Niemcy lepsi od rodaków!

Polacy płacą więcej niż Niemcy, choć dostają mniej. Za wakacje wykupione w tym samym biurze, dostaniemy gorszy pokój, ale zapłacimy nawet 40 proc. więcej. Organizatorzy wycieczek tłumaczą, że to przez większą konkurencję na Zachodzie. Ale rozmówcy "DZIENNIKA" z hoteli, które przyjmują Polaków, mówią wprost: Polak płaci więcej, bo za dużo pije i je.

Polacy płacą więcej niż Niemcy, choć dostają mniej. Za wakacje wykupione w tym samym biurze, dostaniemy gorszy pokój, ale zapłacimy nawet 40 proc. więcej. Organizatorzy wycieczek tłumaczą, że to przez większą konkurencję na Zachodzie. Ale rozmówcy "DZIENNIKA" z hoteli, które przyjmują Polaków, mówią wprost: Polak płaci więcej, bo za dużo pije i je.

Bartosz z Poznania trzy tygodnie temu wybrał się do Maroka. Wycieczkę, za pośrednictwem polskiego agenta, wykupił w Berlinie. "Miałem pokój o bardzo wysokim standardzie z ładnym widokiem, a Polacy mieszkający w tym samym hotelu składali reklamacje, bo mieli zepsutą klimatyzację i okna na śmietnik" - opowiada.

Podobny sposób na wakacje jest już znany i popularny wśród mieszkańców zachodniej Polski, którzy przekonali się, że wycieczka organizowana przez to samo biuro podróży może mieć różną cenę i różne warunki, w zależności od tego, czy została wykupiona w Polsce, czy za granicą.

Reklama

- Z Niemiec na południe Europy wyjeżdża prawie połowa naszych klientów - mówi Alicja Filipiak, pracownica biura Travel Team z Poznania, które sprzedaje Polakom m.in. niemieckie oferty. Z Niemiec lata też 70 proc. klientów wrocławskiego biura Orlica. Nietrudno im się dziwić - z informacji zebranych przez "DZIENNIK" wynika, że warunki takich wyjazdów są nieporównywalnie lepsze, choćby dlatego, że niemieckie firmy dają swoim turystom najlepsze pokoje czy wygodniejszy transport na miejscu.

To nie koniec różnic. Klienci zachodnich biur, choć dostają więcej, płacą mniej. Oferty niemieckie są średnio od 30 do 40 proc. tańsze niż polskie. Korzystając z niemieckich ofert TUI czy Neckermanna możemy polecieć i wypoczywać przez tydzień w Turcji, Grecji czy Egipcie już za 600 zł, w Polsce zapłacimy co najmniej tysiąc złotych. Organizatorzy wycieczek tłumaczą to wolnym rynkiem - na zachodzie Europy działają wielkie korporacje turystyczne, u nas natomiast istnieje prawie 3 tys. drobnych biur podróży. - Hotelarz, u którego duże biuro turystyczne rezerwuje tysiąc pokoi, musi gwarantować najlepsze warunki finansowe i mieszkalne, żeby nie stracić klienta - mówi "DZIENNIKOWI" Maria Byszewska, ekspert ds. biur turystycznych z Instytutu Turystyki.

Przedstawiciele hoteli, do których jeżdżą Polacy, wskazują jednak zupełnie inny powód. Jeden z nich, pracownik czterogwiazdkowego hotelu Dreams Vacation w Szarm El-Szejk w Egipcie opowiada anonimowo: - Opcja all inclusive za dobę dla Polaka może być droższa nawet o 5 dol. niż np. dla Włocha, bo utrzymanie Polaka o wiele więcej kosztuje. W naszym hotelu w ub.r. w maju skończył się alkohol, bo nie byliśmy przygotowani na to, że Polacy mogą tyle wypić.

Słowa te potwierdzają inni nasi rozmówcy. Opowiadają też o innych różnicach między Polakami a mieszkańcami krajów zachodnich: ci drudzy ze skromną porcją jogurtu z płatkami na śniadaniowym talerzu, my z górą wędlin i serów obficie zebranych ze "szwedzkiego bufetu". Zdaniem socjologa Krzysztofa Łęckiego taka reakcja może być efektem naszych cech narodowych i społecznych. "Polacy z natury czują się oszukiwani, czują, że jeżeli zapłacili za all inclusive, muszą ze wszystkiego korzystać, żeby nie stracić. To spadek po socjalizmie, szybko się go nie pozbędziemy".

Czy jednak nasze łakomstwo to prawdziwy powód, dla którego za wakacje płacimy więcej niż zachodni sąsiedzi? - pyta DZIENNIK. Hotelarze oficjalnie zaprzeczają. Tłumaczą, że stawki zależą od wielkości grupy, im więcej ludzi, tym mniejsze koszty na jedną osobę. Jak jednak pogodzić te argumenty z niezaprzeczalną informacją, że Polacy obok Niemców są jedną z najliczniejszych grup turystów odwiedzających Egipt? - Takie praktyki to najzwyczajniejsze łobuzerstwo, jeśli są powszechne, trzeba je zmienić - mówi "DZIENNIKOWI" wiceprezes Polskiej Izby Turystyki Józef Ratajski.

Różnice w standardzie i cenie identycznych wycieczek do Hurghady w Egipcie oferowanych Niemcom i Polakom:

Neckermann Polska, turnus 7 dni. Wylot 10 lipca 2008 r. z warszawskiego Okęcia. Hotel 3,5 gwiazdkowy, 2 restauracje, bary, jubiler, kilka sklepów, internet, pralnia, ogród palmowy. Wyżywienie i napoje w pakiecie "all inclusive". Hotel położony w drugim rzędzie od plaży, dojazd autobusem hotelowym. Pokoje dwuosobowe, łazienka, klimatyzacja, telefon, TV satelitarna, lodówka, prysznic, balkon lub taras, widok na ogród. Do dyspozycji 2 baseny, korty tenisowe (raz na pobyt). Cena 2 662 zł.

Neckermann-Risen Niemcy, turnus siedem dni. Wylot 3 lipca z berlińskiego Schoenefeld. Hotel 4,5 gwiazdkowy z 2007 r., 5 restauracji, bar z dyskoteką, cztery bary, sklepy, fryzjer, kawiarnia mauretańska. Wyżywienie i napoje w pakiecie "all inclusive". Hotel nad samym morzem z prywatną plażą, leżakami i parasolami, pomost dla nurkujących, duży ogród z egzotyczną roślinnością i sztucznymi wodospadami. Pokoje dwuosobowe i rodzinne, klimatyzacja centralnie sterowana z indywidualną regulacją, telefon, telewizja, sejf, express do kawy itp. Do dyspozycji 7 basenów, jacuzzi, sauna, siłownia, masaż, korty tenisowe itp. Cena 2 237 zł.

INTERIA.PL/Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: pokój | Niemcy | wakacje | hotel | ogród
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »