Niemiecki "chory człowiek Europy". Dobrobyt i duma to już przeszłość

Rząd kanclerza Olafa Scholza to już przeszłość. W lutym 2025 roku odbędą się przyspieszone wybory do Bundestagu. Ich zwycięzcy - bo najprawdopodobniej rząd znów utworzy koalicja - staną przed trudnym zadaniem wyprowadzenia niemieckiej gospodarki z kryzysu, ale też przywrócenia obywatelom poczucia narodowej dumy z dobrobytu, konkurencyjności tamtejszych firm i wiodącej roli Niemiec w Europie. Gospodarka będzie wiodącym tematem kampanii w Niemczech - mówią nam eksperci.

W poniedziałek 16 grudnia upadł rząd kanclerza Olafa Scholza. Bundestag nie udzielił mu wotum zaufania. Wcześniej, w listopadzie, rozpadła się koalicja rządząca po zdymisjonowaniu przez Scholza przewodniczącego liberałów (FPD) Christiana Lindnera ze stanowiska ministra finansów. Scholz, który przewodzi SPD, pozostał na placu boju tylko z Zielonymi, przez co utracił większość w parlamencie. Jednak nie krył on, że jego celem są przedterminowe wybory, co zresztą powiedział otwarcie podczas debaty w Bundestagu poprzedzającej głosowanie nad wotum zaufania dla jego rządu.

Reklama

Gospodarczy kryzys Niemiec będzie tematem nr 1 w kampanii wyborczej

Przełamanie politycznego impasu daje bowiem nadzieję także na przełamanie impasu gospodarczego w Niemczech. Największa niegdyś lokomotywa ekonomiczna Europy nie przypomina dziś dawnej siebie. W 2023 r. niemiecka gospodarka skurczyła się o 0,3 proc. Na początku października br. niemiecki minister gospodarki Robert Habeck przekazał niepokojące wieści o spodziewanym drugim roku recesji i prognozowanym spadku PKB o 0,2 proc. w 2024 r. Pogłębia się kryzys w eksporcie (w październiku zmalał on o 2,8 proc. miesiąc do miesiąca, po spadku o 1,7 proc. we wrześniu), a więc szwankuje kluczowy silnik niemieckiego wzrostu gospodarczego. Słynne niemieckie firmy, z Volkswagenem na czele, zapowiadają zwolnienia i likwidację swoich zakładów. Sentyment w przemyśle pogarsza się.

Taką skomplikowaną sytuację odziedziczy nowy niemiecki rząd. Ale wcześniej, podczas kampanii wyborczej, swoją receptę na jej uzdrowienie będą musieli przedstawić politycy aspirujący do rządzenia RFN.

- Kwestie gospodarcze będą, obok problematyki migracji, kluczowym tematem tej kampanii wyborczej - mówi Interii dr Łukasz Jasiński, analityk ds. Niemiec w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Kluczowe wyzwania dla nowego kanclerza. To m.in. korekta transformacji energetycznej

Jakie są najważniejsze wyzwania gospodarcze, z którymi przyjdzie się zmierzyć nowemu rządowi federalnemu?

- Kluczową kwestią jest przywrócenie niemieckiemu państwu zdolności do finansowania i przeprowadzania dużych projektów inwestycyjnych. Infrastruktura w kraju jest w coraz gorszym stanie i zupełnie nie przystaje do potrzeb rozwojowych - mówi dr Konrad Popławski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, znawca gospodarek strefy euro, Niemiec i Europy Środkowej. 

- Druga kwestia to poważna korekta transformacji energetycznej. Niemcy ponoszą fiasko w rozwoju modelu bez udziału elektrowni jądrowych, co generuje coraz większe ryzyka dla stabilności sieci i cen energii w całej Europie. Po trzecie, konieczna jest poprawa konkurencyjności i innowacyjności niemieckiej gospodarki. Kluczowe jest jej odbiurokratyzowanie, obniżenie kosztów pracy, a także zapewnienie lepszych uwarunkowań dla rozwoju innowacyjności. Po czwarte, niezwykle istotne jest znalezienie kompromisu z Donaldem Trumpem, co pewnie będzie wymagać jakiegoś miksu ustępstw względem USA, być może w postaci zakupów amerykańskiej broni i surowców oraz większej asertywności wobec Chin - wylicza ekspert.

