2005 roku.

Ciekawostką jest, że fobię przed "polskim hydraulikiem" twórczo wykorzystała Polska Organizacja Turystyczna - hydraulik, jak również polskie pielęgniarki, zostali bohaterami reklamy, która prezentowała ich zdjęcie w uwodzicielskiej pozie i z napisem: "Polska czeka na Ciebie".

Reklama

Najwcześniej, bo z dniem przystąpienia Polski do UE 1 maja 2004, rynki pracy dla nowych krajów UE w pełni otworzyły Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja. Finlandia, Hiszpania, Portugalia i Grecja całkowicie zniosły ograniczenia po dwóch latach, w maju 2006 roku. Włochy zrobiły to w czerwcu 2006 roku, Holandia zaś w maju 2007. Od 1 listopada 2007 roku całkowicie otworzył swój rynek pracy dla Polaków Luksemburg.

W lipcu 2008 roku Francja zniosła ograniczenia w dostępie do swojego rynku pracy dla Polaków - ogłosił to podczas wizyty w Warszawie prezydent Nicolas Sarkozy.

Od 1 maja tego roku restrykcje na rynku pracy dla obywateli Polski ma znieść Belgia. Także Dania zapowiada, że po 1 maja nie utrzyma restrykcji na swoim rynku pracy dla Polaków.

Tylko Austria i Niemcy, mimo pewnych ułatwień w niektórych sektorach, wciąż utrzymują restrykcje na swoich rynkach, wymagając od obywateli UE pozwoleń na pracę.

W listopadzie ubiegłego roku Komisja Europejska apelowała do Niemiec, Austrii, Belgii i Danii (które wówczas utrzymywały restrykcje) o otwarcie swoich rynków pracy dla obywateli krajów, które wraz z Polską weszły do UE w maju 2004 r.

Najpóźniej do 30 kwietnia te kraje muszą poinformować Komisję, czy chcą dalej stosować restrykcje, czy też wzorem innych zakończyć okresy przejściowe wprowadzone wraz z rozszerzeniem UE w maju 2004 roku.

Ale - w przeciwieństwie do poprzednich lat - nie wystarczy już zwykłe poinformowanie KE o przedłużeniu restrykcji. Kraje będą musiały udowodnić, że uzasadnione są ich obawy przed "poważnymi zakłóceniami" na rynku pracy w przypadku zniesienia okresów przejściowych.

Belgia i Dania nie przedłużają restrykcji, zaś Niemcy i Austria dały już do zrozumienia, że przedłużą zamknięcie rynków na maksymalny dopuszczony w Traktacie Akcesyjnym okres - do 2011 r.

Według raportu opublikowanego przez KE, od rozszerzenia w 2004 roku liczba obywateli nowej dziesiątki mieszkających w starej piętnastce wzrosła o 1,1 mln i wynosi obecnie ok. 2 mln. Procentowo najbardziej mobilni są Litwini - 3,1 proc. z nich wyjechało w ciągu ostatnich czterech lat za granicę, Rumuni (2,5 proc.) i Cypryjczycy (3 proc.).

Polacy plasują się na czwartym miejscu

ze Słowakami - w ciągu ostatnich czterech lat wyjechało 2 proc.; 1,1 proc. Polaków jest za granicą już dłużej. Oznacza to, że - według szacunków KE - w innym kraju UE mieszka 3,1 proc. Polaków w wieku 15-64 lata. Z raportu wynika, że 59 proc. Polaków wyjechało do Wielkiej Brytanii, 17 proc. do Irlandii, 11 proc. do Niemiec.

Z publikacją raportu zbiegło się ogłoszenie danych unijnego urzędu statystycznego Eurostat o migracji w UE za rok 2006. Wynika z niego, że Polacy są największą grupą imigrantów w UE (290 tys.), przed Rumunami i Marokańczykami. Z kolei Polska jest - obok Rumunii, Litwy i Łotwy - krajem, który przyjmuje najmniej imigrantów - mniej niż jedną osobę na mieszkańca.

Według danych GUS w końcu 2007 roku poza granicami Polski przebywało czasowo ok. 2,2 mln osób, tj. o 320 tys. więcej niż w 2006 r. Zdecydowana większość - około 1,8 mln emigrantów z Polski - przebywała w krajach członkowskich UE.

Na początku tego roku Komisja Europejska po raz kolejny przypomniała, że nie sprawdziły się obawy przed "polskim hydraulikiem", który odbierze pracę mieszkańcom krajów zachodnich.

W sumie wyemigrowało ok. 2 mln obywateli nowych krajów, ale w większości państw ich odsetek w porównaniu z krajową siłą roboczą nie przekracza 1 proc. (za wyjątkiem Irlandii - 5 proc.). W dodatku wielu pracowników migruje tylko czasowo - według danych KE, z Wielkiej Brytanii wróciła już do domów połowa pracowników, którzy skorzystali z otwarcia brytyjskiego rynku pracy w 2004 r.

Do swoich krajów emigranci przywieźli nabyte za granicą cenne umiejętności, znajomość języków itd. - wcześniej zasilali swoimi zarobkami rodzime gospodarki. KE szacuje, że Polska zawdzięcza emigrantom 1,5 proc. swojego PKB. Zauważa jednak, że migracja siły roboczej stała się problemem dla Polski, Litwy, Cypru i Rumunii, ponieważ w niektórych sektorach zabrakło w tych krajach rąk do pracy.

Jednocześnie otworzenie rynków pracy umożliwiło Polakom wyjazd w poszukiwaniu większych zarobków i przyczyniło się do największej do tej pory emigracji zarobkowej - szczególnie młodych Polaków. Najwięcej osób wyjechało do Wielkiej Brytanii i Irlandii.

W styczniu b.r. Zjednoczenie Polskie (ZP) - największa polonijna organizacja w Wielkiej Brytanii, oceniło, że ok. 200 tys. Polaków, głównie osoby samotne z rejonów wiejskich i bezdzietne pary, powróciło w 2008 r. do Polski z Wysp Brytyjskich lub wyjechało do innych krajów, podczas gdy 500 tys. nadal przebywa na Wyspach, z czego duża część to rodziny z małymi dziećmi.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | restrykcje | Austria | kraje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »