Niemiecka energetyka: Rewolucja z korektą
Sąsiedzi zza Odry są europejskim liderem nie tylko w rozwoju odnawialnych źródeł energii, lecz także... w produkcji energii z węgla. Meandry niemieckiej energetyki mogą nas wiele nauczyć. Niemcy są stawiane jako przykład godny naśladowania dla Polski. Ale niemiecka energetyka ma też inną, mniej znaną, ciemną jak węgiel stronę...
Traktowanie Niemiec jako europejskiego lidera w dziedzinie odnawialnych źródeł energii (OZE) jest w pełni uzasadnione. W roku 2013 w Niemczech z różnych OZE wyprodukowano łącznie 23,4 proc. energii. W roku 2013 niemieckie OZE wytworzyły 147,1 TWh energii elektrycznej, czyli więcej niż z węgla kamiennego (124 TWh) i niewiele mniej niż z węgla brunatnego (162 TWh). Niemiecka produkcja zielonej energii była też niewiele mniejsza niż łączna produkcja ze wszystkich źródeł w Polsce w 2013 r.
Niemcy są stawiane jako przykład godny naśladowania dla Polski. Ale niemiecka energetyka ma też inną, mniej znaną, ciemną jak węgiel stronę...
Zadziwiającym i chyba niespodziewanym efektem niemieckiej Energiewende (tak nazwano proces przemiany, przebudowy niemieckiej energetyki) jest wzrost produkcji energii elektrycznej z węgla. Jeszcze w roku 2011 z jego brunatnej odmiany Niemcy wyprodukowały ponad 150 TWh energii, a w roku 2013 było to już 162 TWh. W minionym roku udział energii z węgla brunatnego w niemieckiej produkcji wyniósł 25,8 proc. i był większy niż produkcja z OZE. A do tego dochodzi węgiel kamienny, którego znaczenie także rośnie. W roku 2011 wyprodukowano z niego 112,4 TWh energii, podczas gdy w roku 2013 było to już 124 TWh (19,7 proc. w produkcji energii).
Sama tylko produkcja energii z węgla brunatnego w Niemczech w 2013 r. była niemal dokładnie taka sama, jak produkcja energii w Polsce ze wszystkich źródeł! Zliczając produkcję z obu rodzajów węgla, otrzymujemy wynik 286 TWh energii w roku 2013.
W roku 2013 polskie elektrownie zawodowe oparte na węglu kamiennym wyprodukowały 84,5 TWh energii, a z węgla brunatnego 56,9 TWh. Metodą dodawania otrzymujemy wynik 141,4 TWh energii z węgla - czyli niewiele mniej niż połowę z tego, co z węgla wyprodukowano w Niemczech! Okazuje się, że Niemcy są nie tylko liderem energetyki odnawialnej, ale są także... energetyki węglowej.
Tak wysoki udział węgla w niemieckiej energetyce musi przekładać się na emisje CO2, które na głowę mieszkańca są wyższe niż w Polsce. Z danych Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) wynika, że w roku 2010 emisja CO2 na głowę statystycznego mieszkańca Niemiec wynosiła 9,32 tony (w Polsce 7,99 - nieco powyżej średniej unijnej).
Znaczący wzrost zużycia węgla jako element polityki rozwijania odnawialnych źródeł energii jest dość zaskakującym zjawiskiem, ale daje się prosto wytłumaczyć. W Europie Zachodniej wzrost konkurencyjności energii elektrycznej produkowanej z węgla związany jest z makroekonomicznym otoczeniem rynkowym.
- Należy zwrócić uwagę na niskie ceny uprawnień CO2 oraz niskie koszty zakupu węgla kamiennego na światowych rynkach. Te dwa aspekty w znacznym stopniu wpływają na rosnącą atrakcyjność ekonomiczną energii elektrycznej pochodzącej z elektrowni węglowych - mówi Andrzej Modzelewski, dyrektor ds. strategii i rozwoju RWE Polska.
Jak wyjaśnia, taki stan rzeczy jest w dużym stopniu spowodowany "łupkową rewolucją" w Stanach Zjednoczonych, która doprowadziła do nadwyżek w światowej podaży tego surowca.
Bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na zwiększenie produkcji energii w jednostkach węglowych w Niemczech są wyłączenia elektrowni atomowych, wymuszone decyzjami rządu federalnego. Zgodnie z planami rządu, do roku 2022 wszystkie elektrownie jądrowe w Niemczech zostaną wyłączone.
- Sukcesywne zmniejszanie ich obciążenia na rzecz atrakcyjnych ekonomicznie elektrowni opalanych węglem zarówno brunatnym, jak i kamiennym, rodzi naturalne konsekwencje w postaci podwyższonej emisji CO2 do atmosfery - dodaje Modzelewski.
Jak zauważa Bolesław Jankowski, wiceprezes firmy doradczej EnergSys, rozwój energetyki odnawialnej w Niemczech nie jest w stanie zastąpić w pełni źródeł konwencjonalnych: jądrowych, węglowych czy gazowych.
Pojawia się dość ważne pytanie, czy obserwowany od kilku lat wzrost zużycia węgla w niemieckiej energetyce jest już trwałym trendem czy też tylko kilkuletnim epizodem. Obecnie w Niemczech buduje się kilkanaście bloków węglowych, a w grudniu ub.r. oddano do eksploatacji blok 750 MW na węgiel kamienny w Lünen w północno-zachodniej części kraju.
Budowa nowych jednostek może sugerować akceptację znaczącej roli elektrowni węglowych w dłuższym okresie. Spadające hurtowe ceny energii elektrycznej, m.in. na skutek dotowania energetyki odnawialnej, powodują wypadanie z produkcji elektrowni gazowych na rzecz rosnącej produkcji z węgla.
- Taki trend może zatrzymać jedynie wzrost cen uprawnień do emisji CO2 lub spadek cen gazu ziemnego. W dłuższym okresie należy oczekiwać raczej stabilizacji lub niewielkiego spadku produkcji energii elektrycznej z węgla - prognozuje Bolesław Jankowski.
Janusz Reiter, przewodniczący Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych i były ambasador Polski w Niemczech, jest spokojny, jeśli chodzi o przyszłość węgla w niemieckiej energetyce.
- Węgiel w Niemczech jest potrzebny i chociaż nielubiany, ma dosyć pewne perspektywy przez najbliższe 20-30 lat. Jego oficjalna funkcja to funkcja technologii pomostowej. To określenie sugeruje, że jest to coś, co ma charakter przejściowy i jest potrzebne, żeby przejść na drugą stronę. To przejście będzie trwało kilkadziesiąt lat, co oznacza, że węgiel ma zapewnione istnienie na 30, a może więcej lat. Taka perspektywa daje energetyce opartej na węglu względne poczucie bezpieczeństwa - prognozuje Janusz Reiter.
Niemiecka energetyka staje się więc zielono-czarna. Wciąż duży (15,4 proc. w 2013 r.) udział w produkcji energii mają elektrownie jądrowe, ale zgodnie z planami rządu, mają one zostać wyłączone do 2022 r. W ostatnich latach wyraźnie spada rola gazu ziemnego, ale wciąż jest zauważalna (10,5 proc. w 2013 r.).
Niemiecka Energiewende jest jednak kosztownym przedsięwzięciem. Sigmar Gabriel, wicekanclerz i minister gospodarki i energetyki (z socjaldemokratycznej SPD), przyznał na początku 2014 r., że wsparcie dla OZE pochłania rocznie ok. 24 mld euro, co stanowi "pułap możliwości ekonomicznych" kraju. Przeciętna czteroosobowa rodzina niemiecka płaci obecnie około 220 euro rocznie na dotacje do zielonej energii.
- Nikt nie pójdzie w nasze ślady, jeśli nie udowodnimy, że zielona energia może być tańsza - podkreślił Gabriel.
Obecna koalicja rządowa postanowiła przeprowadzić reformę polityki energetycznej, której głównym celem jest zmniejszenie kosztów wsparcia dla OZE ponoszonych przez niemieckich odbiorców. Sam główny cel - czyli dalszy rozwój OZE - nie został zmieniony.
- Nasz cel, by w 2050 roku w Niemczech 80 proc. energii pochodziło ze źródeł odnawialnych, pozostaje aktualny - zadeklarowała w styczniu kanclerz Angela Merkel.
Przygotowane przez niemieckie ministerstwo gospodarki i energetyki założenia przewidują obniżenie dotacji do energii wiatrowej oraz biomasy. Średnia gwarantowana przez państwo cena za kWh ma spaść z 17 do 12 eurocentów. Producenci energii wiatrowej i słonecznej mają zostać zobowiązani do sprzedawania prądu zgodnie z zasadami rynkowymi. Rząd chce ponadto ograniczyć liczbę przedsiębiorstw zwolnionych z opłat na rzecz OZE. Ustawa ma wejść w życie 1 sierpnia br.
- Obecna polityka będzie kontynuowana, ale z korektami. OZE są w Niemczech popularne i popierane, ale wzrost cen energii związany z dopłatami do OZE wywołał niezadowolenie zarówno indywidualnych odbiorców energii, jak i przemysłu, zwłaszcza przemysłu energochłonnego, który obawia się o konkurencyjność gospodarki niemieckiej. A w dodatku podczas gdy ceny energii dla konsumentów idą ostro w górę, firmy energetyczne muszą zamykać elektrownie, ponieważ wytwarzanie jest nieopłacalne. To wszystko stworzyło silną presję na polityków i rząd, który obecnie ma wyraźmy mandat do tego, aby dokonać korekt w polityce energetycznej - mówi Janusz Reiter.
Planowane korekty nie będą oznaczały powrotu do energetyki jądrowej i odejścia od rozwoju energetyki odnawialnej. Korekta będzie polegała natomiast na próbach ograniczenia eksplozji kosztów. W tym celu trzeba zbudować odpowiednią infrastrukturę przesyłową, ponieważ obecna nie odpowiada docelowej strukturze energetyki. Trzeba zintensyfikować badania nad sposobami magazynowania energii - w tej dziedzinie w Niemczech widoczne jest duże przyśpieszenie.
- Najważniejsza zmiana to obniżenie poziomu wsparcia i wprowadzenie do sektora OZE mechanizmów rynkowych, tak aby odejść od absurdalnej sytuacji, w której wytwórca nie musi się martwić o to, czy jego produkt ktokolwiek chce kupić, ponieważ i tak dostaje pieniądze - wyjaśnia Janusz Reiter.
Część ekspertów wskazuje, że planowane zmiany w Energiewende są potwierdzeniem słuszności tej polityki.
- Jasne sformułowanie celu państwowego dla OZE w ramach Energiewende doprowadziło do bezprecedensowego spadku kosztów energii z OZE. Niemcy mają najniższe koszty OZE na świecie - zauważa Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO). - Obrana polityka doprowadziła również do poprawy jakości urządzeń OZE, zwiększenia w ydajności instalacji, a to umożliwia systematyczne i szybkie schodzenie z wysokością wymaganego wsparcia dla OZE.
Jak dodaje, dwa lata doświadczeń z Energiewende doprowadziło do spadku cen hurtowych energii (korzyści dla przemysłu), wzrostu jej eksportu (korzyści dla bilansu handlowego) i niespotykanego wzrostu inwestycji w nowe moce, co przekłada się na poprawę bezpieczeństwa energetycznego.
- Przejściowo korzyści, jakie osiągnęło 2 mln inwestorów w małe instalacje OZE, wpłynęły na wzrost ceny energii dla odbiorców końcowych, ale wkrótce z tańszej energii będzie korzystało już całe społeczeństwo niemieckie - przekonuje Wiśniewski.
W Polsce niemiecka polityka energetyczna traktowana jest często ze zdziwieniem i niezrozumieniem. Wydaje się jednak, że Polska będzie musiała podążać zbliżoną drogą.
Zmiany w polskiej energetyce będą stopniowo wymuszane nie tylko przez decyzje i propozycje Komisji Europejskiej dotyczące redukcji emisji CO2 i rozwoju OZE, lecz także przez sytuację w polskim górnictwie węgla kamiennego, które przynajmniej na razie nie umie osiągnąć zauważalnej obniżki kosztów wydobycia, co nie wpływa korzystnie na ceny węgla.
Niemcy są dla Polski ważnym sojusznikiem, ale trzeba dobrze cele i możliwości tego sojuszu zdefiniować.
- Sojusz nie może polegać na naszym myśleniu życzeniowym, że Niemcy, które zdaniem wielu w Polsce pobłądziły, teraz wrócą na naszą drogę. Niemcy idą swoją drogą, która jest odmienna od naszej, ale jednocześnie rozwiązują wiele problemów, z którymi i my musimy się uporać. To może być dla nas pożyteczne i ciekawe, warto z doświadczeń niemieckich korzystać - podpowiada Janusz Reiter.
Przekonuje, że Niemcy są krajem, który przy wszystkich odmiennościach swojej polityki energetycznej rozumie Polskę lepiej niż inne kraje Europy Zachodniej, dlatego chociażby, że struktura energetyki niemieckiej jest jednak bardziej podobna do polskiej niż struktura wielu innych krajów UE.
Przykładem jest węgiel, który co prawda w Niemczech ma mniejszy udział w produkcji energii niż w Polsce, ale jest liczącym się paliwem, w związku z tym, wszystkie sprawy związane z przyszłością węgla, które są ważne dla Polski, są też istotne dla Niemiec.
Ważne są aspekty nowych technologii spalania węgla i czystych technologii węglowych. Pojawia się problem przyszłości węgla, jego miejsca w energetyce europejskiej w XXI wieku przy założeniu, że mamy trzy główne cele: bezpieczeństwo dostaw energii, rozsądne ceny energii dla przemysłu i odbiorców indywidualnych oraz jak najmniejsza uciążliwość energetyki dla środowiska.
Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013
Przy wszystkich odmiennościach obu krajów warto z Niemcami na ten temat rozmawiać, pamiętając, że Niemcy z pewnych decyzji się nie wycofają (z wyłączenia energetyki jądrowej i rozwijania OZE).
Wbrew temu, co wielu w Polsce sądzi, Niemcy umieją liczyć i oceniają, że ta technologiczna rewolucja podniesie konkurencyjność gospodarki niemieckiej.
Dariusz Ciepiela
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"