Jak pomóc niemieckim firmom? Volkswagen i inne "perły w koronie" w zapaści

- Wyzwań jest dość sporo - potwierdza Łukasz Jasiński z PISM. - Na pewno kluczowa jest kwestia konkurencyjności niemieckiej gospodarki, co widać wyraźnie na przykładzie sektora motoryzacyjnego. Jeszcze kilka lat temu był on chlubą Niemców - teraz zaś największe firmy, których pozycja wydawała się nienaruszalna, jak Volkswagen czy Audi, ogłaszają redukcje zatrudnienia i programy oszczędnościowe. To dotyka pracowników tych firm, kooperantów, ale też uderza w element tożsamości współczesnego niemieckiego społeczeństwa. Dobrobyt i silna gospodarka - to pojęcia, które do tej pory były odbierane przez Niemców jako powody do dumy. Sukcesy ekonomiczne, a zwłaszcza tzw. cud gospodarczy za rządów kanclerza Konrada Adenauera są do dziś obecne także w podręcznikach szkolnych. Obecnie poczucie zaufania do siły niemieckiej gospodarki zostało osłabione. W krótkiej perspektywie nowy rząd będzie musiał dać pozytywny impuls gospodarce w obliczu przedłużającej się stagnacji.

- Na pewno ważne będzie wsparcie dla zagrożonych koncernów - nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek rząd federalny pozwolił na zamknięcie zakładów VW i pozostawił tę firmę bez wsparcia - dodaje ekspert PISM. - Byłoby to kosztowne wizerunkowo i politycznie. Być może politycy zdecydują się na jakieś osłony dla pracowników, może na inne, bardziej probiznesowe rozwiązanie, np. dokapitalizowanie tych spółek.

Hamulec z czasów Angeli Merkel wciąż działa - i przeszkadza

Hamulcem - w sensie dosłownym - dla jakichkolwiek ambitnych planów inwestycyjnych jest Schuldenbremse, czyli mechanizm hamulca antyzadłużeniowego. Wyznacza on próg strukturalnego deficytu budżetowego Niemiec w skali roku na 0,35 proc. PKB. Został on zaproponowany w reakcji na kryzys finansowy 2008 r., a wszedł w życie w 2010 r., kiedy zadłużenie rządu federalnego wynosiło 80 proc. PKB.

- Nie widzę innej możliwości dla odpowiedzi na wspomniane wyzwania bez poluzowania hamulca budżetowego - mówi Konrad Popławski z OSW. - Rozwiązanie to, pomimo szczytnych intencji, okazało się mechanizmem antyinwestycyjnym. Trudno wyobrazić sobie inne źródło sfinansowania modernizacji infrastruktury. Zapewne następstwem ograniczenia hamulca budżetowego będzie poluzowanie fiskalne, jednak istotne, żeby środki zostały skierowane na inwestycje, a nie na nowe wydatki socjalne. 

Burgergeld na cenzurowanym. Koniec z hojnym socjalem dla bezrobotnych?

Tu dochodzimy do kwestii Bürgergeld, czyli zasiłku obywatelskiego. Przysługuje niemieckim obywatelom od 15. do 65. roku życia. Ze świadczenia mogą korzystać bezrobotni (którzy są zdolni do pracy), ich rodziny oraz osoby z bardzo niskim przychodem miesięcznym. Wysokość zasiłku kształtuje się w przedziale od 318 euro do 502 euro (kwoty z dolnej części przedziału przeznaczone są dla dzieci, pobiera je rodzic). Bürgergeld będzie istotnym tematem w kampanii. Dlaczego - tłumaczy Łukasz Jasiński z PISM.

- W sondażach prowadzi obecnie CDU. Rdzeniem jej programu jest odbudowa potencjału niemieckiej gospodarki, przywrócenia jej konkurencyjności, tak, aby Niemcy znów stały się lokomotywą polityczną i gospodarczą UE. SPD odchodzącego kanclerza Scholza skupia się natomiast na kwestiach osłon i podkreśla konieczność kontynuowania programów socjalnych. W ramach kampanii wyborczej socjaldemokraci proponują np. obniżenie VAT na żywność (z 7 proc. na 5 proc.).

- CDU prezentuje w sferze gospodarczej podejście bardziej liberalne: mówi o ograniczaniu biurokracji i obniżaniu podatków dla przedsiębiorców, nawołuje też do likwidacji wprowadzonego przez rząd kanclerza Scholza Bürgergeld. Chadecy uważają bowiem, że powoduje on, iż część osób mogących potencjalnie podjąć pracę, nie czyni tego, wybierając funkcjonowanie dzięki temu świadczeniu. Zamiast Bürgergeld proponowane jest inne świadczenie w formie tzw. podstawowego ubezpieczenia. Generalny pomysł można jednak sprowadzić do hasła wprowadzania zachęt do podejmowania pracy.

Dodajmy, że CDU, a w zasadzie frakcja parlamentarna CDU/CSU, cieszy się obecnie poparciem na poziomie 33 proc. Frakcja ta łączy na poziomie ogólnokrajowym dwie siostrzane centroprawicowe partie - CDU (Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną) i CSU (Unię Chrześcijańsko-Społeczną). Ta pierwsza działa na terenie całego kraju z wyjątkiem Bawarii, ta druga - tylko w kraju związkowym Bawaria. Frakcja ta wspólnie wystawia kandydata na kanclerza w wyborach do Bundestagu. 

Polityka klimatyczna Niemiec. "Obecny system jest zbyt drogi"

Łukasz Jasiński z OSW zwraca uwagę na kolejny fundamentalny problem. - Niemiecki model gospodarczy w dużej mierze opierał się na tanich surowcach, zwłaszcza gazie importowanym z Rosji i eksporcie zaawansowanych produktów o wysokiej wartości dodanej. Rosyjska pełnoskalowa agresja na Ukrainę z 2022 r. podważyła ten model. Teraz Niemcy borykają się z wysokimi cenami energii, a na horyzoncie jest już prezydentura Donalda Trumpa, który, łagodnie mówiąc, nie jest zwolennikiem wolnego handlu. Głosy mówiące o tym, że Niemcy "zalewają USA", m.in. swoimi autami, były już słyszalne za jego pierwszej kadencji. W najgorszym scenariuszu, gdyby doszło do wojny celnej USA-UE, Niemcom bardzo trudno będzie zastąpić ten rynek zbytu.

W kontekście wysokich cen energii pojawia się też pytanie o obecną politykę klimatyczną Niemiec. CDU, jak czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich, chce wycofać część zasad polityki klimatycznej wprowadzonych przez koalicję SPD-Zieloni-FDP. Jednak, jak zauważa dr Konrad Popławski, "trudno na obecnym etapie wyrokować, jakie elementy polityki klimatycznej mogą zostać zreformowane".

Równe drogi, szybkie autostrady w Niemczech? To w pewnej mierze "pieśń przeszłości"

- To zależy od składu koalicji i to będą najtrudniejsze kompromisy. Tylko rząd z silną pozycją chadecji będzie do tego zdolny. Z pewnością jednak obecny system wspierania odnawialnych źródeł energii jest zbyt drogi, a także przez wiele lat preferował nie zawsze najtańsze rozwiązanie w imię pewnych z góry przyjętych dogmatów. Stąd kluczowe jest zwrócenie większej uwagi na efektywność, stabilność systemu i priorytet niższych cen energii - wyjaśnia.

Niemiecką gospodarkę trzeba w istocie stworzyć na nowo, bo wyzwań jest tak wiele, że doraźne rozwiązania nie wystarczą - uważa dr Łukasz Jasiński z PISM.

- Dlatego tak ważne jest wymyślenie nowego modelu gospodarczego, a nie tylko łatanie problemów - być może Niemcy muszą skupić się na innowacyjności gospodarki, gospodarce cyfrowej, zmienić podejście do startupów. Obecnie Niemcy cierpią przez dziedzictwo Angeli Merkel, dziedzictwo oszczędzania. Mechanizm hamulca zadłużeniowego zapewniał zrównoważenie budżetu, ale uniemożliwiał przeznaczanie dużych środków na innowacje i inwestycje, choćby w infrastrukturę, która - wbrew obiegowym opiniom - nie jest w najlepszym stanie. Równe drogi i szybkie autostrady to po części "pieśń przeszłości"; wiele elementów infrastruktury pamięta czasy sprzed zjednoczenia Niemiec. A to ważna dziedzina nie tylko ze względu na mobilność i obrót towarami, ale też ze względu na tzw. mobilność wojskową. Trudno wyobrazić sobie np. sprawne przerzucanie jednostek pancernych z Niemiec do Polski i jednoczesne kalkulowanie, czy wiadukty na danej trasie to wytrzymają.

Problematyka militarna w toczącej się debacie politycznej w Niemczech dotyka też innych aspektów - dodaje.

Wydatki na zbrojenia kluczowe dla inwestycji, ale też relacji z Trumpem

- Kwestie wojskowe, zbrojeń, mają też zresztą poważny wymiar finansowy i budżetowy. Kanclerz Scholz po wybuchu wojny w Ukrainie zaproponował specjalny fundusz na dofinansowanie Bundeswehry w wysokości 100 mld euro. Został on wpisany do ustawy zasadniczej, co w skrócie umożliwiło ominięcie reguły hamulca zadłużenia. Dzięki temu Niemcy osiągnęły wymagane wydatki na obronność na poziomie 2 proc. PKB. Jednak już w 2027 r. pieniądze z funduszu zostają wydane. Nowy rząd będzie musiał zdecydować, czy utworzyć kolejny taki fundusz - co wymagałoby zgody 2/3 Bundestagu - czy zastąpić te środki w inny sposób. Bez tych pieniędzy bowiem wydatki Niemiec na zbrojenia będą poniżej 2 proc. PKB wymaganych od państw NATO, co w kontekście prezydentury Donalda Trumpa będzie rodziło napięcia polityczne.

Donald Trump jeszcze jako kandydat na prezydenta powiedział, że będzie nalegał, aby państwa członkowskie Paktu Północnoatlantyckiego wydawały nie dwa, a trzy procent PKB na obronność. 

Łukasz Jasiński z PISM zauważa też, że "problemem koalicji Olafa Scholza było to, że większość działań politycznych czy też gospodarczych podejmowano za późno, w sposób reaktywny". 

Jaka konstelacja polityczna w nowym Bundestagu?

- Specyficzna była też konstrukcja tej koalicji, która często owocowała "zgniłym kompromisem" w wielu kwestiach. Dla prowadzącej w sondażach CDU wymarzonym partnerem byłaby FDP (Wolna Partia Demokratyczna, liberałowie - red.), ale ona walczy o przekroczenie progu wyborczego. Jeśli w ogóle przekroczy ona 5 proc. próg wyborczy, koalicja chadecko-liberalna nie będzie dysponowała większością. Być może więc dojdzie do koalicji z Zielonymi, która wydaje się egzotyczna, ale funkcjonuje ona już na poziomie landowym, konkretnie w Badenii-Wirtembergii. Możliwa jest też koalicja z SPD, ale już bez udział w rządzie Scholza i jego najbliższych współpracowników - to rodziłoby jednak ryzyko ponownego wpadnięcia w koleiny półśrodków, bo koalicja CDU-SPD sprawdza się, gdy trzeba ustabilizować sytuację, ale nie wtedy, gdy potrzeba długofalowych reform. Na pewno chadecy będą chcieli uniknąć scenariusza koalicji trójpartyjnej - wniosek z rządów Scholza jest taki, że w niemieckich realiach taki układ jest dysfunkcjonalny.

Dla porządku zaznaczmy, że drugie miejsce w sondażach z poparciem 17 proc. zajmuje AfD - skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec. Z nią jednak koalicji nikt nie rozważa. Z kolei partia Olafa Scholza, SPD (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec) zajmuje w badaniach sondażowni miejsce trzecie, a poparcie dla niej kształtuje się na poziomie 15 proc. Niemal takie samo jest poparcie wyborców dla Zielonych. Karty po wyborach rozdawać będzie jednak najprawdopodobniej - o ile nie wydarzy się żaden nieoczekiwany zwrot akcji - chadecja.

- Friedrich Merz, kandydat CDU na kanclerza i prawdopodobny przyszły kanclerz, to ciekawa postać - mówi Łukasz Jasiński z PISM. - Gdy na początku obecnego stulecia stracił wpływy w partii na rzecz Angeli Merkel, wycofał się z działalności publicznej i realizował się w sektorze prywatnym, m.in. pracował dla funduszu Black Rock. Ma on na pewno optykę biznesową, jeśli chodzi o spojrzenie na gospodarkę, a także państwo jako takie - nie ma jednak żadnych doświadczeń związanych z władzą wykonawczą. Jak do tej pory każdy kanclerz Niemiec był wcześniej albo ministrem w rządzie federalnym, albo premierem landu. Merz sprawdził się w działalności stricte partyjnej jako lider CDU i szef jej frakcji parlamentarnej, ale nie żadnego doświadczenia w rządzeniu. Na pewno jego związki z biznesem sprawiają, że jest wyczulony na problemy przedsiębiorstw.

Problemy Niemiec to też problemy Polski

Ten lub inny polityk, który stanie na czele rządu federalnego po lutowych wyborach, będzie podejmował decyzje ważne również dla Polski.

- Istnieje zagrożenie, że przedłużające się problemy Niemiec odbiją się na Polsce, bo jesteśmy mocno z nimi związani, choć nie tak, jak np. Czechy, by przytoczyć przykład firmy Skoda - mówi Łukasz Jasiński.

Udział Niemiec w polskim eksporcie po październiku wyniósł 27,0 proc. Żaden kraj, do którego eksportujemy, nie może się pod tym względem równać z naszym zachodnim sąsiadem - drugie w zestawieniu Czechy mają udział w naszym eksporcie na poziomie 6,4 proc., a trzecia na liście Francja - na poziomie 6,2 proc. W III kwartale polski eksport spadł o 0,7 proc. rok do roku. Odbicie niemieckiej gospodarki i wzrost popytu także na polskie wyroby jest więc kluczowe także z punktu widzenia dynamiki polskiego PKB.

Najnowsze prognozy Bundesbanku mówią, że w 2025 r. w Niemczech powinno dojść do wzrostu PKB - ale jedynie o skromne 0,2 proc.

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | Olaf Scholz | wybory parlamentarne | CDU
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »